Ostatnie odpowiedzi na forum
kasiab, gratulacje! jak bedzie trzeba, to poczekam i 4 lata... ale ostatnio, chyba z uwagi na nabranie nowej swiadomosci 'zycia', coraz czesciej mysle o tym, ze nie chcialabym, zeby mnie ominelo macierzynstwo.
13 czerwca mam termin operacji i jestem w kropce, poniewaz rozchorowalam sie - jakies przeziebienie czy cos takiego, kaszel mam straszny, i boje sie, ze mnie nie dopuszcza do operacji. 6 czerwca mam badania u internisty i rtg itd. i mam tylko nadzieje, ze do tego czasu "wyzdrowieje". calkiem smiesznie sie o tym pisze - "wyzdrowiec do operacji" ;)
pozdrawiam wszystkich tarczycowcow
kasiab, moje raczysko ma 5x7 mm. naczytalam sie w necie, jak to w japonii (gdzie podobno duzy odsetek ludnosci ma problemy z tarczyca) w takich przypadkach usuwaja tylko zaatakowany plat i zachcialo mi sie tez tak. po 2 konsultacjach endo i jednej z chirurgiem onko bylam pogodzona z tym, ze usuna mi calosc. w gliwicach jednak dr sam z siebie zaproponowal mi alternatywne leczenie - nie "cuda na kiju", tylko zaakceptowane przez lekarzy w gliwicach jako nowa metoda leczenia mikrusow tarczycy (na podstawie badan jakichs, oczywiscie ;). jestem dobrej mysli.
joanna160982 (rocznik 82?:) ), u mnie tez wykryty mikrus przypadkiem. przedluzajacy sie tradzik (!) w koncu zaprowadzil mnie do fantastycznej pani endokrynolog, ktorej przez rok spokoju nie dawala moja tarczyca, mimo ze poczatkowo problemem byla wysoka prolaktyna. po nitce do klebka, jak udalo sie ustabilizowac PRL, w koncu wyslala mnie na usg, ktore rok temu wykazalo "niepatologiczna zmiane 5x4 mm" , a potem na marker nowotworowy. po wynikach tyreoglobuliny zarzadzila biopsje u dr kubickiego ... i tak trzeci tydzien zyje ze swiadomoscia, ze mam raka. podejscie mam megapozytywne - moze to glupie, ale jakis czas temu internetowa wrozka powiedziala mi, ze za 2,5 roku bede miala dziecko ("dopierp") z uwagi na klopoty ze zdrowiem. tak wiec zyje po prostu tak, jak by do tamtej pory mialo byc wszysko ok. znajomi traca watek, kiedy sie dowiaduja, slabo im i tak dalej, a ja ide w to z usmiechem, bo po prostu WIEM, ze bedzie dobrze. :)
jesli chodzi o szczegoly dotyczace zarowno operacji, jak i pozniejszego leczenia, to czekam bardzo na informacje od was. czy znajda sie osoby, ktore nie potrzebowaly reoperacji po wycieciu tylko jednego plata?
rak brodawkowaty tarczycy (mikro na lewym placie) zostal u mnie zdiagnozowany w przeciagu ostatnich 2 tygodni. za soba mam konsultacje endokrynologiczne i chirurgiczne w warszawie i gliwicach. w wawie jedyna "uznana" metoda to wyciecie calosci tarczycy, mimo ze to mikrorak. w necie naczytalam sie, ze w takim wypadku mozna wyciac tylko jeden zaatakowany plat (ewentualnie ciesn, moj skorupiak jest na granicy plata i ciesni). w koncu w gliwicach trafilam na chirurga z polecenia, ktory sam zaproponowal wlasnie czesciowe usuniecie bez jodoterapii.
czy ktos ma tu takie doswiadczenia? operacja planowana jest u mnie na czerwiec.