Ostatnie odpowiedzi na forum
Jola68, co do zrostów - wybacz, nie pamietam kiedy skończyłas leczenie i jakie ono było - ale ja dość szybko pozbyłam się dolegliwości spacerując. Juz w trakcie leczenia po każdym naswietlaniu chodziłam do lasu i "robiłam" swoje trzy kilometry. Teraz jest ich około ośmiu codziennie i musze przyznać, że kondycję mam lepszą niz przed chorobą. Dodatkowo taki szybki spacer oczyszcza głowę ze złych mysli i ma moc prawdziwie terapeutyczną, przynajmniej dla mnie. Spróbuj, nawet gdy Ci sie wydaje, że nie dasz rady. Zobaczysz, powoli ruch bedzie, jak narkotyk.
Nika36, rzeczywiście sposób leczenia rózni się, ale nie tylko w Anglii i w Polsce, również w poszczególnych ośrodkach w Polsce - pewnie wciąż szukają złotego środka, a my trochę służymy za świnki doświadczalne.
Pomijając te wszystkie zakazy, nakazy i badania mój onkolog cały czas podkresla, by słuchać własnego ciała, wyczula na wiele rzeczy - w tym dietę, ale bez popadania w ekstremę. Też mówi o tym, jak ważny jest powrót - w miarę mozliwości - do normalnego życia z codziennymi problemami i wyrzucaniem ze świadomości choroby. Podczas ostatniego badania powiedział coś, co dało mi do myslenia -" ja zrobiłem, co trzeba, teraz wszystko zalezy od pani".Cos w tym jest - rak to dziwna choroba, która w duzym stopniu jest wynikiem buntu własnego ciała, stresu i spadku odporności ... tak sobie myśle, że przewartościowując własne życie, możemy mieć ogromny wpływ na całkowite wyleczenie.
No dobra, dosyc tego filozofowania o poranku. Trzymajcie się ciepło - u mnie słońce jakby wiosenne !!! Pozdrawiam. Anita.
Ps. Ja też czuję się bardzo dobrze, tylko czasem mam napady lękowe ...
Jeszcze uwaga w sprawie cytologii. Po operacji tez pobiera się cytologię, tyle że z części pochwowej szyjki lub samej pochwy w zalezności od tego, ile zostawili. To tyle.
Cześć Dziewczyny!
Nika36, zawsze zwracam uwagę na twoje posty, bo miałysmy ten sam stopien zaawansowania i konczyłysmy leczenie prawie w tym samym czasie - to znaczy ja kończyłam, a ty zaczynałas.
Troche jestem zdziwiona decyzją Twojego lekarza - skoro wyczuwa coś podejrzanego dlaczego od razu nie poszerzy diagnostyki? I dlaczego od razu planuje biopsję - czyżby wyszła Ci nieprawidłowa cytologia?
Wiem tylko, że rezonansu nie powinno robić się wczesniej niż 6 miesięcy po leczeniu, bo ze wzgędu na zrosty i bliZny popromienne obraz może być falszywie dodatni.
Mój onkolog cały czas uczula mnie na diete - to uwaga do kobiet z problemami jelitowymi - ostre stany zapalne mogą pojawiac się do trzech lat po leczeniu! Pisząc o diecie mam na mysli rzeczy lekkostrawne, płynne, zero surowizny, smażonego i przetworów z octu, pikantne też odpada. I dużo płynów.
Florę bakteryjną jelit odbudowują probiotyki - ssanprobi na przykład.
Najlepiej jednak poradzić się gastrologa klinicysty.
Pozdrawiam was wszystkie. Anita.
Aniu, przepraszam - pomyliłam Cię z Basią i napisałam, że się cieszę z Twoich wyników - a Ty tymczasem cierpisz z powodu komplikacji - wybacz proszę - naturalnie nie ciesze się z tego, ale przyjmij moja pomyłkę za dobry omen i mam nadzieję, że czujesz się juz lepiej.
Cieszę się natomiast z każdej dobrej wiadomości, która jest jednocześnie nadzieją dla nas wszystkich - Basiu, Weroniko - gratulacje!!!
Dziewczyny, trzymajcie się i jeszcze raz końskiego zdrowia dla nas wszystkich na kolejne lata!!! Zdrowa Anita.
Witajcie!
Weroniko, Aniu - cieszę się i dołączam do grona zdrowych! Ja tez jestem po kontroli i wszystko gra.
