Drogie córki chorych na raka jajnika Mam... z własnego doświadczenia powiem jedno, pierwsze 2 lata są ciężkie. Choroba Mamy zmienia wszystko! U mnie pierwszy rok to była trauma. Moja Matula jest dosyć ciężką osobą, ze słabą psychiką, zdolnością do wyolbrzymiania pewnych słów. Tatę mam inwalidę, więc... ale można to przeżyć :) Nic tak nie cieszy, jak dobre wyniki, zdecydowanie nic. Życie się zmienia, ale z czasem sytuacja się stabilizuje, poznajemy zasady funkcjonowania na onkologii, radzimy sobie ze skutkami ubocznymi chemii. Rozmawiamy z innymi chorymi i poznajemy, że w tej chorobie można przeżyć kilka, kilkanaście lat. Moja Mama zachorowała, jak miałam 26 lat. Plany na skończenie 2 fakultetu, plany na dziecko. Wszystko się spierd... nie ma się co oszukiwać. Jak słyszy się, że kochana osoba pożyje pół roku, rzuca się wszystko w cholerę. Studia, praca, wszystko może poczekać. Byle się sobą nacieszyć, nagromadzić w sercu jeszcze całą masę pięknych wspomnień. Nigdy tak blisko z sobą nie byłyśmy jak podczas choroby. Nigdy tak często nie mówiłyśmy, że się kochamy, że jesteśmy z siebie dumne. Nie oddałabym tych 2 lat za żadne pieniądze, za żadne tytuły naukowe. Nie wydaje mi się, żebym poświęciła aż tak wiele. Patrząc na to, jak bardzo zmieniła się mi optyka, było warto.
Po pewnym czasie trzeba zacząć żyć swoim życiem, żeby nie zwariować. Choroba chorobą, ale...i chory chce żyć normalnie. Mieć swoje spotkania ze znajomymi, swoje plany, swoje marzenia. Trzeba nieco odciąć pępowinę. Nadal jestem w gotowości, jeżdżę na każdą kontrolę, ale... od 2 lat mieszkamy oddzielnie. Po kilku potyczkach z rodzeństwem, Lena wcale nie jest tak różowo mieć braci :D, którzy twierdzili, że "obłowiliśmy się" na chorobie Mamy, rzuciliśmy się w swoje życie. Do opieki przez te pierwsze 2 lata nie było żadnego chętnego. Przez 9 miesięcy mieszkaliśmy z moimi Rodzicami na 1 pokoju... 15 metrów, Rodzice, ja, Mąż, kot i pies. Mieszkanie miało aż metrów 40 :D Strasznie się docieraliśmy. Jak to wspominamy, to każdy z nas ma łzy w oczach. Ile się wtedy przeszło. Bracia opiekować się nie chcieli... za to środki finansowe jak najbardziej ;) tak to czasem jest... po tym wszystkim, rzuciliśmy - zostawiamy nasze mieszkanie w rozliczeniu dla któregokolwiek z nich - 4 wielkie pokoje, wyjeżdżamy do 3M, macie 2 lata na zmianę życia, wprowadzenie się, a jak nie chcecie, to kończymy dyskusję na temat życia jak pączek w maśle z rodzicami w mieszkaniu. Żaden się nie skusił. Jeden brat w UK, bo przecież dobrze zarabiają. A drugi? :D Mieszkając 40 km od Rodziców, zagląda raz na 3-4 miesiące. Także Rodzeństwo... pierwsze do krytykowania, ostatnie do pomocy.
Aniu, nie myśl, tylko działajcie z Mężem!! Czas na bobasa najwyższy. Ja też zwlekałam, bo...bałam się jak to będzie ciąża i taka choroba. Jak tu zajść w ciążę, gdy ma się chorą bliską osobę?? Życie pisze różne scenariusze... Moja bratowa pożegnała swoją Mamę w 7 miesiącu ciąży, niespodziewanie przyszła wznowa, a wraz z nią cukrzyca ciężka do opanowania, ale M. zdążyła w tym czasie nakupować ubranek, nacieszyć się rosnącym brzuszkiem córki, oczekując pierwszego wnuka. Nie da się przewidzieć życia... Sama jestem w 8 miesiącu ciąży i w wnuczek mobilizuje babcię do mniejszej ilości narzekania, większej samodzielności i nie aż takiego użalania się nad sobą. (A to mojej Mamie super wychodzi, pomimo spokoju od 4 lat... umiera mi średnio raz w miesiącu... jak dowiedziała się o ciąży, co powiedziała?? Dziecko, ja nie dożyję do czerwca...)