Rak jajnika

14 lat temu
Zachorowałam w lipcu tamtego roku.Był to szok,do konca nie wierzyłam,ze mnie to spotkało.Zaczęło sie nagle.Całe zycie zdrowa jak ryba.Póżno,jak zwykle przy I ttym raku pózno.I tutaj zaczyna się moje forum.....Dlaczego tyle krzyczy się o raku piersi,o raku szyjki macicy,a o raku jajnika nic.Mamy profilaktyczne badania cytologiczne,mamografię,a o badaniu CA 125 nikt nam nawet nic nie mówi.Przecież o raku jajnika mówi się(dzisiaj to wiem)"cichy zabójca".Dlaczego ma tak znikomą wyleczalnośc.......Jego wykrywalnośc jest w 3,4 stadium,wiadomo co to znaczy.....Nikt nam kobietom nie mówia by profilaktycznie badac sobie krew,bo to jest jedyna szansa aby uchwycic go szybciej.I wbrew pozorom choroba ta nie dotyczy kobiet tylko po40-tce.Umierały przy mnie dziewczyny,które miału niespełna 20-cia lat.Czy na prawdę w naszym kochanym kraju nie możemy zrobic nic,aby uświadomic przynajmniej kobietom co może im grozic?Ja przeszłam cięzką operacje,dzisiaj jestem zdrowa i wierzę,że tak zostanie.Wiem,że to moja siła mnie pcha do przodu.Tej siły życzę każdemu
26202 odpowiedzi:
  • 6 lat temu

    kiedys pisalas ze usunieto 70 procent?

  • Midi ja też reaguję tak samo jak Ty, zawsze najgorsza i najczarniejsza wersja, jak jest ok to się bardzo cieszę ale zawsze jestem przygotowana na najgorsze taki mój pesymizm, który na szczęście nie zawsze się sprawdza.  MW moja mama też ma depresję, która teraz przy chorobie się nasiliła i to bardzo, jest pod opieką psychiatry i bierze psychotropy które trochę pomagają ale szału nie ma.

    Wpis edytowany dnia 15-12-2017 20:18 przez basik77
  • 6 lat temu

    kotka to nie tak. Moja mama miala wyciete wszystko w czasie operacji co bylo widac. Tylko u niej gadzina poszla troche inna droga bo w brzuchu strasznego spustoszenia nie bylo tzn jelita watroba wyrostek sledziona itd. czyste, a poszlo na wezly chlonne najdalej nadobojczykowy i w plucach guzki podejrzane o meta. Po chemii w plucach calkowita regresja a te wezly pozmniejszaly sie o 70% powiedziano nam ze tak ma byc i nie dano skierowania na pet. A teraz lekarz mowil ze marker w normie TK czyste wiec za 3 tyg. dalej avastin marker i obserwujemy.

  • Midi u mojej Mamy marker wzrastał podobnie, najpierw po kilka a potem wystrzelił o 100, a teraz jest ok 280 Tomografia najpierw czysta, a później ślad płynu w opłucnej, a przy kolejnej tk już woda w opłucnej. Byłam u kilku lekarzy i powiedzieli, że nie będzie błedem jeśli nie podamy teraz chemii choć podejrzewają że to robal sieje coś przy tych płucach bo skąd ta woda? Póki woda nie powoduje duszności można jej nie ruszać. Dzisiaj zrobiłyśmy badanie PET i czekamy na wyniki pewnie do Świat nie przyjdą:-( Nie chce Cię straszyć tym co napisałam, tylko trzymaj rękę na pulsie i rób nawet co mieisąc poziom markera- nawet prywatnie. Jeśli będzie rósł możesz się postarać o badanie PET-jeśli nie u siebie w mieście to w innym tak jak my to zrobiłyśmy.  Ale dopóki marker nie przekracza normy, a w tk nie ma nowych zmian cieszcie się Świętami i sobą bo to najważniejsze aby być razem i czuć szczęście. Wierzę, ze nasze Mamy dadzą radę z tymi robalami i wiele lat przed nimi. Buziaki wielkie.🙂

  • 6 lat temu

    Basik77. Moja mama tez ma depresje (albo dwubiegunówke, zalezy kto diagnozuje)..ale najgorsze poza tym ze zapada sie w sobie to fakt ze przestaje jeść cokolwiek i pic...kazdy kęs i łyk to proby a ona i tak jsk polknie to za 10 minut zwymotuje...a ja patrze jak niknie, przestraszona moja mamusia....zawiozlam ja do szpitala na psychiatire bo balam sie odwodnienia no i tego zeby sie nie zglodzila. Tam wiem ze podadza chociaz kroplówki...moze porozmawia z psychologiem. Mnie trudno bylo czymkolwiek ja zainteresować. Byla stale senna w takim stuporze...chwilami tyllo sie umiechala  ....serce mi sie lamie. Ake rozumiem ze ta choroba to bunt chyba na raka...nie wiem zresztą. Ona sama w domu nie mogłaby zostać bo juz na pewno nic by nie zjadla ani pila. A jak tu zrobic zeby z nia byc 24 godziny. Tak przez ten tydzien dzialalam...ale tez to moze ja przytlaczac noa i nie ukrywa ze dla mnie to tez duza trudnosć bo w zasadzie patrzysz na najblizsza osobe ktora cierpi i nic nie mozesz zrobic.. nie znajduje slow pocieszenia....wciaganie do jakiejkolwiek rozmowy ja nie interesowało...

