Ostatnie odpowiedzi na forum
Ewcia, nonii nie zamawiałam na stronce. Dostałam od mojego onkologa namiary do kobiety z Łodzi, która ze Stanów sprowadza tą esencję z nonii i dzwoniłam do niej. W poniedziałek ma przyjść pierwsza bańka.... zobaczymy... właśnie się delektuje czerwonym winkiem, ponoć raczysko go nie cierpi!!!!!!
Jej... jak ja NIENAWIDZĘ TEGO SKORUPIAKA !!!!!!!
Rybenko, jeśli mogę zapytać, to jakiej wielkości był twój guzek???? fajnie, że udało Ci się zachować pierś !!!!!!!!!!!! u mnie tylko "szrama" została ...
Wogóle to sama jestem na siebie nerwowa ;/ bo drażni mnie wszystko dookoła a najbardziej mój mąż ;/ sama nie wiem jak chciałabym aby mi pomógł ? najlepiej aby sprawił że tego nie ma! ale nikt tego nie potrafi zaczarować, trzeba przejść cięzkie leczenie :(
Rybeńko, jak sobie radzisz ze stratą piersi??? ja niby się nie przejmuje tym faktem, bo życie jest najważniejsze!!! ale cholera jasna, mam 30 lat!!!! jak to będzie?? nie wspominając o tym, że wstyd mi przed moim mężem!!!!!! nawet się pokazać ! Jesteśmy 2,5 roku po ślubie ... a jak on sobie znajdzie inną kobietę? przecież ja już jestem okaleczona na całe życie!!! ... oj, trudne to bardzo... coraz bardziej dociera do mnie ten fakt, że będzie cięzko psychicznie :(
mam doła :(
Ewcia, to dobrze, że znosisz to prawie normalnie ... zastanawiałam sie czy tu wejść i poczytać jak sie czujesz, czy też nie ... bo ja jestem przed chemią... i bałam sie tego, że przeczytam coś złego ... że leżysz plackiem, ze katastrofa i wogóle ;) oczywiscie ja sie tak nastawiam ;/ !! niepotrzebnie jak widać!
Co do nonii....ja nie wierzę, że nonii mnie wyleczy!!!! ale jestem jak najbardziej za tym, aby połączyć te dwie metody leczenia!!!! czyli konwencjonalną z alternatywną! Nie od dziś znana jest cudowna moc różnych roślin... skoro mogą one zabic człowieka to też mogą również pomóc. Ja moje nonii zamawiam ze stanów, bańka 5 litrowa 550zł - to jest jakaś esencja nonii. Dostałam namiar od mojego lekarza onkologa, który większość czasu spędza w stanach na kształceniu sie. Zobaczymy, czy pomoże?
Nie wiem czy pierś powinna boleć po chemii czy nie, mnie na pewno boleć nie będzie, bo już jej nie ma....
Dziś mam doła :( Jestem 5 tygodni po operacji, bo taki mam czas na wygojenie się, a jak te komórki gdzieś tam we mnie latają? przecież teraz mają eldorado :( jejku..... ale oni chyba wiedzą co robią! chyba to za krótki czas, żeby gdzieś indziej mogły się zagnieździć małe gnojki!!!!
skąd bierzecie siły do walki??? ....
Ja pytałam lekarza, powiedział, że operację robi się w pierwszej kolejności, jeśli guz jest mały, czyli T1 (bo już nie bardzo da się go chemią zmiejszyć) a węzły chłonne są czyste. Wtedy stosuje się taki model leczenia, że najpierw chemia a potem operacja. Mój został wycięty jako zmiana łagodna, bo tak wskazała biopsja. Jak sie okazało, że to zmiana złośliwa, miałam w pierwszej kolejności dostać chemię. Jednak jak już pisałam na USG wyszło, że nie ma żadnych powiększonych węzłów chłonnych ani przerzutów, czyli węzły chłonne N0, wczesny etap zaawansowania, więc zdecydowali o operacji. Cieszę się, że ma ją już za sobą !!!!! aczkolwiek wcale nie była zła ;) zasnęło mi się, nic nie pamiętam :)
Rybeńko, czy Ty masz czucie po wewnętrznej stronie ręki ? tuż pod pachą??? Pytam, ponieważ ponoć został mi oszczędzony jakiś tam nerw, bo akurat ładnie się uwypuklił i lekarz sie nade mną zlitował ;) i nie wyciął go! Mam normalne czucie w tym miejscu, a wiele kobiet mówi, że to miejsce ma jakby znieczulone.. jak to jest u Ciebie???
