od 2019-04-22
ilość postów: 40
Dzień dobry,
Aisogg myślę, że wszystko ogarniesz, bo jak nie my to kto :) Jeżeli chodzi o zaświadczenie o stopniu niepełnosprawności to my to ogarnęliśmy jeszcze przy końcówce chemioterapii. Mąż poszedł do MOPS-u, zabrał wszystkie wnioski, lekarka onkolog wypisała nam dokumenty, pozostałe wnioski sami i potem dostał wezwanie na komisję, która bez żadnego problemu przyznała Mu znaczny stopień niepełnosprawności. Trwało to u nas około miesiąca i teraz już wpływa nam 182 zł. Kończy nam się tez już L4 i jestem na etapie załatwiania dokumentów do ZUS na świadczenie rehabilitacyjne ale to już nie jest takie proste :( Miałam problem u urologa z poradni żeby to wypisał i trochę problemów w firmie, że wypisali taki dokument "wywiad zawodowy" ale już widać zielone światło.
Joasiu rzeczywiście w Waszej sytuacji ciężko patrzy się na taki wynik, kiedy widać, że Mama miała takie szanse. Ale niestety życie bywa takie okrutne. Myślę o Tobie ciepło.
A u nas znowu armagedon... w czwartek odebrałam męża ze szpitala a już w środę znowu tam wylądował. Mega wysoka gorączka (nawet miał 40 stopni). Okazało się, że tym razem sondy założone w stomii są niedrożne i trzeba coś z tym robić. Zaraz w środę Mu to robili tzn. sondę z lewej nerki wyjęli a prawą włożyli nową. Niestety lewa strona nie podjęła pracy i musieli jednak założyć a prawa znów się zatkała. Dzisiaj z rana znów był na bloku i robili tę prawą stronę. Zobaczymy co będzie.
Czuł sie źle juz od wtorku i zawiozłam go na Izbe Przyjęc ale tylko zbadali, zrobili badania, CRP miał 60, przepisali antybiotyki i do domu. Popołudniu niczym nie mogłam zbić gorączki, nawet mrożonkami go okładałam. A w środę mielismy te wizytę poszpitalną u urologa (notabene szefa poradni urologicznej w Chorzowie) i jak on go zobaczył to natychmiast skierowanie na oddział. Jeżeli chodzi o wyniki to powiedział, że gad był tylko w tym jednym miejscu, reszta jest ok i "będzie Pan żył". Niestety nie mogłam pogadać z tym urologiem nic więcej bo to mega wstrętny, bezczelny typ i nawet doprowadził mnie do łez. W tym samym dniu mieliśmy też wizytę u Pani onkolog ale niestety nie udało sie dotrzeć ze względu na pilny szpital i tak naprawdę dopiero jak do niej pójdziemy to mam nadzieję, że wytłumaczy mi ten cały opis histopatu. Nie czuję jeszcze jakieś mega ulgi po tej informacji bo po prostu nie wierzę temu doktorowi. A opis mamy całkiem inny niż Joasia.
Wyobraźcie sobie, że poprosiłam go o wypisanie zlecenia na sprzęt i wypisane zaświadczenia do ZUS na to świadczenie rehabilitacyjne i kategorycznie mi odmówił bo nie ma czasu. Mówię Mu, że za chwile nie będziemy mieli za co żyć, bo kończy się L4 i go o to proszę. On nic. Potem prosze go jeszcze o poprawienie recepty, którą dzień wcześniej na izbie wypisali mi na 100% (gdzie były antybiotyki refundowane) a on tak się zacietrzewił, że powiedział do mnie: "proszę Pani w dzisiejszych czasach to trzeba mieć pieniądze żeby się leczyć". Po tej informacji pękłam i zaczęłam tak szlochać w gabinecie, że się zlitował i receptę wypisał. Normalnie muszę to napisać: takiego skurwysyna dawno nie spotkałam na swojej drodze. Słowa empatia to chyba nigdy w życiu nie słyszał. Mam nadzieję, że karma kiedyś do niego wróci. Chodzimy tam z mężem oczywiście do gabinetów prywatnych ale do innego lekarza. Niestety do poradni też trzeba chodzić żeby dostawać te wszystkie skierowania i wyniki. I tym oto sposobem nie jestem na razie w stanie cieszyć się z wyniku.
Ale sie Wam wyżaliłam, bardzo tego potrzebowałam. Zastanawiam sie tylko czy go wymieniac z nazwiska ale trochę sie boję w dzisiejszych czasach. Tylko z drugiej strony nie opisuje tu żadnej nieprawdy tylko stan faktyczny.
