anula30, Wygrał

od 2012-01-25

ilość postów: 66

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jajnika

12 lat temu
kochane czy słyszałyscie cos o pestkach moreli naczytałam się dużo że pestki moreli zawierają witaminę B17 i że to bardzo pomaga na komórki rakowe, sama nie wiem chciałabym jakoś wspomóc walkę z chorobą oprócz chemioterapi, jak rozmawiam z lekarzem internistą to mam wrażenie, że prubuje mnie przygotować na śmierć mamy która zaraz nastąpi bo to przecież G3, a mama tryska energią i wkurza się że wszyscy chcą ją pochować

Rak jajnika

12 lat temu
staramy się o rentę dla mamy i potrzebowałam zaświadczenie, jak lekarz je wypełniał to powiedział, że musi wpisać, iż horoba ma charakter postępujący i rokowanie na wyleczenie już teraz nie nieweim czy napisał niewielkie czy niemozliwe, powiedział, że tak musi bo przy zaawansowanym nowotworze nie ma co marzyć o tym, że będzie dobrze, bo mama ma wyłonioną stomię bo trzeba było usnąc kawałek jelita, lekarz który operowal powiedział, że chwilowe wyłonienie stomi było dla mamy bezpieczniejsze i że jesli będzie rokować dobrze, to mozna to zamknąć, nie wiem co myśleć, nie mogę się poddać muszę mysleć pozytywnie muszę być silna dla niej dla moich dzieci, ale to cholernie trudne i czasami pękam i płaczę jak głupia z bezsilności, staram się trzymać słów lekarza który mamę operował, że udało się usunąc wszytsko co było zajęte, a teraz wszytsko w reku Boga i pacjentki. jak pierwszy raz rozmawiałm z onkologiem, to powiedział, że mają watpliwości czy moją mamę uda się wyleczyć, a teraz są zadowoleni z wyników badań, wiara jednak czyni cuda i dziekuję za każdy dzień w którym mama jest usmiechnięta

Rak jajnika

12 lat temu
witajcie kochane moja mama jest po 4 kursie chemi i gdyby nie dokumentacja lekarska która jest obrzydliwie brutalna IIIc G3 to nie powiedziałabym że moja mama jest chora ma wilczy apetyt dobrze się czuje waga trzyma się w normie co jak mówi pani onkolog tak jest najlepiej, markery po operacji ponad 1000 mama miała wodobrzusze, a teraz 50 więc mówią ze jest dobrze, a mnie znowu dopadają placze bo w środę zdołowal mnie internista który wystawiał mamie zaświadczenie że muszę się pogodzić z myślą, że to jest w takim stadium że nie ma mowy o wyleczeniu i muszę miec taką świadomość, zapytałam go co w takim razie robią w szpitalu z mamą na chemi dziewczyny z nawrotem choroby gdzie zdiagnozowano I stopień a chemia była podana profilaktycznie, załamałam się bo nie wiem co mysleć, patrze na mamę jak świetnie wygląda i super się czuje pozostaje mi tylko wiara i modlitwa, pozdrawiam was gorąco

Rak jajnika

12 lat temu
kochana ja jestem w bardzo podobnej sytuacji, moja mama ma 51 lat ale trafiła do szpitala również z bardzo duzym wodobrzuszem, poczatkowow została nawet skazana na śmierc, przeszła 8 godzinną operację, ma za sobą 4 kurs chemi i gdyby nie to że schudła nie było by widać że jest chora, ja wylądowałam u psychiatry bo nie potrafiłam sobie z tym poradzić, ale jak patrzę na mamę i na jej chęć zycia, to wiem że potrzebna jest jej moja siła, wierzę, że wydarzy się cud i mama z tego wyjdzie, tobie życzę tego samego, musisz wierzyć, że się uda
Użytkownik @gabi72 napisał:
Witajcie...jestem tu nowa. Od kilku dni nie wychodze z tego forum, czytam wszystkie wasze posty i staram sie jak najwiecej dowiedzieć ...10 stycznia, dokładnie w 60 urodziny mojej mamy zawiozłam ją do zaprzyjaźnionej kolezanki na usg bo nie podobał mi sie jej brzuch . Okazało sie, ze ma tak mocne wodobrzusze, ze nie można było dokładnie zrobić badania. Odwiozłam mamę do domu i wróciłam do gabinetu koleżanki. Po jej zdenerwowaniu widziałam, ze cos jest nie tak....Jak usłyszałam, ze to prawdobodobnie nowotwór świat mi sie zawalił w ułamku sekundy! Przez godzinę płakałam, przeklinałam los, czułam sie kompletnie bezradna i strasznie nieszczesliwa. Wiedziałam jednak, ze rozpacz nic nie da- trzeba działac. Chwyciłam za telefon , dzwoniłam do dalszych i bliższych znajomych by szukać pomocy. Jeszcze tego samego dnia mama znalazła sie w szpitalu. Na drugi dzien wykonano pozostałe badania ...TK, markery itp. Łudziłam sie, ze koleżanka z usg sie pomyliła. Niestety ...nie pomyliła sie. Diagnoza rak jajnika z przerzutami, markery około 1000. Przez kilka dni statałam sie chronić mamę przed tą informacją, bałam sie, ze sie załamie. Pukałam we wszystkie drzwi, zrobiłam wszystko co w mojej mocy....Wczoraj miała 5 godzinna, radykalną operacje w Pomorskim Centrum Onkologii w Gdyni. Będąc dzisiaj u niej, patrzac na nia ,na jej obolałe ciało, na smutne oczy serce mi krwawiło. Obwiniam siebie,ze tak poźno ją zawiozłam na to usg. Dlaczego intuicja córki nic mi nie podpowiedziała? Dlaczego ? Teraz czekamy na wyniki histopatologiczne, za kilka dni bezie cos wiadomo. Wiem, ze czeka ją ciezka chemia. Bedę cały czas z nią, porusze niebo i ziemię żeby jej pomóc. Czytając wasze wpisy nabieram sił, robie sobie notatki, uczę sie jak jej pomóc, jak zadbac o jej zdrowie fizyczne i psychiczne. Wieczorami sie rozklejam, płacze i krzycze do pustych ścian. Na szczescie za dnia sie nie poddaję, bedę walczyc jak lwica o zdrowie mojej mamy. Dziekuję za to forum, jeszcze 3 tygodnie temu nie byłam swiadoma, ze umieszczę tu jakikolwiek post...miałam przeżywac zimową sesje syna na uczelni , los jest przewrotny i niesprawiedliwy! Nie dam sie....wszystkim chorym Paniom życze zdrowia, siły i wiary w lepsze jutro, a im rodzinom i bliskim duzo energii do działania i opieki nad naszymi kochanymi mamami, siostrami, babciami .....