Ewciaak - pamiętaj, że jeśli chodzi o sok z nonii, to nie może to być sok pasteryzowany!! bo jak wiadomo, pasteryzacja zabija wszelkie dobre składniki!! Słyszałam, że picie tego soku, 5 l na miesiąc w czasie chemii bardzo pomaga w przeżyciu tego okresu, nie ma mdłości lub są mniejsze, wyniki krwi się poprawiają, ponadto jest udowodnione że ten wyciąg bardzo cofa chorobę, znaczy zabija wszelkie krążące po organizmie komórki rakowe! Należy go pić w trakcie chemii i po również! aby zminimalizować ryzyko nawrotu choroby. Nie wiem na ile to prawda, ale wiara czyni cuda jak mówią a tonący brzytwy się łapie :) Już sobie zamówiłam nonii, zobaczymy.... też zapewne zacznę chemię w przyszłym tygodniu... w poniedziałek jadę po wyniki badań ;) które już zresztą znam :) ale to proforma. zapytam jeszcze o tą hormonoterapię,... ciekawe, czy też ją dostanę? na razie wiem o chemii i radio... nic więcej nie mówili!!! Ciekawe, tyle odmian tego świństwa !!!!!!!!
Słyszałam, że zielona herbata zawiera specjalny związek, jakieś katechiny, czy coś takiego, które oczyszczają organizm z komórek nowotworowych, ale zeby miało to sens to należy pić nawet 6 filiżanek dziennie herbaty zielonej, ale nie takiej torebkowej, tylko suszone liście. Pije ok 4-5 dziennie. Kupiłam sobie lekko aromatyzowaną, nawet powiem, że jest uzależniająca !!!!! bardzo mi smakuje :) z suszonym owocem wiśni :)
Ja na pierwszę chemię mam zostać 4 dni w szpitalu... Ewciu, Ty też zostajesz??? Nie wiem, tak ponoć każdy pierwszorazowy pacjent zostaje pod obserwacją.. ?
Moja psychika zaczyna się powoli przyzwyczajać do tego, że byłam chora... byłam, bo guz jest wycięty, więc teoretycznie już nie mam raka!!!! tak jest mi lepiej :) a teraz, to co mnie czeka, to leczenie zapobiegawcze, aby zabić wszelkie krążące komórki rakowe ...jeśli gdzieś tam krążą małe gnojki!!!!
Wierzę z całego serca, że NAM SIĘ UDA!!!!!! NIE MA INNEJ OPCJI!!! Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, której mama w wieku 50 lat zachorowała.... miała T4 i węzły zajęte... więc to już jest 50/50 tak jej powiedzieli lekarze... minęło 10 lat kobieta żyje !!! Więc my, z naszymi T1 czy T2 mamy 90% szans na pełne wyleczenie!!! (10% to ewentualny nawrót choroby) .... tak trzeba o tym myśleć!!! nie jak o chorobie śmiertelnej! nie w tym stadium i nie przy dzisiejszej medycynie! Zapewne, gdybyśmy żyły 50 lat temu wszystkie byśmy zmarły na raka piersi w tak młodym wieku! Tak kobiety umierały, ale nikt nie wiedział na co.... moja prababcia ponoć zmarła w okolicach 30-tki... ale nie wiadomo było na co umarła.. więc kto wie, czy nie miała jakiegoś raka???
