witajcie, po ponad dwóch latach powracam na forum.
Dwa lata temu pisałem tu o swoim przypadku, o powiększonych węzłach chłonnych.
Powiększone są pachwinowe i na szyi. Robiłem badania u lekarza rodzinnego, wtedy wszystko niby było okej. Wyniki krwi znakomite, ob w normie. Węzły szyjne "obmacane" a pachwinowe były badane przez usg. Zostały stwierdzone jako odczynowe, z zachowana wnęka itd (nie pamietam co dokładnie było napisane a teraz nie mogę znaleźć wyników)
Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Ich rozmieszczenie znam już na pamięć, w każdej chwili mogę wskazać dokładne miejsce, dokładna ich ilosc. Czuje się dobrze, czasami przemęczony ale wiadomo jak jest praca itd. Nie powiększają się, nie zmniejszają, nie pojawiają nowe. Czasami zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem paranoja bo tylko o tym pomyśle, nagle swędzi mnie skóra. Normalnie czasem coś zaswędzi, jak u normalnego człowieka ale gdy tylko przypomnę sobie o objawach chłoniaka potrafi zacząć swędzieć całe cialo. Podobnie z piciem alkoholu- ledwo otwieram piwo i już w głowie myśl "ciekawe czy będą bolały" i faktycznie. Cos tam zaboli, nie mocno, nawet nie potrafię określić czy to na pewno bol i w którym miejscu. Nie poce się w nocy, mam 19 lat i jestem w pełni sił. Jednak od dwóch lat te wezly nie dają spokoju. Co byscie zrobili na moim miejscu??