od 2019-02-02
ilość postów: 134
Dziękuję Jacku za Twoją wypowiedź,jak zwykle merytoryczną i rzeczową.Masz absolutnie rację.Gdybyśmy znali zagrożenie ze strony jelit,gdyby powiedział,że przypadek jest trudny i może sobie z nim nie poradzić,to szukalibyśmy tej pomocy gdzie indziej.On ,jako lekarz mógł to przewidzieć,robiąc badania przed i wiedząc na czym polega operacja..Do końca twierdził,że jeśli tylko serce da radę,to żadnej innej komplikacji on nie przewiduje,parę dni i mama będzie w domu .No nic...żal zostanie już na zawsze:(
Lena ,trzymam kciuki za Twego tatę,pisz koniecznie .A jakie miał nastawienie?
Jacku,pisz po badaniach ,a zwłaszcza,co zadecyduje chirurg.I goń tę wredną bakterię ,ile może Cię męczyć?
Masz rację w 100 % Heniek i najsmutniejsze jest to,że mówiłeś mi to od samego początku,a ja naiwnie dałam się przekonać siostrze,że jeśli ma być dobrze,to nieważne gdzie mama będzie operowana.Niestety ...ma to ogromne znaczenie,ja już czasu nie cofnę,ale mam nadzieję,że jeśli ktokolwiek stoi przed dylematem ,gdzie udać się na operację-to na podstawie naszych doświadczeń dokona właściwego wyboru.Lekarz,który operował mamę ,może i był miły i empatyczny,ale jeszcze dwa,trzy lata temu nie wiedział jaką specjalizację lekarską wybierze.Pewnie chciał dobrze,pewnie się starał,pewnie mu zależało,ale prawda jest taka ,że zabrakło rutyny,doświadczenia i przypadek mamy był dla niego kolejnym krokiem w nabywaniu tego doświadczenia.
To,jak została potraktowana przez lekarza Tośka i Jej mąż..Koszmar,nie powinno tak być..Jak widać-empatyczni lekarze to są w serialiku o Leśnej Górze,w życiu,to już niekoniecznie.Mam nadzieję,że nie będziecie mieli już z tym panem więcej okazji do spotkania.
Tata chodził ostatnio do lekarki rodzinnej w swojej sprawie,a przy okazji opowiedziało mamie,bo też była jej pacjentką.I lekarka,mimo,iż to koleżanka z branży od razu stwierdziła,że nie miało prawa do tego dojść,że przecież widzieli od razu stan jelit,że wiedzieli ,że po operacji były niedrożne,robili usg,tomografie,rtg i dlaczego czekali tak długo ,aż pękły.Po rozmowie z lekarką -tata znowu non stop płacze,że lekarze zabili mu żonę,że poszła do szpitala sprawna ,energiczna,wesoła osoba i już nie wróciła.Nie wiem czy kiedykolwiek się z tym pogodzimy,tata już z pewnością nie.
Tak myślę o mężu Marysi.Przecież to młody,silny mężczyzna,bez żadnych dodatkowych obciążeń.Dlaczego u niego doszło do tak poważnych komplikacji?Jak tu tłumaczyć?
Pozdrawiam wszystkich ciepło
Właśnie Heńku:(.Jak bardzo cieszyłyby te wynik iw innej sytuacji:(.Gdyby mogła wrócić ,bo przecież raka już nie ma...
Z drugiej strony widać,jak ogromną szansą jest jednak ta operacja,że mimo tak mocno zajętego pęcherza i tak zaawansowanej choroby-daje się go skutecznie pozbyć.
Tośka życzę z calego serca,by wyniki Twego męża były takie same,bo chyba lada dzień powinniście otrzymać?
pozdrawiam wszystkich
Hej Kochani,dzisiaj w końcu otrzymaliśmy wyniki.Wiem,że to nieistotne w naszej sytuacji,ale jednak boli serce,że wszędzie czysto i mama mogła jeszcze sobie długo pożyć:(.To już niczego nie zmieni już u nas,ale jak widać-gada można wyciąć i nawet parę miesięcy czekania na operację nie spowodowało nacieków..Mam nadzieję,że to kogoś pocieszy...
Trzymam kciuki za wszystkich i serdecznie pozdrawiam.Wciąż sercem i myślami jestem z Wami i Waszymi bliskimi