Mam nadzieję, że czas będzie dla nas łaskawy i szybciutko przeleci!! Ani się obrócimy, już będzie lato!!!! i będziemy zdrowe!!! włoski odrosną nam piękne, mocne i lśniące!!!! A w przyszłym roku po chorobie zostanie już tylko nieprzyjemne wspomnienie!!!!!!!!!!! Życzę tego sobie i WAM !!!!!!!
Ewciaak, jesteś jeszcze młodsza ode mnie, ja mam 30. Co za straszna choroba!! ALE!!! z tego co piszesz, to też w miare wcześnie wykryta!!! skoro guz ma ok 22 mm, więc T2 ?? Mój został wycięty w grudniu, jako zmiana łagodna, bo tak wskazała biopsja!! Lekarz, który go wycinał powiedział mi potem, że jak go zobaczył to wiedział od razu, że to jest rak! Oczywiście ja leżąc na stole nic nie wiedziałam, bo byłam w pełni przytomna. Dowiedziałam się za kilka dni, jak przyszło badanie histopatologiczne tego guza. U mnie najpierw była operacja, ponieważ guza już nie było, (19mm na 0,9mm (T1) a USG pokazało, że węzły chłonne są N0, dlatego najpierw była operacja. Jednak, jak widać, znów się pomylili, USG nie wskazało nic w węzłach, dopiero po wycięciu okazało się, że w 2 sa mikroprzerzuty, jednak też nie wykraczające poza jakąs tam torebkę, ale gdyby je zostawić to za rok-dwa mogłyby dać przerzut. Trafił mi się wyjątkowy paskudnik!! Jest mały Dzięki BOGU!!! ale ponoć ochydny... złośliwość G3, z jakimiś naciekami... dlatego postanowiono o amputacji całej piersi, ponieważ lekarz mi powiedział,. że nie chce się zastanawiać potem na kontrolach, czy to jest blizna czy nawrót choroby!!! Mój guzek zrobił się w okolicy gruczolakowłókniaka, dlatego mnie to bolało!! i dlatego też, było to takie podstępne i mylące!!
Wiem, że Ci ciężko, masz tyle planów na życie, ślub, dziecko... ale moja droga, wszystko przed Tobą !! zobaczysz, wyleczymy się :) JA TEŻ :) I będziemy się starać o dzidziusie ;) bo ja również pragnę jeszcze jedno dziecko!! Mimo tego, że mam prawie 2 letnią córkę, codziennie dziękuję, że ONA JEST! TO NAJWIĘKSZY SKARB, NAJCUDOWNIEJSZY DAR OD ŻYCIA!!!! to moim celem w życiu jest się teraz wyleczyć, wyzdrowieć!!! i mieć jeszcze jednego dzidziusia!!! Tobie również tego życzę z całego serca!!! Marzenia się spełniają!!! trzeba tylko BARDZO BARDZO CHCIEĆ!!! Ja będę mieć teraz chemie, jeszcze nie wiem dokładnie kiedy? 6-go jadę do szpitala dowiedzieć sie szczegółów a potem radioterapię. O hormonoterapii nikt nic nie wspominał??? od czego to zależy??? że ją dają? albo i nie????
Operacji się nie bój, ja jestem miesiąc po, ręka już z 2 tygodnie wogóle nie boli, po wyciągnięciu drenu tylko raz jechałam na wkłucie i odciągnęli 5 ml, więc to ponoć bardzo bardzo mało! Jeżdzę samochodem, noszę moją córkę, wieszam pranie :) ćwiczę dzielnie i powoli wszystko wraca do normy!!!!
Gdybyś chciała ze mną popisać, to moje gg 4028823
Jeśli chodzi o dietę, to jest taka książka ANTYRAK - NOWY STYL ŻYCIA, kupiłam ją sobie, przeczytałam.. pisze, co należy jeść już po zakończeniu leczenia,w trakcie chemii NIE! rak nienawidzi kapusty kiszonej!!! cytrusów!!! więc kochana, po wyleczniu codziennie dużo warzyw gotowanych najlepiej na parze! soczki ze świeżo wyciskanych cytrusów, plus kapucha kiszona, plus lampka czerwonego wina codziennie.... plus aktywność fizyczna!!!! Ponoć trzeba też pić minimum 2-3 szklanki zielonej liściastej herbaty dziennie!!!!!
