Tematy
U mojego taty we wrześniu zdiagnozowano Raka żołądka G2. Niestety nie podjął od razu leczenia z powodu własnego głupiego uporu i strachu. Wymusiłam na nim leczenie i nawet załatwiłam kartę DILO. teraz jest w momencie powtórnego TK i już jedno odebrała i niestety progresja się pogorszyła...
Przeboje były takie, że uparł się na diagnostykę w szpitalu rejonowym gdzie lekarz nie wystawił karty DILO i mając pacjenta z anemią nie podał krwi i tylko wręczył karteczkę, z napisanym jednym nazwiskiem onkologa i dodatkowo z nazwą z centrum onkologicznego. Chciałam od razu aby udał się do chirurga na konsultacje i to we wrześniu w centrum onkologicznym, ale on dał się omamić lekarzowi ze szpitala rejonowego. Tu dostał wynik histopatologiczny rak G2.
W końcu wymusiłam na nim badania krwi i dostał się do innego szpitala rejonowego, gdzie dano mu krew. Wynik oczywiście dalej zły i to drugą jednostkę krwi podano na życzenie i prośbę pacjenta. Dalej wynik jest nieciekawy. Odmówiono wydania karty DILO ale wydano wypis rak żołądka G2.
W końcu zarejestrowałam jego w centrum onkologicznym gdzie czas oczekiwania był trochę długi.
Poszukałam w przepisach i wymusiłam pismem o przyspieszenie leczenia wydanie karty DIOLO.
Wszystko wysłałam i wciągu 4 dni zorganizowano konsultacje.
W między czasie udaliśmy się na wizytę prywatną do jednego profesora, która trwała 3 min i potraktował nas tak jak opinię piszą mu pacjenci na forum (wizyta 200 zł).
Zbadał powłoki brzuszne, spojrzał na TK z września i zalecił lek wspomagający trawienie i preparat ORAL IMPACT oraz powiedział, że ,,za 4 dni zje Pan konia z kopytami" i zaprasza na następną wizytę za 10 lub 14 dni. Już więcej do niego nie trafiliśmy,bo uznałam, że przeciąga podjęcie leczenia i nawet nie zalecił zrobienia TK (tak przeciąga jak piszą opinię na internecie dotyczącą profesora z Wrocławia).
Trafiliśmy na konsultacje onkologiczne do centrum onkologii i lekarz zlecił nowe TK oraz wizytę u laryngologa, ale nie zbadał powłok brzusznych i nie polecił leków czy produktów dietetycznych dla chorego (tego tematu nie ruszył) ani wyników dotyczących anemii z krwawienia.
Teraz odbieram ostatni wynik TK, progresja następuje w bardzo szybkim tempie...
Dlatego podjęłam decyzje i udaliśmy się wczoraj do centrum hipertermii na konsultacje.
Podejście Pana profesora to wyjaśnienie, że ,,podłoże choroby jest w Pana osobowości i musi Pan nad sobą popracować" (nie będę teraz na tym forum rozwijać tego tematu). Mając znajomość tematów psychologii to jest całkowita prawda, wytwarzając sobie niepotrzebny stres sami siebie niszczymy. A stres to podstępny zabójca...
Następnie wyjaśnił wraz z rysunkiem jaki problem zaistniał i powiedział, ze jest to nieoperacyjny rak żołądka. Zalecił odpowiednie przyjmowanie pokarmów wraz z dawkowaniem. Kazał zakupić książkę i przeczytać choremu 3 razy oraz rozpocząć pracę nad sobą (nad nerwicą i agresją oraz ego).
Powiedział, że jeśli nad sobą nie zapanuje to leczenie nie zadziała.
Następnie rozpisał harmonogram składający się z 2 części.
Pierwsza to hipertermia ogólna prywatnie u niego połączona z chemią na NFZ z centrum onkologicznym.
Drugi etap to hipertermia miejscowa wraz z ozonoterapią i wit.C.
W poniedziałek jesteśmy na konsultacji w ośrodku onkologiczny i zobaczymy jak dalej nas pokierują.
Mam pytanie czy przy tym raku żołądka ktoś łączył hipertermię z chemią?
Jakie były rezultaty?
Na ile hipertermia jest skuteczna?