Większość ludzi pytanych o to, czy chcieli by znać stan swojego zdrowia, gdyby było ono istotnie zagrożone odpowiada twierdząco. Czy odpowiedzieli by inaczej gdyby wiedzieli o chorobie? Tego nie wiemy. Trudno jest jednak znaleźć powód decydowania za innych w ich sprawach. Osoby starsze czy w wieku senioralnym oraz osoby psychicznie słabe i skłonne do załamywania się mają takie samo jak inni prawo decydowania choćby o tym, jak przeżyją skrócony przez chorobę czas, resztę swojego życia.
Troskę i ochronę można wyrazić przez sposób rozmawiania, poprzez danie czasu na oswojenie się z nową sytuacją, cierpliwe odpowiadanie na powtarzające się te same pytania, przez wyrażanie serdeczności i wspieranie w każdych okolicznościach w miejsce patriarchalnego, wyrażonego w przekonaniu „wiem lepiej” czy „chodzi mi wyłącznie o jej/jego dobro” decydowanie za chorego o tym czy i co powinien wiedzieć.
Trudno też oczekiwać, że nie poinformowany chory zgodzi się na pobyt w szpitalu oraz obciążające czy okaleczające leczenie, do którego nie będzie miał motywacji.
Pytanie o samopoczucie rutynowo zadają chorym pracownicy służby zdrowia, a spontanicznie rodzina, przyjaciele i otoczenie poinformowane o chorobie. Dla chorego jest to często bardzo trudne pytanie, na które nie potrafi odpowiedzieć jednoznacznie i krótko. (Podobnie jest z odpowiedzią na pytanie - co słychać?)
Chory pytany wielokrotnie lub często jak się czuje, zaczyna się irytować, odpowiada niechętnie, bywa że ze złością. Gdy nie pytamy jak się czuje, po pewnym czasie zaczyna myśleć, że nikogo nie interesuje stan jego zdrowia. I również nie jest mu z tym dobrze. Niektórzy chorzy nabierając dystansu do sposobu przeżywania przez siebie choroby sami stwierdzają, że nie ma dobrego rozwiązania tej kwestii.
Możemy wybrnąć z tego dylematu, łagodząc pytanie krótkim wstępem, np.: myślę, że wiele osób pyta jak się czujesz i że może to być drażniące. Ja też wolę dowiedzieć się od ciebie jak się czujesz?
Na pewno nie jest wsparciem mówienie, że wszystko będzie dobrze, że nie ma się czym martwić i używanie podobnych sformułowań. Można je zaliczyć do tzw. taniego pocieszania, które często jest przez chorych odbierane jako niezrozumienie lub nawet lekceważenie ich przeżyć czy obaw. Psychiczne wspieranie chorego to niezawodna obecność, gotowość do wysłuchania również gorzkich i trudnych słów, „bycie po jego stronie”, budowanie nadziei i podtrzymywanie jej gdy gaśnie. Chory odczuwa wsparcie wtedy, kiedy może ujawnić swoje myśli i emocje bez obawy o niewłaściwe zrozumienie. Wspieranie oznacza trwanie przy chorym bez względu na przebieg choroby i jego reakcje.
Aby jednak wsparcie było skuteczne musi zostać dane i przyjęte. Gdy chory zamyka się na kontakty, nie chce dzielić się swoimi myślami i przeżyciami, wyraża przede wszystkim swój żal, rozczarowanie i brak zgody na chorobę oraz oczekuje magicznego odwrócenia się sytuacji, najbardziej wytrwale proponowane wsparcie nie przyniesie oczekiwanego rezultatu. Wtedy pozostaje cierpliwe trwanie, oczekiwanie na czas większej gotowości, na choćby mały gest otwarcia na pomoc.
Wielu rodzinom wydaje się, że w chorobie muszą być silne i samowystarczalne. Jest po pułapka. Uszczelnienie granic rodziny i nie dopuszczanie pomocy z zewnątrz grozi wyczerpaniem fizycznym i psychicznym, poczuciem osamotnienia i alienacji, a wtedy niewiele dzieli bliskich sobie ludzi od wzajemnego obciążania się winą, żalem, rozczarowaniem i rozgoryczeniem.