Podczas chemii obowiązkowo wyciąg z nonii!!! działa cuda....
Ewciaak20 - przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, nie zaglądam tutaj zbyt często, zwyczajnie nie mam czasu... pytałaś, jak wykryto mi nowotwór... otóż mąż mi go wymacał w październiku, że mam coś w prawej piersi. Na początku zbagatelizowałam to, ale po miesiącu znów to zaczęłam macać... wcale nie zniknęło po okresie, boli, ciągnie... jakieś dziwne ... poszłam więc do poradni chorób piersi. Tam zrobiono usg, potwierdziła się jakaś zmiana, ale w obrębie gruczolakowłókniaka. Pani doktor powiedziała, że to prawdopodobnie zmiana łagodna, ale trzeba zrobić biopsję. Pojechałam do Gliwic na onkologię, tam zrobiono biopsję, wynik, nowotwór łagodny. Ulżyło mi, dziękowałam Bogu, że to nic złego. Miałam się zgłosić to coś usunąć, ale na spokojnie, po Nowym Roku albo jak mi tam pasuje... za pół roku.... jednak z mężem ustaliliśmy, że kończymy Stary Rok, więc niech mi to usuną jeszcze w Starym Roku. Poprosiłam lekarza o usunięcie tego jak najszybciej, troszkę się skrzywił, bo wiadomo... powazniejsze sprawy mają a nie usuwanie na cito włókniaków, ale 8 grudnia miałam to wycinane w znieczuleniu miejscowym. 13 grudnia dostałam telefon, że to RAK !!!! WCZESNY ETAP ZAAWANSOWANIA, guz T1, złośliwość G3, węzły chłonne N0. 5 stycznia miałam amputację całej prawej piersi. Była rozmowa o operacji oszczędzającej ze wzgledu na małego guza, ale poprosiłam aby zrobili tak, by nie wróciło już nigdy..... ponoć ze względu na jego złośliwość lepiej jest usunąć całą pierś.... Na USG przerzutów do węzłów nie było, ale jak je wycięli i pokroili na mikrokawałki okazało się, że w dwóch węzłach są jakieś mikro przerzuty, ale nie wykraczające poza torebkę łącznotkankową, więc to dobrze, bo nie wyszło na organizm. Wszystko zostało wywalone w zarodku!!! Operacja nie jest straszna. Boję się tej chemii.... ale jak widać, można przez nią przejść i żyć :) Jest wiele kobiet, które są po amputacji piersi i żyją 20 lat i więcej... na razie trudno powiedzieć, bo chemia w Polsce stosowana jest chyba z 25 lat nie dłużej, ale przychodzą te kobiety co rok na kontrolę i żyją !!! więc zostały wyleczone!!!! 6 lutego jadę na kontrole i zostanę poinformowana o dalszym leczeniu...tzn o terminie I chemii.... boję się, to normalne ... ale jestem młodą mężatką!!! 2,5 roku po ślubie, mam 1,5 roczną córeczkę, która mnie potrzebuje!!!!!!! Wiem, że to strasznie trudne, ja też ryczę do poduszki .... DLACZEGO? NIKT W RODZINIE NIE MIAŁ RAKA PIERSI!!!! a jednak mnie to spotkało .....
Kochan, wiem też, że bardzo duże znaczenie w tej chorobie ma stopień zaawansowania.... nie wiem jakiej wielkości był u Ciebie ten guzek??? co mówią lekarze???