Rak jajnika

12 lat temu

Użytkownik @makro000 napisał:
do anula30a co to kochana za lekarze z olsztyna nie chcieli operowac twojej mamy?? nie moge w to uwierzyć? też się leczę w olsztynie w poliklinice od pażdziernika na raka jajnika FIGO 3C i aż strach pomyśleć jakbym musiała poddac się jakiejs operacji. Powodzonka dla mamy, bedzie dobrze.
ordynator oddziału ginekologicznego z Wojewódzkiego szpitala wbił mi nóż w serce i potraktował nas bardzo przedmiotowo, ale na szczęście znalazł sie taki lekarz który chciał mamie pomóc wierzę że razem uda nam się to pokonać, pozdrawiam wszystkie Panie i powodzenia , uda nam się pokonac tego potwora

Rak jajnika

12 lat temu
Witam was serdecznie
3 miesiące temu zawalił mi się świat dowiedziałam, że się u mojej mamy która ma 52 lata podczas wizyty w szpitalu wyszły zmiany nowotworowe noi się zaczęło dostała skierowanie do poradni onkologicznej, gdzie doznałam szoku lekarz ordynator oddziału w szpitalu w Olsztynie powiedział, że dla mojej mamy nie ma już ratunku, że nie urodził się taki co ją zooperuje, że nie przezyje operacji, ale skoro ja bardzo chcę to on ją weżmie na oddział, załamałam się. Mój mąż wziął sprawy w swoje ręce i zabraliśmy mamę do Warszawy. Udalismy się na konsultację do profesora, która dał skierowanie do szpitala. 15 listopada mama przeszła radykalną operację, która trwała 8 godzin a dla mnie to były najdłuższe godziny w moim życiu. Mama przezyła operację, usunięto jej wszystkie narządy rodne, kawałek jelita grubego, śledzionę, na czas leczenia wyłoniono stomię, bo tak podobno bezpieczniej. Pierwsze słowa lekarza brzmiały, operacja się udała, a teraz wszystko w reku pacjentki i Pana Boga. Kiedy zobaczyłam wynik histop.. załamałam się jeszcze bardziej, liczyłam na cud, G3c, położna powiedziała miże to żle, że ten rodzaj nie rokuje najlepiej, a muszę wierzyć. W tej chwili mama jest po 3 chemi, najbardziej przeżyła wypadanie włosów, ale ma już śliczną perukę i jest ok. Kiedy 5 lat temu dowiedziałam, się że moja córka jest chora na padaczkę, myslałam że już nic gorszego w życiu mnie nie spotka, a jednak.. Boję się, że stracę mamę bardzo ją kocham i jest dla mnie całym światem. Jak patrzę na nią to nie mogę uwierzyć że jest tak ciężko chora, jest taka pogodna i pełna sił do walki. na ostatnie wizycie pani doktor się ucieszyła, że markery spadły z 370 na 66, oby było tak dalej. Choroba mamy nauczyła mnie jednego: cieszyć się z każdego dnia i każdej chwili, wiara czyni cuda i ja w nie wierzę, przecież juz jeden cud się wydarzył, moja mama przezyła operację, chociaż mówiono na poczatku inaczej, życzę wszystkim Paniom powodzenia, musi się udać jeśli tylko bardzo będziecie chciały!!!!