marta.1,

od 2016-10-03

ilość postów: 0

Tematy

rak jasnokomórkowy u męża
8 lat temu
Pozwólcie, że się przedstawię. Mój mąż od początku roku miał ból lewego biodra. Myśleliśmy, że to od kręgosłupa, bo wcześniej miał z nim małe problemy, ale w końcu gdy nie przechodziło wybrał się do lekarza. Od jednego do drugiego i w końcu wyszło, że na biodrze to przerzut raka najprawdopodobniej nerkowokomórkowego. W dalszej diagnostyce wszystko się potwierdziło - rak nerki lewej, doszły jeszcze przerzuty na wątrobie - 1 mały guzek. W lipcu w Krakowie u prof. Chłosty miał wyciętą część nerki - stwierdził profesor, że guz jest korzystnie usytuowany i że warto zostawić część nerki. My także się ucieszyliśmy z tego - zawsze warto mieć część niż nic (tak w razie przerzutów, czy innych sensacji). Ale mąż nie mógł dojść do siebie po tej operacji - brak apetytu, ciągły ból brzucha, mdłości. Doszło do tego, że byliśmy na pogotowiu i że został pacjentem poradni leczenia bólu. Wszyscy lekarze mówili " po częściowej nefrektomii długo dochodzi się do siebie, brzuch może boleć". No i cierpiał tak mój biedny mąż 2 miesiące aż do czasu gdy podczas radiologi lekarz zlecił mu scyntygrafię. Wyszło z niej, że reszta kości jest czysta tylko koło tej nerki coś się dzieje - 15 cm. balon z płynem i ogólnie płyn w jamie brzusznej. Zgłosiliśmy się znowu na Grzegórzeckiej i tam oczywiście przyjęcie na oddział. Próbowali przez przewód moczowy dojść do tej nerki (mąż mówił, że to najgorsze co do tej pory przeszedł - pierwsze na żywca, a później znieczulenie w kręgosłup) - ale nic z tego nie wyszło. Zrobili operację i okazała się, że ta w części nerka po prostu w jakiejś części nie odprowadzała moczu do pęcherza tylko leciało do balonika i część do jamy brzusznej. Zatruwało organizm. Dobrze, że nie zrobiło to więcej szkód!!! Obecnie jest 1,5 tyg. po operacji całkowitego wycięcia nerki i czuje się dobrze. W czwartek kolejna - druga- seria sutentu (przełożona wizyta o tydzień ze względu na gojenie rany). Na scyntygrafi wyszło jeszcze, że ten guzek na wątrobie zmniejszył się, ale doszło kilka mniejszych. Jak myślicie - lekarz zostanie jeszcze przy sutencie? Myślę, że za krótki czas upłynął, żeby odstawiać - tylko 1 seria. Jakie macie doświadczenia co do kliniki urologi i onkologi w Krakowie, bo ja po tych przejściach to już sama nie wiem? Pozdrawiam wszystkie nereczki! Wiecie ja osobiście nie mam raka - ma go mój mąż - ale ja się czuję jakbym ja go też miała. Zawsze mówię, że np. w czwartek mamy chemię, w środę mamy badania itd. Niech się ktoś wypowie i da mi może trochę i konkretnych informacji i może trochę nadziei.