Ja również bardzo się boję !!! ale wiem, że muszę walczyć, bo grono kobiet z rakiem piersi wygrało!!! jeśli nie ma przerzutów do innych organów, tylko na węzły chłonne, to je wywalą i powinno być dobrze!!!!!! Trzeba w to wierzyć, bo wiara, mówią, czyni cuda!!!! Pozytywne nastawienie zwiększa komórki NK (natural killers) które są odpowiedzialne za wyszukiwanie i zabijanie wszystkich krążących po organizmie komórek nowotworowych. Jest to ciężka choroba, ale onkolog mi powiedział, że w stadium I i II w dzisiejszych czasach jest ona całkowicie opanowana przez medycynę i naprawdę w 85% zupełnie uleczalna! że trzeba ją traktować jako chorobę przewlekłą a te kobiety, które umierają na raka piersi, mają już duże guzy z przerzutami na inne organy... trzeba w to wierzyć !!!!!!!!
Pozdrawiam serdecznie!!!!
Rybenko, dziękuję za szybką odpowiedź!!! :)
Ja się boję, że coś mnie będzie bardzo boleć, albo będę mdleć, albo jeszcze jakieś inne cuda ? .... tak nie ma, prawda???? mdłości, ewentualnie wymioty i osłabienie ... ??? to może nie będzie tak źle ? może też nie cały czas będzie tak? zapewne sa dni, kiedy człowiek lepiej sie czuje? przecież niektórzy ludzie pracują w trakcie chemioterapii. Mam pytanie, pijesz może nonii ??? mnie lekarz powiedział, żebym sobie kupiła. Ponoć w USA standardowo każdy pacjent dostaje ten wyciąg do picia podczas terapii, tylko w Polsce go nie ma... można go zamówić, ale koszt jest duży, ok 600 zł miesięczna kuracja. Jednak z tego co słyszałam, to bardzo pomaga !!!
Masz rację, czas leci szybciutko! Ty już jesteś prawie na finiszu :) to super!!! Jeżeli chodzi o mnie, to ja miałam operację 5 stycznia. Teraz mam czas na gojenie się. 6 lutego jadę po dalsze instrukcje ;) co do leczenia, tzn kiedy mam zacząć chemioterapię. Na razie o niej nie myślę... cieszę się, że tak to określę, wolnością umysłu :)
U mnie to poszło bardzo ekspresowo! 13 grudnia dowiedziałam się, że ten mój włókniak, że ta zmiana łagodna, jak wskazała biopsja jest jednak rakiem! to 4 stycznia miałam już przyjęcie do szpitala. 5 operacja. Ponoć, oszczędzono mi jakiś tam nerw, który zwyczajowo się wycina, dlatego rękę mam zupełnie sprawną. Mam problem jedynie unieść ją nad głowę, ale ćwiczę dzielnie i efekty widać :) Mam 1,5 roczne dziecko, więc trudno mi jest ją oszczędzać ... po prostu się nie da... nawet zmiana pieluchy to jest jakiś tam wysiłek, podnieść pupę 13 kg ;) ....
Rybenko, skąd jesteś?? ile masz lat? jeśli mogę zapytać ???
Mam czasami huśtawki nastrojów. Zadaję sobie pytanie Dlaczego Ja ???? akurat Ja? ale wiem, że to bezsensu... po prostu, tak padło na mnie! Takie pocieszenie w tym, że rak piersi jest dzisiaj chorobą przewlekłą i w pełni uleczalną, jeżeli jest w odpowiednim czasie wykryty! Wierzę, ze Anioł nade mną czuwał i czuwa!!! dlatego miałam takiego nosa i kazałam to wycinać!!!! mimo że biopsja wskazała zmianę łagodną i lekarza powiedzieli że może to zostać w piersi miesiąc, dwa, sześć..... Poznałam grono kobiet, które przeszły tą chorobę !! nie mają nawrotów i cieszą się życiem! Jestem za młoda na to, aby myśleć o złych rzeczach. Mam to wykryte we wczesnym stadium, guz T1 więc wszystko jest na najlepszej drodze do pełnego wyleczenia!!!!
Z całego serca i tobie tego życzę!! Pozdrawiam gorąco!