Naturalne jest odczuwanie zmęczenia i słabości. Korzystanie z pomocy przyjaciół, znajomych, specjalistów czy przygotowanych do pomocy służb (psycholog, pielęgniarka środowiskowa, wolontariusze). Walka z rakiem jest zwykle długa batalią, a to oznacza, że potrzebne jest właściwe gospodarowanie posiadanymi siłami i zasobami oraz uzupełniania ich na bieżąco.
Wsparcie kierowane do osób bliskich dla chorego jest pośrednią i bardzo skuteczną formą wspierania samego pacjenta. Rodzinie nie tylko nie jest łatwiej niż choremu, ale często jest trudniej. Opieka nad chorym, zapewnienie właściwej pielęgnacji i wsparcia, a przy tym konieczność zastąpienia w pełnionych wcześniej rolach rodzinnych i społecznych stanowią dla członków rodziny niemałe obciążenie. Podobnie jak zmienia się stan i przeżycia chorego, w jego rodzinie również występują zmiany. Bliscy chorego mają wiele potrzeb w związku z pojawieniem się raka w rodzinie. Mają więcej obowiązków, są więc bardziej zmęczeni – wtedy pomocne może być zastąpienie w niektórych czynnościach (zrobienie zakupów, zajecie się dzieckiem, wyprowadzenie psa, posiedzenie przy chorym).
Gdy bliscy tracą nadzieję i mają negatywne myśli – wtedy pomocne może być wysłuchanie bez oceniania, udzielania „dobrych” rad, zachęcenie by pomyśleli o własnym odpoczynku. Upewnienie, że mają prawo i obowiązek troszczyć się również o zdrowych członków rodziny i o samych siebie.
Można powiedzieć krótko – im więcej autentyzmu i prawdy w relacji międzyludzkiej – tym lepiej. Dla wzmocnienia poczucia bliskości potrzebujemy wiedzieć co myślą i przeżywają bliskie nam osoby. Tak jest w zdrowiu i w chorobie. Udawanie przed chorym, że wszystko jest w porządku, że nic się nie dzieje, gdy rodzina jest zdruzgotana czy załamana sytuacją, staje się komunikatem wyłączającym chorego z dotychczasowego życia rodziny.
Rozmawianie z chorym o własnych przeżyciach, poszukiwaniach, pomysłach czy ich braku, wiąże chorego jeszcze silniej z bliskimi osobami. Jedyną troską rodziny w takich rozmowach powinno być dążenie do podkreślania pozytywnych, optymistycznych akcentów, nawet wyolbrzymiania ich gdy są niewielkie. Znajomość nastawienia i przeżyć bliskich osób zachęca chorego do większej mobilizacji, zmniejsza poczucie bycia ciężarem, utrwala lub buduje partnerstwo wobec trudnego dla wszystkich doświadczenia życiowego.
Gdy życzenia są możliwe do spełnienia i mogą przyczynić się do lepszego samopoczucia, to warto je spełniać.
W przewlekłej chorobie bardzo często ma miejsce duża koncentracja chorego na sobie, a niekiedy nastawienie egocentryczne. W takim stanie chory nie odróżnia swoich rzeczywistych potrzeb od zachcianek czy fanaberii i z jednakową siłą domaga się ich zaspokojenia. Wtedy dobrze się dzieje, gdy rodzina jest świadoma które życzenia spełnia ze względu na chorego i jego stan, a które ze względu na siebie i uchronienie siebie przed poczuciem winy. Uzyskanie takiego wglądu we własne odczucia i motywy ułatwia bez niepotrzebnych emocji zaspokajanie potrzeb chorego, radzenie sobie z jego zachciankami i zachowanie spokoju.
Jeśli ten temat inicjuje chory, który odczuwa potrzebę porozmawiania o swoich obawach albo życzeniach dotyczących śmierci czy pogrzebu, to zdecydowanie należy podjąć temat. Uciekanie od tematu śmierci nie tylko nie spowoduje, że temat zniknie, ale upewni chorego, że jest to temat tabu i pozostawi go samego z myślami o śmierci czy obawami z nią związanymi.
