Midi trzymam kciuki ,kiedy odbierasz TK?Ja całe życie ijestem "optymistyczną "pesymistką.Wolę się ucieszyć niż rozczarować i dlatego do wszystkiego podchodze dość pesymistycznie.
Rak jajnika rozwija sie w dwojaki sposób.Pierwszy to taki ,który odrazu jest złośliwy ,drugi to taki który rozwija się na bazie guza granicznego potem przechodząc w formę złośliwą.W większości jednak to opcja pierwsza.Niestety rak jajnika rozwija sie b.szybko przynajmniej w fazie zaawansowanej stąd tak szybko należy podać chemię.Zresztą widać jak w międzyczasie wzrasta marker....
MW ja słyszałam (nie pamiętam już czy czytałam gdzieś, czy któryś z lekarzy mi mówił), że na ogół szybko.
Cytologia nie ma tu wiele wspólnego. Moja mama już w zaawansowanym stadium choroby (jak się później okazało) miała robiony nawet zabieg łyżeczkowania macicy. Pamiętam jak szłam po wyniki tego badania z drżącym sercem. Wyszło wszystko w porządku.
MW moja mama dostała chemię 6 tygodni po operacji. Czekaliśmy bo didimery nie chciały się ustabilizować więc była walka o podanie chemii razem z Avastinem (lek przedłużający czas do nawrotu).
A ja Was bardzo proszę o trzymanie jutro kciuków. Wiem, że to pewnie nie działa wstecz bo opis TK już na nas czeka. Więc trzymajcie kciuki, żeby nie było źle. A nawet jeśli, żebyśmy to jako tako zniosły bo nerwy sięgają zenitu!
Swoją drogą ktoś ma tak jak ja, że woli nastawić się na najgorsze, a później ewentualnie się mile rozczarować? Ja tak mam, to chyba jakaś reakcja obronna.
Pozdrawiam!
Nurtuje mnie jeszcze pytanie: jak szybko rozwija się nowotwór jajnika? Gdzieś wyczytałam, że od początku są to guzy złośliwe...zastanawiam się jak dlugo to się rozwijało u mamy...i zero objawów i cytologia I gr...
Kotka dzieki. Moja Mama ma w depresji jadłowstręt...podaję jej tylo to, na co ma ochotę...staram sie rozmawiać, pytać, proponuję pomoc pielęgniarki, psychologa...ale nic nie chce. Dziś bylysmy na zdjeciu klamerek..19.12 wyniki histopato....ale boje się i o wynik, choć wiem ze to złośliwiec ale te guzki na wątrobie...chociaz pisałyście ze i to chemia moze zniwelować. Ona chyba nie chce po prostu walczyć...ciężko mi to oceniać bo ją bardzo kocham. O L4 wiem...teraz wzięlam 3 dni. Potem moze jeszcze następny tydzień...ale nie będą w pracy tolerowac dłuźszych nieobecności. Martwię się jak to będzie jak mnie nie będzie...no i perspektywa chemii się może oddalić...a mysle ze moze to by była dla niej szansa. tyle zgryzot i pytań bez odpowiedzi. Piszę tu to wszystko bo to moje ukojenie jak wyrzucę moje troski. Przykro mi ze psuję tym swoim biadoleniem klimat...
mw napisze tak na szybko, wczytalam.sie w ostatni post. Jesli byla u psychiatry to pewnie juz ma wdrozone leki? Zazwyczaj po 2 tygodnoach dzialaja, niektore nawet wczesniej. Jesc i pić musi, zachecaj do wody z imbirem albo moze powonma zazywac megali.. w razie czego nutridrinki. A w sprawie opieki pamietaj ze mozesz wzoac L4 na Ppieke nad mamą.
midi90 lekarz powiedzial ze guzki na wątrobie są małe i mogą byc przerzutowe...ale to bylo widac w obrazie TK. Nie mogli tego usunąć bo guzki są wewnątrz wątroby. Ja wierzę że chemia mogłaby jej pomóc tylko jak w przypadku jej załamania psychicznego...traci cenne siły na ból psychiczny...a ja nie umiem jej pomóc.
Midi90 dziki za dobre słowa. Niestety depresja mojej mamy manifestuje się poprzez totalną apatię, brak łaknienia i wymioty....więc jak tu mówìć o chemii..?? Nie wiem co mam robić? Przecieź ona nie moźe sie zdehydrować...a ona juz od niedzieli jest w takim stanie....jeszcze w szpitalu podali jej kroplówki...ale tu w domu...nie wiem zupełnie co robić. Boję się ze ta wstrętna psychika ją wykończy i gdzie tu siły na walkę z bandziorem. Jej organizm tego nie wytrzyma. Modlę się i płaczę na zmianę. Jej psychika kompletnie się załamała. Jak mam zorganizować jej opiekę w domu? Bo nie chcę jej oddać do szpitala...zresztą to dla niej większy stres. Ale nie mogę doluścic do zagrożenia życia....tak mi ciężko bo moja mama nie dość ze cieepi fizycznie to jeszcze ma ból psychiczny.
MW jeszcze jedno w jakim kontekście mówisz o wymiotach? Czy mama teraz wymiotuje? Jeśli obawiasz się, że mama będzie wymiotować po chemii (z takim skutkiem ubocznym chemia się zwykle kojarzy), to naprawdę nie musi tak być! Twoja mama na pewno dostanie standard czyli carboplatyne+politaxol. Moja mama nigdy nie wymiotowała w czasie tej chemii, nigdy nie miała mdłości, a wręcz przeciwnie ciągle chodziła głodna i jadła jak niemowlę co 3 godziny. Nie wiem jakie doświadczenia mają obecne tu dziewczyny, ale panie, które leczyły się równolegle z mamą też wymiotów nie miały.