Pozdrawiam wszystkich zza biurka, bo ja dziś w pracy
Witam wszystkich,
Dawno się nie odzywałam ale było mega ciężko z czasem, a wieczorem padałam po prostu na twarz. Praca, szpital, dziecko, dom trochę tego było. Wczoraj odebrałam dopiero męża ze szpitala a dziś mam ciut luźniej w pracy i piszę.
Mąż w sumie był w szpitalu 11 dni, dłużej niż po operacji bo wtedy był 10 dni. Gorączka ustąpiła w miarę szybko, podali celowany antybiotyk, który chyba był trafiony w 100%. Chłonka cały czas spływała do worka i dopiero w tę środę wyjęli Mu dren, a w czwartek wypuścili. Opatrunek troszkę podmaka co znaczy, że coś tam jeszcze wypływa, ale w sumie to dobrze, że na zewnątrz a nie znowu zostaje w środku. Ogólnie czuje sie ok, tylko odczuwa ból zawsze na wieczór i do spania bierze przeciwbólowe. Jeżeli chodzi o bakterię, to okazało się, że jest nosicielem salmonelli i teraz musimy uderzać z tym do rodzinnego. Jak czytam to można to nosić w sobie przez długie lata, ciężko to wytępić z organizmu. Objawów nie ma żadnych. Kurczę zawsze musi coś wyskoczyć :(
Jacku ważna ta Twoja rocznica, mam nadzieję, że my też będziemy mogli o takich pisać.
Aisogg trzymam kciuki za ogarnięcie tematu dojazdu na chemię i mam nadzieję, że te polipy nie przyniosą żadnych negatywnych informacji.
Ado może przy okazji jakiejś wizyty u rodzinnego zapytać o tę kartę Dilo, czy gdzieś to zgłaszać czy po prostu zostawić?
Aha u nas jeszcze problem z workami, prawie codziennie podciekają i się odklejają. Wczoraj podkleiłam dodatkowo takim pierścieniem uszczelniającym i zobaczę co będzie dzisiaj. Mąż się trochę denerwuje z tego powodu. Zastanawiam się jeszcze nad pastą stomijną, używa ktoś?
Pozdrawiam
Witam wszystkich
Ado mega się cieszę, że u Twojego taty dobre wieści i cała rodzina się raduje. Oby więcej takich dobrych informacji na tym forum.
Reja dobrze, że tato stara się żyć normalnie w tej trudnej sytuacji, mam nadzieję, że uda Wam się ogarnąć temat tych worków oraz uzyskać potrzebne dokumenty od lekarza.
Aisogg jeżeli chodzi o chemię to lekarze na bieżąco monitorują co się dzieje z pacjentem i jak reaguje organizm, mój mąż pierwotnie miał zakładany schemat: podanie główne, za tydzień dolewka i za kolejny tydzień druga dolewka. Tak miał wyglądać cykl. Jednak po pierwszej dolewce odporność tak spadła, że zrezygnowali z tej drugiej dolewki i cykl miał tylko 2 tygodnie. Takich cykli miał w sumie 4. Zobaczymy jak u Was to pójdzie. Dobrze, że tato nastawiony bojowo.
Joasiu miło Cię "usłyszeć", jak sobie radzisz?
Ta cisza ze strony Marysi też mnie przeraża, tak jak pisze Heniek ąż strach zapytać głośno.
Jacku dziękuje za Twoje odwiedziny, nawet nie pomyślałam, że dotrzesz do Tomka, bo trzeba było się Go naszukać. Jesteś wielki!!!!! Słuchajcie Jacek to mega pozytywny człowiek i jeszcze większa "gaduła" niż można to wyczytać z Jego wypowiedzi. Takich ludzi nam trzeba (mam nadzieję, ze się nie obrazisz za tę gadułę :) ). Super było się spotkać i mam nadzieję, że uda się kontynuować naszą znajomość jak tylko mąż dojdzie już do ładu składu. Rzeczywiście mamy do siebie bardzo blisko. Ogromnie ważne jest to wsparcie, które dostajemy tu na forum, a jak jeszcze udaje się nawiązać kontakt osobisty to już w ogóle. Dziękuję za wszystkie cenne rady i wskazówki. Jak jutro pojadę to musze Mu przeczytać o tych barwach indiańskich bo o tym zapomniałam.
