Dzięki wielkie za odpowiedź @pikpok, mama już leczy się od ok roku, a ja cały czas zadaje sobie pytanie co by było gdyby wcześniej trafiła do Białegostoku, jakby od razu jej zrobili operację i później 6 chemii...teraz po radykalnej operacji dostała tylko 2 gdyż wcześniej wybrała 7, no ale czasu nie cofnę. Tak jak piszesz, trzeba być dobrej myśli i wierzyc, ale jak się czyta historię innych osób to ciężko czasami myśleć pozytywnie. My już za tydzień wracamy na stałe. Już od jakiegoś czasu myśleliśmy o powrocie do Polski, no ale choroba mamy wszystko przyspieszyła. Wracamy z 7-letnia córka , no i jestem w 7 miesiącu ciąży. Nie ukrywam że ciężko jest przyjmować te wszystkie stresy...ale nie wolno tracić nadziei... Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie!
Witam wszystkich bardzo serdecznie,
Jestem córką wspierająca mame w chorobie. Wszystko zaczęło się ok rok temu. Mama pomimo wykonywania wszelkich badań kontrolnych, została zdiagnozowania z rakiem jajnika IIIc o wysokim stopniu złośliwości. Trafiła do Poznania na Polna z wodobrzuszem. W płynie były obecne komórki rakowe więc zdecydowano o podaniu chemii (3 dawki). Później była nieskuteczna operacja - mamę otworzono i zamknięto że względu na rozsiany proces nowotworowy. Mama przyjmowała więc kolejne dawki chemii (4) a my szukaliśmy innego ośrodka, gdyż w Poznaniu stwierdzili że kolejnej operacji mama raczej nie będzie już miała. Mieliśmy konsultacje w Gdańsku i Bydgoszczy. Liczyliśmy na Gdańsk, ale w między czasie w Poznaniu stwierdzono iż jednak 'sprobuja' zrobić operację (bez żadnego TK jak to było przed pierwszą operacją). Liczyliśmy na Gdańsk, ale prof powiedział że nie będzie wchodził w kompetencje Poznania i odmówił wykonania operacji, zresztą terminy były dość odległe (ok 2 miesiące czekania). Trafiliśmy więc do Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w Białymstoku. Operacja radykalna została przeprowadzona pod koniec stycznia pomyślnie, usunięto wszystkie zmiany i to co zostało zaplanowane przez prof się udało. 2 dni po operacji mama dostała krwotoku i musiała byc ponownie operowana, prof przyjechał w nocy na oddział żeby ją operować. Na szczęście krwotok nie był duży i kolejna operacja pomyslnie zakonczona. Mama po operacji doszla do siebie i przyjela kolejne 2 dawki chemii. W sumie 7 przed operacjami i 2 po operacji. W czasie podawania tych 7 chemii miała półpaśca i przeszła Covid. Także naprawdę się wymęczyła, ale dała radę. Teraz jest w trakcie podawania tylko Avastinu. Fizycznie mama czuje się dobrze i już w pełni funkcjonuje. Badanie TK 3 miesiące po operacji wykazało remisję choroby, ale martwię się gdyż co 3 tygodnie ma badany marker i za każdym razem jest o parę oczek wyższy. Najniższy poziom był po 9 chemii (2 po operacji) 43. Teraz po kolejnych 6 tygodniach wynosi 50. Wiem, że nie jest to dobry znak...ale czy to zawsze może oznaczać wznowę? Czy to może być dlatego że mama miała tylko 2 chemię po operacji? Może powinna mieć więcej? Czy jakby to była ewentualnie wznowa to już nie dostanie tej pierwszej chemii (taxol+carbo)? Lekarze narazie nie kaza się martwić. Ja mieszkam za granica, ale często przylatywalam do Polski żeby wspierać mamę. Teraz w wakacje wracamy już na stałe.
Pozdrawiam Was serdecznie
Pikpok moja mama dostawała cealyx. Ze skutków ubocznych to najczęściej występuje zespół ręka-stopa - zapobiegawczo mama stosowala zimne okłady przez tydzień od podania i krem chemodry lub reconvalb6 ciągle ( w tym bezpośrednio przed podaniem wlewu). Na dolegliwości w jamie ustnej, pomagał płyn fomukal ( dziewczyny na forum niedawno pisały ze tańszy i z dłuższym terminem przydatności jest solus nano). Mocno leciały nam parametry krwi, ale na to nie było sposobu...
Witam jestem po raku piersi 2017 r. Ze względu na obrzęk limfatyczny odstawiliśmy z onka tamosia. Dwa dni temu miałam u gina( nie onkologa) usg z którego rzekomo wynika ze lewy jajnik ma jakieś zmiany. Oczywiście umówiłam się już na wizytę u onkologa aby dokładnie przyjrzeć się temu jajnikowa. Dziś zrobiłam CA125-21,45
HE4 -32,3
ryzyko 2,8% przed menopauza
ryzyko 9,7 po menopauzie
Jak mam rozumieć te wyniki. Bardzo się boje😢
Czarownica, ja też. Chyba mi więcej nie trzeba. Kiedyś podczytywałam inne fora, ale doprowadzały mnie do rozstroju nerwowego. Wpadałam w panikę, gdy czytałam szczegóły o wznowach itd. Wiem, że to temat od którego nie uciekniemy, ale nie umiałam się dłużej umartwiać więc zrezygnowałam.