od 2015-10-29
ilość postów: 13
Ktoś mnie pytał tak tata był po radykalnej, cierpiał rok, miał dwie nefrostomie efekt spieprzonej operacji na onkologi w Bydgoszczy, Był pełny nadziei nie chciał mówić o swojej chorobie, ale bardzo cieriał. Chemia go zabiła osłabiła Tk pokazało ze jest czysto PET pozbawił wszelkich złudzeń to był koniec.Nawet nie pamietam jak minela zima wiosna lato jesien ,zaczeły się Bóle rąk nóg barku.Opuchlizna spowodowala że spał w pozycji siedzącej kiwając się na boki a mi pękało serce. W ciągu tygodnia przestał chodzić, jeść pić i umarł, w swoim domku otoczony rodziną na naszych rękach.Kiedy już będzie źle nie wołajcie o pogotowie nie zabierajcie bliskich do szpitala, pozwólcie im odejść w spokoju, nie podtrzymujcie na siłę, Bo bardzo cierpią a my razem z nimi. Kocham Cię tato (*)
"Żal że się za mało kochało Że się myślało o sobie Że się już nie zdążyło Że było za późno "
Mi też nikt nie powiedział wprost że taty nie da się już uratować, dopiero na ostatniej wizycie lekarka stwierdziła że nie ma jakieś konkretnej celowanej chemii w raka pecherza w zaansowanym stadium G3 i wiedziała że mu nie pomoże , gdybym wiedziala to nie wiem czy decydowalibysmy się na chemie, przez którą był w szpitalu 3 miesiące bo miał kilka seps. Tata miał rezonans magnetyczny był czysty w lipcu a w sierpniu już przerzuty do pluc kości talerza biodrowego.Ja wiem, że jest ciężko, ale czasmi trzeba pogodzić się z tą myśla że rokowania są też niepomyśle.
Niestety mój tata już w fazie terminalnej choroby miał okropne obrzęki nóg, jąder i nie było to spowodowane chemią ale, licznymi rozsianymi przerzutami do kości i weźłów chlonnych. Czasami trzeba się pogodzić z tym co nieuchronne