U nas sytuacja wygląda tak: mąż od środy leży na izolatce ponieważ podejrzewają jeszcze jakąś bakterię prawdopodobnie z układu pokarmowego. Jest to na razie podejrzenie ale z normalnej sali przenieśli Go do izolatki. Na dokładne wyniki musimy jeszcze poczekać kilka dni. Ogólnie czuje się dobrze, od dwóch dni ma już takie normalne temperatury tzn. około 37 stopni ale cały czas podają Mu antybiotyki. Niestety jeżeli chodzi o ten obrzęk limfatyczny to cały czas spływa ta chłonka do cewnika, zobaczymy co lekarze będą mówili w przyszłym tygodniu. Psychicznie już jakoś lepiej u niego. Cały czas jednak nie może się pogodzić z taką znieczulicą wśród pielęgniarek, wszystko jest "zaraz", a już hitem jest to, że do tej pory żadna pielęgniarka nie była w stanie profesjonalnie pomóc przy zmianie worka, który niestety dwa razy już przeciekł a ja nie mogłam wtedy jechać do szpitala. Wygląda na to, że tylko oddziałowa to potrafi. Mąż im mówi co one mają robić, co zastosować, w jakiej kolejności etc. Jedna Mu powiedziała, "pan jest taki wyedukowany może sam by sobie pan zmienił". On niestety tego jeszcze nie robił sam ale przecież to dopiero 3 tygodnie od operacji. Jak ostatnio zobaczyłam jaki otwór wycieły to ręce mi opadły, był tak z 1,5 cm większy od stomii, mocz miał bezpośredni kontakt ze skórą. Ja staram się robić to według zaleceń, żeby nie doprowadzić do jakiegoś zapalenia czy problemu ze skórą a tu takie rzeczy. Innym razem jak mu pielęgniarz przykleił worek to jak za godzinę byłam w szpitalu to już był odklejony, mocz spływał na prześcieradło a mąż był w stanie wyższej konieczności zrobienia komuś krzywdy :). No ale cóż, chyba wszystkiego trzeba doświadczyć.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
Reja jeszcze taki link ze strony Convatech https://www.convatec.pl/. W połowie strony jest wszystko fajnie wyjaśnione w artykule
Majka i Enni pieknie dziękuję za wyjaśnienia odnośnie obrzęków. Mąż dzisiaj ma założoną sondę i ściągają to cholerstwo. Niestety jest bardzo słaby i wciąż gorączkuje, dzisiaj podobno było nawet 40 stopni, zobaczymy co będzie jutro.
Jacku dzięki za wyjaśnienie, umknęło mi kompletnie, ze masz takie sondy. Co do spotkania wysłałam priv
Reja miło słyszeć, że tato dobrze znosi chemioterapię, oby tak dalej. Co macie podawane i w jakich cyklach? Co do worków to my też zaczęliśmy używać 1-częściowych Brauna i na razie jest ok, też mamy przecieki ale tak po około 2,5 dnia. Niestety nie mamy na razie "na zbyciu" :( Wyczytałam w necie, ze zgodnie z ustawą z dnia 9 maja 2018 o szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności o ilości potrzebnego sprzętu decyduje osoba wystawiająca zlecenie. Może wydrukuj takie info tacie i jak pójdzie do lekarza po zlecenie to niech poleci tą ustawą i lekarz już Go nie potraktuje ot tak, tylko zobaczy, ze pacjent coś tam wie. Czy tato ma także orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności? Mój mąż już takie orzeczenie ma.
Bogda0707 trzymam kciuki w takim razie za dalszą walkę.
Dobry wieczór,
Jacku czy Ty nadal w Urovicie? Jeśli tak to na którym odcinku, I czy II i jaki pokój? My niestety od dzisiaj też walczymy na oddziale, mąż jest na odcinku I. Gdybyś jeszcze był to chętnie Cię jutro odwiedzę jak będę z wizytą.
U męża pojawiła się jeszcze gorączka i jak się okazało jest obrzęk limfatyczny w miejscu pęcherza. Lekarz natychmiast zadecydował, że potrzebna jest hospitalizacja i wdrożono już dwa antybiotyki, które zobaczymy czy zadziałają. Jeżeli nie to ma być punkcja. Na razie nie wiem co to wszystko oznacza, muszę iść na rozmowę do lekarza. Czy takie obrzęki często się zdarzają? Jak z Waszymi doświadczeniami w tym temacie?
Ada my mamy wizytę poszpitalną wyznaczoną na 19 czerwca i wtedy dopiero mamy się dowiedzieć wyników z histopatu. Strasznie długo mamy na to czekać, próbowałam coś wyciągnąć wcześniej ale wszyscy mnie zbywają tzn. panie w statystyce jak odbierałam wypis i pani koordynatorka od karty dilo.
Ado mam nadzieję, że Wasze wyniki będą w porządku i kamień z serca będzie mógł spaść. Trzymaj się
Bogda07047 dziękuję za Twoje słowa, muszę to koniecznie przeczytać mężowi.
Pozdrawiam Wszystkich