Kiniaaaxd,

od 2021-06-17

ilość postów: 10

Tematy

Panicznie się boje.. kuriozalne niedopatrzenie :(
3 lata temu
Witam, nie sądziłam ze będę musiała tu pisać.. nie wiem od czego zacząć W listopadzie 2019 zaszłam w ciąże. Wizyty u gin, jako ze mam kłopoty z tarczyca postawiłam na prowadzenie ciąży nie u swojego gin a u endokrynologa który zajmuje się tez ginekologia aby miał w rydzach jedno i drugie. Gość jest mega specyficzny , nieogarnięty ale uchodzi za dobrego specjalistę.. niestety okazuje się ze jest bardziej nieogarniety niż myślałam, a przy tym samym i ja. Wcześniejsza cytologię miałam w 2017 było ok, miałam się wybrać bo zaczęliśmy myśleć z mężem o dziecku, ale nie zdążyłam bo staranie przyniosło natychmiastowy efekt i tak w listopadzie 2019 zaszłam w ciąże, od razu wyżej wymieniony lekarz i różne badania. Upomniałem się o cytologię bo dawno nie miałam, on ciagle zwlekał bo badania krwi a to takie a to inne i nie może na fundusz tyle na raz. W końcu doczekałam się dał świstek i kazał przyjechać do przychodni na pobranie rano w któryś tam wyznaczony dzień. Tak zrobiłam , przy następnej wizycie jak zawsze mówi co z badaniami, i orzeka ze jest trochę leukocytów ale w ciąży tak może być ze grupa 2 jest ok. No to jak ok to ok.. W połowie ciąży zmieniłam lekarza bo pandemia i przychodnia zamknięta do odwołania. Zaczelam ciąże prowadzić prywatnie i tak do końca. W sierpniu 2020 poród. Poród wywoływany, ostatecznie udało się urodzić naturalnie po wielkich trudach. Po porodzie łyżeczkowanie i krwotok bo został kawałek łożyska po porodzie. Sytuacje opanowali, Dr wykonująca zabieg zapytała tylko czy była cytologia w ciąży wykonywana, odpowiedziałam ze tak tak była. No i w zasadzie tyle, po połogu wizyta kontrolna u gin, usg wszystko ok, wiosna-lato zrobić cytologię. Na tym historia powinna się skończyć ale niestety.. kilka dni temu zaczął się moj koszmar. Wygrzebalam kartę ciąży żeby znaleźć tam info kiedy była dokładnie ta cytologia. NIE MA!!! Za to jest wpisana biocenoza pochwy.. a w niej leukocyty i grupa 2!!!! Zamarłam. Na szybko dzwonię do przychodni , przez tel nie udziela informacji. Pojechałam żeby zobaczyć papiery. Biocenoza. Cytologii nie maja. Zawał.. dr zle napisał na tym świstku z którego nie dało się nigdy wywnioskować jakie badanie zleca, czy pielęgniarka zle odczytała. Pojęcia nie mam.. ja głupia nie dopatrzyłam. Nie wierze jak do tego doszło ze nie dopatrzyłam. I teraz przypominam sobie pytanie Dr przy łyżeczkowaniu.. „Czy była cytologia w ciąży?” Dlaczego o to zapytała, czy coś zauważyła.. pobiegłam zrobić cytologię. Wyniki za półtorej tygodnia. Chodzę i płacze jak do tego doszło i ze na pewno to rak. Wychodzi na to ze cytologia była 4 lata temu. Kur... ryczeć mi się chce. Na dodatek skojarzyłam fakt ze zaraz po zabiegu łyżeczkowania i porodzie zniknęły mi takie plamki na twarzy z którymi zmagałam się kilka lat.. po kilku miesiącach wróciły. I myśle.. może łyżeczkowanie usunęło jakieś zmiany a teraz wróciły. Chodzę po ścianach :( czy drobne objawy skórne mogłyby być objawem raka szyjki ? Innych nie mam..