Jeżeli chory, również w stanie terminalnym, nie podejmuje tematu umierania i śmierci należy mu na to pozwolić, nawet gdyby miało to później wywołać problemy rodzinne czy spadkowe.
Gdy choremu i rodzinie trudno jest podjąć temat śmierci, a istnieje taka potrzeba po obu stronach, wtedy można zwrócić się o pomoc do przygotowanych pracowników opieki paliatywnej i hospicyjnej.
W przypadku osoby bliskiej dotyk z pewnością może dodać otuchy i podobnie jak przed chorobą świadczyć o serdecznych uczuciach. Ostrożność należy zachować gdy istnieje ryzyko sprawienia bólu. Dlatego u chorych z bólem (po operacji, przy zmianach popromiennych, przy miejscowej przeczulicy itp.) warto sie upewnić, czy dotyk nie będzie nieprzyjemny i pozostać w bliskości umożliwiającej inicjatywę choremu.
Niekiedy chorzy poddają otoczenie specyficznej próbie, testowi, sprawdzając czy zdrowi nie obawiają się zarażenia nowotworem, czy nie okażą obrzydzenia, wstrętu. Dotyczy to uścisku ręki, dotykania tych samych przedmiotów, częstowania jedzeniem i podobnych zachowań.
Osoba chora na raka nie jest niebezpieczna dla zdrowego otoczenia, również w przypadku stosowania radioterapii. Jedyny wyjątek stanowi zastosowanie brachyterapii, czyli umieszczenie w celach leczniczych źródła promieniowania w ciele chorego. W trakcie jej trwania kontakt z chorym jest niewskazany.
W chorobie, podobnie jak w zdrowiu potrzebne jest planowanie przyszłości. Nie ma powodu, by rozmowy na ten temat ograniczać, powstrzymywać chorego w projektowaniu przyszłości. Nie sprawdza się snucie „w imieniu chorego” przesadnie odległych planów i zachęcanie do angażowania się w nie. Więcej dobrych doświadczeń dostarcza planowanie uwzględniające zróżnicowaną perspektywę czasową, które stwarza możliwość realizacji planów i na ich bazie tworzenie nowych, wspieranie ich marzeniami i wyobraźnią.
Pozwolić na ich wyrażenie bez powstrzymywania i hamowania wypowiedzi. W ten sposób chory ubierze w słowa nie wyrażone wcześniej lęki i obawy, a my dowiemy się w jakiej dziedzinie potrzebuje wsparcia i pomocy.
Sformułowania drastyczne, przewidujące niekorzystne zdarzenia mogą być prowokacją adresowaną do otoczenia w celu upewnienia się co inni wiedzą i myślą o stanie chorego. Pesymizmu w wypowiedziach nie powinno się ignorować. Można zadać bardziej szczegółowe pytania, prosić o uzasadnienie, wyjaśnienie, a następnie podzielić się własnym bardziej optymistycznym przekonaniem lub wspólnie poszukać jaśniejszych stron sytuacji.
Intencją rozmówcy nie powinno być dążenie do „zagłaskania” tematu lecz doprowadzenie do większej rzeczowości. Aby być dobrym rozmówcą i zachować spokój podczas poruszania takich tematów, warto znać własne rzeczywiste przekonania i obawy.
Odczucie bólu ma bardzo indywidualny charakter i zależy od indywidualnego progu wrażliwości bólowej. Poza odczuciem cielesnym posiada wymiar psychologiczny wywiera wpływ na przebieg wszystkich procesów psychicznych – od możliwości skupienia się i myślenia do emocji i gotowości do działania. Największe skutki psychiczne wywołuje ból przewlekły i nawracający.
Ból, który nie ma znaczenia sygnałowego, to znaczy taki, który nie wymaga poszukiwania przyczyny, ponieważ jego źródło jest znane, powinien być łagodzony i usuwany. Nie należy lekceważyć skarg dotyczących przeżyć bólowych ani polemizować z doznaniami chorego. Na każdym etapie leczenia choroby nowotworowej warto zadbać o komfort życia chorego i korzystać z poradni leczenia bólu lub pomocy poradni terapii paliatywnej czy hospicyjnej.
Dla bardzo wielu osób możliwość uzyskania informacji o raku ze stron internetowych jest ogromnym udogodnieniem. Z wiadomościami dostępnymi w Internecie, a zwłaszcza na różnych tematycznych forach jest podobnie jak z korzystaniem z tradycyjnie wydanej literatury – można znaleźć sprawdzone rzetelne informacje i sensacyjne doniesienia. To, z jakich informacji korzystamy zależy od naszej umiejętności selekcjonowania i wyboru wiarygodnego źródła.
Fora internetowe umożliwiają wpisywanie sądów i opinii wysoce osobistych, czasem zgeneralizowanych i podanych w sposób dyrektywny jak „prawdy objawione”. Dla autorów są okazją do odreagowania własnych emocji. Czym będą dla czytelnika zależy od jego trzeźwego osądu i osobistej podatności na sugestię czy krytycyzmu w stosunku do słowa napisanego.
Witam. Mam 38 lat na poczatku tego roku zdjagnozowano u mojej mamy raka jajnika. Moja babcia jak rowniez prababcia mialy raka piersi a potem raka jajnika w wyniku czego obie zmarly przed 55 urodzinami. U mojej mamy przeprpwadzono badanie genetyczne i potwiedzono mutacje w genie BRCA1. Ja sama rowniez poddalam sie badaniom genetycznym, byl to caly panel genow. ( badanie bylo przeprowadzane na grupie 600 osob) Moj wynik byl negatywny. Czy jest mozliwosc ze moj wynik byl bledny? Czy nie ma takiej mozliwosci i moge byc pewna za mama mi nie przekazala wadliwego genu? Z gory dziekuje za odpowiedz. Pozdrawiam
Jest możliwe że nie odziedziczyła Pani mutacji po mamie.
Witam, moja mama choruje na raka pluc do lutego tego roku. W chwili obecnej mama jest po 5ciu chemiach i lekarze sie juz poddali. Czekamy wiec wszyscy na to kiedy nadejdzie koniec. Mama nie moze prawie mowic, co najwyzej szeptac niezrozumiale, stracila 20 kg. Z lozka z mala pomoca jeszcze wstaje i jest swiadoma tego co sie wokol dzieje. Jak dlugo to potrwa, tego nikt nie wie.
Problem jaki mam ja to strach i paraliz przed wizyta w domu. Mieszkam z moja rodzina za granica i po prostu boje sie mame zobaczyc taka schorowana. Nawet nie chce sobie wyobrazac jak mama teraz wyglada. Jednak za 2.5 tygodnia mam leciec do Polski (wyjazd planowany jeszcze w styczniu czy luty kiedy jakas nadzieja jeszcze byla) i moj tata, ktory sie opiekuje mama liczy na to, ze ja pomoge przy opiece. Nie wiem co mam robic. Mimo, ze juz kilkikrotnie podejmowalismy temat mojego przyjazdu i mojego strachu i obaw moja siostra i tato nie sa w stanie zrozumiec, ze ja po prostu nie chce tam jechac i widziec mamy w takim stanie. Mama byla u mnie na ostatnie swieta Bozego Narodzenia, jeszcze zdrowa, i taka chcialabym ja zapamietac.... Teraz na 2.5 tygodnie przed wylotem 'kombinuje' jak nie poleciec... Co robic?
Obawa, a nawet lęk przed spotkaniem z bliską osobą wyniszczoną przez chorobę
jest naturalnym odruchem. Podobnie jak chęć zachowania jej w pamięci w
dobrym stanie.
Gdy życie konfrontuje nas ze sprawami ostatecznymi mamy prawo chronić siebie
przed spodziewanym bólem i trudnymi przeżyciami lub kierować się dobrem
innych, nawet wbrew swoim potrzebom.