Byłam trochę spanikowana po rezonansie, bo obrazy wyszły niejednoznaczne, ale mój onkolog uspokoił mnie nieco - te pasmowate, włókniste struktury (na które zwrócił uwagę radiolog), to z bardzo dużym prawdopodobieństwem zmiany bliznowate po radioterapii. U Twojej mamy, Weroniko, to pewnie to, a zatem nic poważnego.
Następną wizytę mam wyznaczoną na luty - oprócz standardowego macanka mam zleconą morfologię, usg brzucha i prześwietlenie płuc. No i chyba powtórzę rezonans ...JUż panikuję, ale tylko trochę. Czuję się bardzo dobrze, a to oznaka zdrowia, czyż nie tak?!
Dziewczyny, nie wiem czy napiszę coś jeszcze przed świetami, bo roboty mam po uszy,dlatego już dzisiaj składam Wam wszystkim życzenia wspaniałaych, rodzinnych świat pełnych miłości i radości, a na Nowy Rok zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia - bo gdy to nam dopisze, resztę załatwimy sobie same.
Ps. Uważajcie na świąteczne menu! Kapusta nie dla nas!
Ściskam Was wszystkie mocno i do przyszłego roku. Anita.
Witaj Wisienko! Jestem uczestniczką sąsiedniego forum kobiet, które leczyły rsm bez operacji. Zajrzałam, a tu Twój post ... postanowiłam napisać , bo wiem jak ważne jest wsparcie ...Spotkało Cię coś, co jest koszmarnym snem każdego, kto walczył z rakiem i mam jednocześnie nadzieję, że udowodnisz nam wszystkim, że można wygrać po raz drugi!!!
Koniecznie zapytaj lekarzy o mozliwość operacji,bo choć bardzo ryzykowna, daje duże szanse na wyleczenie - taka operacja po radiochemioterapii to ogromne wyzwanie dla lekarzy - nie zawsze chcą się jej podjąć, a czasem to po prostu niemozliwe.
Drugą możliwością jest radioterapia celowana lub śródoperacyjna, ale ze względu na bardzo specjalistyczny sprzęt potrzebny do tego zabiegu, nie w każdym ośrodku można ją przeprowadzić.
Pytaj, szukaj i nie daj zbyć się opinią jednego lekarza.
Wisienko,nie napisałaś, jakiego stopnia nowotwór swierdzono u Ciebie, jak był duży i jakie leczenie przesłaś. Czy mozliwe jest - zakładając że terapia przebiegła bez zakłoceń i stwierdzono remisję guza - by nastąpiło tak gwałtowne pogorszenie? Może to jednak tylko powikłania lub stan zapalny po terapii?
Wisienko, pisz koniecznie jak sprawy się mają, a niebawem odezwą się do Ciebie pewnie inne dziewczyny.
Acha, jeszcze jedno - spróbuj zajrzeć na stronę Kwiat Kobiecości Idy Karpińskiej. Możesz do niej zadzwonic. To kobieta, która wygrała z RSM, prowadzi fundację i ma kontakt z całym sztabem specjalistów.
Pozdrawiam Cię gorąco. Anita.
Cześć Dziewczyny! Dawno mnie nie było, ale żadna nie zatęskniła ...?!Nawet nie zauważyłyście mojej nieobecności! A fe!
Weroniko, gratulacje z całego serca! Urodziłaś śliczną, zdrową dziewusię - pilnuj jej i dbaj o zdrowie. Dla Twojej mamy to kolejny powód do życia. Dobra motywacja przenosi góry!
Dziewczyny, zaglądając na forum, zauwazyłam, że pojawił się nowy temat przed którym drżymy wszystkie - grożba nawrotu choroby...
Założyła forum Wisienka, którą musimy wesprzeć. Zaraz zamierzam napisać do niej kilka słow - zróbcie to samo. Same wiecie, jak wiele znaczy wsparcie, czy choćby uwaga poświęcona w potrzebie.
Wam wszystkim i sobie życzę dużo zdrowia,bo to najwazniejsze.
Pozdrowienia. Anita.
A co u naszej Weronki? zawsze taka pilna, a tu przepadła ... na grzybach, czy na porodówce?
Iwo73, gratuluję wyników. Każda dobra wieść dodaje otuchy nam wszystkim.
Iwo, przypomnij proszę jaki był Twój przypadek i kiedy skończyłaś leczenie? Jakoś przeoczyłam Twoją wcześniejszą obecność na forum, a juz nie chce mi się zaglądać wstecz. Pozdrawiam. Anita.