  • 6 lat temu

    Midi i Ania walcze o mame, jak wasze mamy reagują na podwyźszone markery? Jak mozna im ulzyc w tym stresie?  Pewnie malymi przyjemnościami? Mamy tez nie mieszkaja sama to jest wiele innych bodźców zeby moze nie myślaly o najgorszym...ale modle sie i myśle o Was

  • 6 lat temu

    MW, największy wpływ na swoje reakcje kiedy rośnie marker czy dzieje się coś złego ma sam chory. Wiem po sobie. Mój mąż i syn wszystko bardzo przeżywali a ja starałam się wynajdować sobie  najróżniejsze zajęcia żeby nie myśleć. Najważniejsze to nie leżeć i nie myśleć tylko coś robić, choćby czytać czy rozmawiać, zajmować się  domem i swoim hobby, no i nie izolować się od ludzi. Wiem jak to jest z depresją, wiem jak potrafi dopiec i trudno tu coś doradzić. W trakcie leczenia byłam w dobrej formie, bo pewnie zmobilizowałam wszystkie siły aby dodatkowo nie dołować bliskich. Przy tym depresja przychodzi i odchodzi, moja akurat w trakcie choroby odeszła. Widziałam, że dziewczynom pomagał kontakt z pacjentkami poznanymi w szpitalu - wspólne doświadczenia i wzajemne wsparcie. Bardzo bym chciała Ci jakoś pomóc, ale wiem po sobie, że osobę w depresji ciężko zaktywizować. Spędzaj z mamą jak najwięcej czasu i spróbuj rozruszać a drobne przyjemności jak najbardziej. Z całego serca życzę mamie poprawy.

    Wpis edytowany dnia 16-12-2017 06:23 przez tatmag
  • 6 lat temu

    Ania nie straszysz, ja doskonale zdaje sobie sprawe z tego co to najprawdopodobniej oznacza. Z badaniem markera to nie ma problemu bo lekarz zleca go przed kazdym podaniem avastinu wiec co 3 tygodnie jest nowy. Jak wyskoczy mocno to bedziemy tez meczyc o pet ale u nas to jest porazka sie doprosic. Zobaczymy bedziemy kombinowac. 

    kotka chcialam sie jeszcze odniesc do tego co napisalas o czekaniu. Teraz to chyba perspektywa sie zmienia jak czlowiek widzi wlasnie rosnacy marker i zaczyna do niego dochodzic ze to choroba przewlekla i im wiecej dni tygodni bez widocznych zmian i chemii tym lepiej. Ogolnie chodzi mi o to ze chyba trzeba zmienic myslenie i nie gryzc palcow ze stresu w wyczekiwaniu na jakies konkrety tylko korzystac bo lepszego czasu niz te przerwy w leczeniu moze nie byc. Nie wiem chyba zawile to napisalam ale moze mnie zrozumiecie :)

    Jak mama reaguje na rosnacy marker? Otóż moja mama wmówiła sobie,ze ten marker jej rosnie na pewno z innego powodu ze moze sie wahac itd. Przynajmniej takie podejscie bylo wczoraj. No to jej naa sile nie sprowadzam na ziemie. 

  • Tatmag, Aniu-  pięknie napisałyście, o tym, żeby cieszyć się chwilą, tym co jest.. mimo tego, jak jest, bo liczy się tu i teraz. liczą się chwile...  nie wolno o tym zapominać, nie wolno się zapomnieć w chorobie i patrzeć tylko z takiej perspektywy, to jest bardzo ważne, bardzo trudne, ale ważne, bo życie jest tu i teraz.......  i trzeba o tym pamiętać, nie patrzeć tylko w jednej perspektywie..  Jestem z Wami kochane. trzymajcie się cieplutko, niedługo Święta..  zróbmy, co możliwe, żeby były wyjątkowe, bo tu i teraz ..

  • 6 lat temu

    Jak nie moge spac to czytam to forum...to jest troche jak książka ...trochę smutno ale i optymistycznie. Mama od piątku jest w szpitalu, bo przez ten brak apetytu, picia i straszna apatię balam sie ze się odwodni. Do tego skoki ciśnienia. Mamy nastawienie jest tak negatywne, ze boję sie ze to nie tyle może hamować powrót do zdrowia ale i przyspieszyć chorobę. We wtorek sama pojade po wyniki histopato. (Mam nadzieję ze skoro jestem córką i mam upowaźnienie to nie będzie problemu). Mama boi się chemii, utraty włosów...a to wszystko zna, bo jej siostra przechodziła to 2krotnie...no ale każdy ma inną konstrukcję. Ja przed wtorkiem w totalnym napięciu..jasne ze cudów się nie spodziewam. Najbardziej mnie martwi podejscie mamy i jej totalna rezygnacja...niestety mama jest sama, nie mam rodzeństwa więc oczywiste że wszystko piętrzy się na mnie...mam nadzieję ze mama wyjdzie ze szpitala przed świętami. Mam też nadzieje ze bedzie rozmowa z psychoonkologiem...moźe on znajdzie jakieś argumenty. Myślę ze chemia to szansa, ale jak depresja a raczej jej przejawy wyniszcza organizm, to jak zscząć chemię. Idą Świeta, może coś pozytywnego się zadzieje? Macie rację drogie Forumowiczki trzeba łapać każdą miłą chwilę i cieszyć się z najmniejszrgo miłego gestu drugiego człowieka.



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat