Hej, hej!!! Cieszę, że mogłam choć w ten sposób pomóc. Moja operacja trwała ok. 6 godzin. 6 dni po zabiegu byłam na OIOMie. Ma się dużą bliznę w kształcie znaku mercedesa. W dwóch miejscach na brzuchu miałam podłączone dreny, do tego cewnik i sondę przez nos do żołądka, czyli łącznie ma się 4 woreczki :-), z którymi trzeba spacerować po korytarzu. Wszystko to jest zakładane jeszcze na bliku operacyjnym jak pacjent śpi, więc niczego nie czuje. Bólu nie czułam żadnego, ponieważ obstawiono mnie silnymi środkami przeciwbólowymi, m.in. morfiną, po której miałam urojenia :-( Kilka razy w ciągu dnia sprawdzają poziom cukru (co przy ingerencji w trzustkę jest ogromnie ważne).Na drugi dzień po operacji trzeba samodzielnie doczłapać do łazienki, zeby na siedząco się umyć. I powiem Wam, że mimo iż człowiek czuje się strasznie słaby, to o dziwo jest w stanie wykrzesać z siebie tyle sił, by do tej łazienki dojść. Przez te wszystkie dni na OIOMie nie dostaje się ani jedzenia, ani picia, nawet kleików. Podczas pobytu na OIOMie często spadała mi hemoglobina i dlatego miałam dwa razy podawaną krew. Często też gorączkowałam, nawet już po powrocie do domu niejednokrotnie budziłam się w mokrej pościeli. Generalnie, tak jak już pisałam, żadne bóle mi nie dokuczały, tylko byłam bardzo, bardzo osłabiona i nie mogłam za dużo jeść, bo nie miałam apetytu (kubek zupy to był wielki sukces). Spacery, nawet krótkie, bardzo szybko mnie męczyły. Jeśli chodzi o dietę, to nie jem niczego smażonego, niczego tłustego, czekolady, nie piję napojów gazowanych, alkoholu, nie przyprawiam potraw pieprzem, octem spirytusowym. Zastępuję to cytryną lub octem winnym. Mięsa przygotowuję albo na parze, albo w piekarniku zawinięte w folię aluminiową, albo duszę na niewielkiej ilości oliwy z oliwek. O Vilcacorze słyszałam. Wspomaga się nią jedna znajoma, która ma nieoperacyjnego guza trzustki (z dobrym efektem). Ja piję sok z owocu noni, zioła tybetańskie, tabletki sylicynar i nutri-drinki. Jendak zaraz po operacji polecam tylko nutri-drinki, a całą resztę można wprowadzić pózniej, jak mąż już dojdzie do sił.