Witam was serdecznie
3 miesiące temu zawalił mi się świat dowiedziałam, że się u mojej mamy która ma 52 lata podczas wizyty w szpitalu wyszły zmiany nowotworowe noi się zaczęło dostała skierowanie do poradni onkologicznej, gdzie doznałam szoku lekarz ordynator oddziału w szpitalu w Olsztynie powiedział, że dla mojej mamy nie ma już ratunku, że nie urodził się taki co ją zooperuje, że nie przezyje operacji, ale skoro ja bardzo chcę to on ją weżmie na oddział, załamałam się. Mój mąż wziął sprawy w swoje ręce i zabraliśmy mamę do Warszawy. Udalismy się na konsultację do profesora, która dał skierowanie do szpitala. 15 listopada mama przeszła radykalną operację, która trwała 8 godzin a dla mnie to były najdłuższe godziny w moim życiu. Mama przezyła operację, usunięto jej wszystkie narządy rodne, kawałek jelita grubego, śledzionę, na czas leczenia wyłoniono stomię, bo tak podobno bezpieczniej. Pierwsze słowa lekarza brzmiały, operacja się udała, a teraz wszystko w reku pacjentki i Pana Boga. Kiedy zobaczyłam wynik histop.. załamałam się jeszcze bardziej, liczyłam na cud, G3c, położna powiedziała miże to żle, że ten rodzaj nie rokuje najlepiej, a muszę wierzyć. W tej chwili mama jest po 3 chemi, najbardziej przeżyła wypadanie włosów, ale ma już śliczną perukę i jest ok. Kiedy 5 lat temu dowiedziałam, się że moja córka jest chora na padaczkę, myslałam że już nic gorszego w życiu mnie nie spotka, a jednak.. Boję się, że stracę mamę bardzo ją kocham i jest dla mnie całym światem. Jak patrzę na nią to nie mogę uwierzyć że jest tak ciężko chora, jest taka pogodna i pełna sił do walki. na ostatnie wizycie pani doktor się ucieszyła, że markery spadły z 370 na 66, oby było tak dalej. Choroba mamy nauczyła mnie jednego: cieszyć się z każdego dnia i każdej chwili, wiara czyni cuda i ja w nie wierzę, przecież juz jeden cud się wydarzył, moja mama przezyła operację, chociaż mówiono na poczatku inaczej, życzę wszystkim Paniom powodzenia, musi się udać jeśli tylko bardzo będziecie chciały!!!!