Przed ostatecznym podjęciem decyzji o spotkaniu warto wybiec myślami w
przyszłość i wyobrazić sobie ją zgodnie z dwoma scenariuszami:
1. Nie przyjeżdża Pani. Mama umiera. Z jakimi myślami, z jakimi uczuciami
Pani zostaje? Zachowa Pani we wspomnieniach obraz mamy z ostatniego
spotkania, a jedynie wyobraźnia pod wpływem opowieści rodziny odpowie na
pytanie jak wyglądał ostatni okres życia mamy.
2. Przyjeżdża Pani. Towarzyszy mamie, wspiera ojca i siostrę w opiece. Nie
jest łatwo. Może rzeczywistość będzie łatwiejsza, lepsza od wyobrażeń, a
może trudniejsza. Mama umiera. Z jakimi myślami, uczuciami Pani zostaje?
Odległość od rodziny umożliwia Pani dokonanie wyboru: przylecę - nie
przylecę. To trudny wybór, ale jego dokonanie i decyzja należą do Pani.
Dla teraźniejszości i przyszłości nie bez znaczenia pozostaje, ze względu na
kogo dokona Pani wyboru - czy, cokolwiek Pani zrobi, zrobi to dla siebie,
czy zdecyduje ze względu na mamę i dla niej, czy dla ojca i siostry. A może
jest jeszcze inne kryterium wyboru i decyzji.
Witam, u mojej siostry zdiagnozowano raka nadnerczy, nic wiecej nie wiem bo siostra nie chce o tym mowic, ale wiem ze miala tez robiona mammografie i guzka pod pacha, wiec moge tylko podejrzewac ze byc moze ma przerzuty. Ja mam niedoczynnosc tarczycy i guzka w szyji ktory nieraz byl badany i lekarz powiedzial ze nie mam sie o co martwic. W zwiazku z choroba mojej siostry, powinnam sie udac do lekarza czy to raczej nie ma zwiazku? Z gory dziekuje za odpowiedz.
Raczej nie ma to związku.
Bratowa izoluje chorego brata od rodziny wyznacza terminy wizyt zakazuje całowania brata .U brata diagnoza brzmi nieoperacyjny glejak mózgu.stawia nas wszystkich na ,,baczność'' my też kochamy brata i martwimy się staramy się szwagierkę zrozumieć wiemy że chce jak najlepiej dla swojego męża ale jej postępowanie nas przerasta proszę o radę jak mamy postępować
Proszę z nią szczerze o tym porozmawiać. Powiedzieć o swoich odczuciach i oczekiwaniach.
Znalazłam wyrażenie "nie można próbować przezywać za chorego jego choroby". Nie bardzo wiem, co to oznacza. Moja mama jest bardzo ciężko chora, ma nowotwór. Chcę ją wspierać, jak tylko mogę. Mam wrażenie chwilami, że czuję to, co ona... To bardzo bolesne. Dlatego zaintrygowało mnie to wyrażenie.
Każdy człowiek, czy tego chcemy, czy nie chcemy, jest "właścicielem" swojego życia i wszystkich przeżywanych stanów psychicznych. Gdy choruje szczególnie bliska nam osoba, może pojawić się chęć przejęcia na siebie trudnych przeżyć, aby jej ulżyć. Kiedy ma Pani wrażenie, że czuje to samo co Mama, przeżywa Pani utożsamienie się z nią, rodzaj głęboko angażującej identyfikacji z jej osobą, stanem, cierpieniem. Jest od odczucie bardzo szlachetne, ale mocno obciążające i utrudniające jasność myślenia i działania. W opiece nad chorym bardziej sprawdza się wyrażanie uczuć przez empatię, czyli współodczuwanie, polegające na byciu blisko, towarzyszeniu, niezawodnej, wytrwałej obecności. Identyfikacja z cierpiącą bliską osobą działa obezwładniająco na opiekuna i stopniowo pozbawia go sił do opieki i życia, podczas gdy empatia gwarantując obu stronom poczucie bliskości, umożliwia działanie, wyzwala kreatywność (nowe pomysły na dobra opiekę) oraz zapobiega wypalaniu się, co jest istotne, gdy czas sprawowania opieki nad chorym jest długi.
Potrzebujesz wiedzy lub porady?