Babeczka, my mojej Mamie kupujemy nutridrinki proteinowe, pije je od operacji, czyli juz półtora miesiaca, wczesniej jak nie miala apetytu tez je pila. Stosuje 1 dziennie. Wazne zeby je pic powoli. Dają jej energii. Ostatnio tez pije sok z aceroli i gravioli. Czytalam ze to pomaga. Moja znajoma lekarka alergolog polecila mojej Mamie Koenzym Q w zelu, robiony nanotechnologią, podobno wzmacnia organizm podczas chemii. Slyszalyscie coś o tych specyfikach?
Dzięki Tess właśnie mąż wrócił z apteki i przywiózł koper włoski, miętę i rumianek. Z tego co wynalazłam w Internecie to nie pisze nic że tych ziół nie można przy raku. Zastanawiam się teraz co mi zaszkodziło. Mam pytanie jakie jest Wasze zdanie na temat nutridrinków między innymi wiem ze jest taki po operacjach brzusznych onkologicznych Forti care. Są też inne stosowane przy radioterapii chemii. Czy stosujecie takie drinki po operacjach czy chemiach. Mam trochę obiekcje bo jest tam cukier a mówi się, że powinno się go unikać w sytuacji choroby nowotworowej (rak lubi słodko itd. ).
Witam!Babeczka może spróbuj herbatę z kopru włoskiego,na pewno nie zaszkodzi a może złagodzi nieprzyjemne objawy.Pozdrawiam!
Dziewczyny co przy naszej chorobie jest bezpieczne do brania na wzdęcia. Do tej pory nie wiedziałam co to jest. A teraz po operacji ciągle mam problem z wzdetym brzuchem. Biorę espumisan ale nie do końca likwiduje problem.Pozdrawiam
tatmag Twoje 3 lata dają ogromną nadzieje, mi jej ostatnio brakuje. Mama po 1.5 miesiaca po operacji musi isc na zabieg zainstalowania w srodku cewnika bo pęcharz naciska na nerke. Lekarka tez chce Mamie dolozyc jeszcze 3 chemie oprocz tych 6. Nie wiem jak Mama to zniesie, przykro mi bo myslalaysmy ze skonczy chemie wczesniej i bedzie miala sily na moj ślub na ktory bardzo sie cieszyla. Pozdraaiam Was wszystkie zyczac dobrej soboty. P.S. a co do tabletek to uwazam ze nie trzeba bac sie ich brac, ale lepiej wziac od lekarza psychiatry niz od lekarza rodzinnego takich ktore sa tylko doraźne.
Tak nana. W sumie jak się tak teraz zzastanawiam to.nie.wiem czy powiedział to serio czy w przenośni.... W każdym razie jasne że będziemy wykonywać marker częściej. To dla mnie oczywiste.
Carmen, podziel się przepisami :)
a jednak chyba nie potrafię żyć bez tego forum :) nie wiem, czy coś poprawili, pisze z kompa, ramadanka, ciężko coś doradzić, też miałam granicznego i przyznam szczerze, że nie wiem, czy dobrze zrobiłam ( miałam operację oszczędzającą). Teraz mi wychodzą jaja, zaledwie po roku, torbiel niewielka na wątrobie i polip na macicy, lekarze uspokajają, a ja oczywiście mam czarne myśli, bo był nowotwór i abstrakcyjne myślenie, czy to nie przerzuty.. idzie zwariować.. Ty masz dzieciątko już, ja bym chciała powalczyć, na ile się da, jeśli się da, ogólnie graniczny to tak naprawdę niewiadoma, mówią, że to nie rak, ale mam wrażenie, że nie do końca wiadomo, jak z nim jest. Z markerami to tak samo słyszałam, że nawet jak będzie podwyższony, to dopóki nie ma zmian obrazowych, to lekarze nic nie mogą zrobić, bo muszą być zmiany obrazowe, takie głupie i błędne koło. Pozdrawiam wszystkie 3
Tatmag chyba ściągnęłam Cię dzisiaj myślami Cieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku :) Życzę udanego letniego wypoczynku :)
Czytam i oczom nie wierzę - ktoś, kto miał raka jajnika, ma badać marker raz w roku! To chyba jakiś żart! Bo markera się nie leczy, bo niepotrzebny stres? A bez badania to stresu nie ma, ot tak ,da się zapomnieć, że chorowałyśmy na raka i dalej żyć sobie spokojnie? To prawda, markera się nie leczy. Ale jak dotąd nie wymyślono nic lepszego do monitorowania naszego stanu po operacji i chemioterapii. Rosnący marker to sygnał, że dzieje się coś złego, podczas gdy badania obrazowe mogą jeszcze nic nie pokazać. Ile z nas ma wznowę już po kilku miesiącach od zakończenia leczenia i ma czekać w nieświadomości co najmniej rok? Wznowa rozwija się szybko, po roku już może być za późno na wszelkie leczenie. Dla mnie to jakiś absurd! I to mówi profesor?!