od 2023-12-04
ilość postów: 16
Mama miała IV stadium, a ja tego nie potrafiłam zaakceptować. Zamiast cieszyć się wspólnym czasem który nam pozostał spędzałam noce i dnie szukając historii ludzi którzy przeżyli. Kurczowo trzymałam się swojemu przekonaniu, że to jakaś pomyłka, że nie jest tak źle jak napisali, na pewno przesadzają, może pomylili się... Tymczasem mama z każdym dniem słabła. Gdybym wtedy przyjęła prawdę o chorobie, poszukałabym jakiegoś hospicjum, dobrego psychologa, dietetyka onkologicznego itp. tymczasem ja tylko proponowałam, a mama odrzucała moje propozycje. Chora ta ma wpływ na cała rodzinę i dopóki trwa cała rodzina jest w tym razem.
Witaj!
Porównując do naszej sytuacji: na szczęście Twój tato ma przerzuty TYLKO do wątroby 🙂
Mniej przerzutów = większe szanse
Tutaj na forum zawsze piszę aby traktować raka jak chorobę przewlekłą. Nie skupiaj się na tym ile czasu pozostało tylko na tym co jest tu i teraz. Twojego tatę czeka trudne i długie leczenie ale jak to mówią, każdy kolejny cykl chemii to kolejny miesiąc wspólnie spędzony.
Żałuję, że zamiast cieszyć się każdą chwilą z chorym poświęcałam ten czas na zamartwianie się i szukanie informacji ile życia pozostało. Powinnam skupić się bardziej na życiu, które wtedy się toczyło 🙂
Życzę wiele wytrwałości i wysyłam pozytywną energię ❤️
Zawsze trzeba być dobrej myśli, bo tylko nadzieja trzyma nas przy życiu.
Jednak rak to podstępny przeciwnik. Nie wolno go lekceważyć... Nowotwór jest bardzo zaawansowany więc pogorszone wyniki to następstwo choroby. Zaufaj lekarzowi prowadzącemu jeśli będzie chciał modyfikować chemię. Spędzaj dużo czasu z mamą, dbaj o jej sposób żywienia żeby miała jak najwięcej siły do walki.
Czy korzystacie z pomocy dietetyka klinicznego? Podczas przyjmowania chemii poprawne odżywanie jest najważniejsze. Zwłaszcza jeśli przy tak licznych przerzutach chemię będzie mama przyjmowała do końca życia. Ja swojej mamie tłumaczyłam, że tak jak niektórzy chorzy na choroby przewlekłe muszą przyjmować leki do końca życia, tak i ona będzie musiała przyjmować chemię do końca życia. Specjalnie umniejszałam chorobę aby dodatkowo jej nie zniechęcać do walki.
W naszym przypadku pierwsze o sobie dały znać przerzuty na płucach. Początkowo objawiały się kaszlem z czasem przybierał on na sile i powodował duszności wówczas zorganizowaliśmy mamie aparat tlenowy aby podczas ataku kaszlu mogła z niego korzystać. Po pewnym czasie morfinę zamieniliśmy na kodeinę. Dodatkowo pojawił się u nas problem z płynem w płucach. Przerzuty przerywały naczynia limfatyczne, które przepuszczały płyny do wnętrza płuca. Mama musiała mieć odciągany płyn aby funkcjonować.
Przerzuty w otrzewnej powodowały gromadzenie się płynów tzw. wodobrzusze.
Gdzie są zlokalizowane przerzuty ? Jak duże są?
Ile węzłów chłonnych wycięto podczas operacji i ile z nich jest zajętych ?
Czy została wyłoniona stomia?
Jak nie wygląda kwestia żywienia? Czy mama przyjmuje pokarmy ?
Przyrost dosyć duży. być może poprzednia TK nie była aż tak dokładna (opis).
Chociaż jak spojrzymy na to, że moją mamę rak zabił w 3msc od diagnozy to tak - taki przyrost jest możliwy.