Ostatnie odpowiedzi na forum
i słusznie, trzeba zobaczyc reakcję na wlewki i wtedy już sami będziecie wiedzieli co robic:)
Agatek, proponuje na pierwszą wlewkę pojechac z Tatą, po wlewce musi leżec godzinę , na każdym boku, brzuchu i plecach po 15 minut, żeby wlewka rozlała po całym pęcherzu. Potem zobaczy jak bedzie sie czuł i czy da radę tyle czasu jechac.
Pozdrawiam:)
Witaj Agatek:). Trudno powiedziec jak tata będzie się czuł po wlewkach bo każdy reaguje inaczej, zależy też jakie te wlewkibędą, prawdopodobnie BCG, ale nie koniecznie. Może miec temperaturę, łamanie w kościach , podobnie jak przy grypie. Na pewno musi tata dużo pic i najlepiej w tym dniu polegiwac. Ja miałam takie wlewki i to bardzo dużo. Jak tata bedzie miał jakieś dolegliwości to najlepiej powiedziec pielęgniarce przy następnej wlewce, ona bedzie wiedziała co robic.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)
viola2406 cieszę się, że tata czuje się dobrze, a jak są nacieki to usunięcie pęcherza to jedyne wyjście. Jak nie ma nacieków to usuwa sie guzy, potem wlewki i znowu sie usuwa guz. Niestety brodawczaki odnawiają się wcześniej czy później.Pozdrawiam :)
Dzięki Agatek:) , U taty Kago12 już lepiej, ona nie ma teraz dużo czasu, zalatana dziewczyna, na pewno się odezwie:)
Pozdrawiam:)
kogo12 wiem, że tata chciał mie pęcherz z jelita jednak nie zawsze mocna go zrobic. Mówi sie trudno i trzeba życ dalej. Najważniesze, że operacja się udała. Ja w tym wszystkim jednej rzeczy nie rozumiem, Mój lekarz kiedy namawiał mnie na usunięcie pęcherza ( po 5 latach lecznia ) powiedział mi, że można spróbowac naświetlań , ale one nie dadzą skutku, jeśli usunę pęcherz to pozbędę się raka ( oczywiście zawsze może byc przerzut). Dlaczego więc lekarz taty mówi o naświetlaniach po takiej operacji?? Co prawda nie jestem lekarzem, ale przed operacją wiedziałam wszystko na temat choroby i jej leczenia, od swojego lekarza miałam odpowiedź na każde pytanie i wątpliwości.
Jeśli chciała byś pogadac na tenn temat to napisz na moją pocztę czarownica44@o2.pl podam Ci numer telefonu i pogadamy:)
Pozdrawiam:)
Kogo12 to, że tata ma worek to nie koniec świata, z czasem się przyzwyczai. Mam znajomą która na plaże chodzi i kapie się mimo worka. Najważniejsze, że wszystko usunęli i jest ok. To, że musi tata byc pod ścisłą kontrolą onkologa to też normalne. Ja jestem pod kontrolą onkologa już 10 lat i w tej chwili chodze na wizyty co rok i tak bedzie do końca zycia. Muszą sprawdzac czy nie ma przerzutów.
Każdy wycinek muszą przebadac i każdy po operacji czeka na wyniki. Tak, że głowa do góry, bedzie dobrze, a Tata niech się cieszy, że usunęli co trzeba i ma szansę na normalne życie.
Pozdrawiam:)
Agatek z tego co słyszałam to nie jest dziedziczny, chociaż ja twierdzę, że w mojej rodzinie co drugie pokolenie choruje na raka, przynajmniej patrząc dwa pokolenia wstecz. Ostatnio słyszałam, że u osób chorych na raka brak jakiejś czasteczki w genie, ale ja na ten temat wiele nie wiem. Niektórzy radzą zrobic badania genetyczne, ale ja nie jestem za tym. W dzisiejszych czasach każdy może zachorowac i nie ma na to rady. Mam nadzieję, że geny moich dzieci i ich dzieci będą w porządku i bedą zdrowe. Muszą byc zdrowe:)) i nie można myślec inaczej.
Pozdrawiam serdecznie.
Coś kogo12 nic nie pisze, myślę, że rano się odezwie.