Ostatnie odpowiedzi na forum
Niestety czekaja Cie ciezkie chwile ..U mojej mamusi jak stwierdzili przerzut do glowy dostawala ataki padaczki zyla tylko 21 dni i o jakomkolwiek leczeniu nie bylo mowy..poprostu z Nia bylam...duzo sily potrzeba..Psychicznej
witam was ciepło
Heniek mama miała robione usg i rtg brzucha pod koniec zesłego roku i lekarz- choc dla mnie nie jest lekarzem- stwierdzil ze ma kamien w pecherzu i jakies złogi..wiec leczyl antybiotykami uspokoiło sie na 2 miesiace po czym w marcu znow byl kriwomocz i znów zmiana antybiotyku dopiero w sierpniu skierowal ja na cestoskopie....ale bylo juz za pozno....
wczoraj mialam ciezki dzien- bylam z mama u urologa w Poznaniu i to on powiedzial jej to co ja wiem od kilka dni ze operacja bylaby dla niej tylko krzywdząca- guz który zostal wyciety przez TURB w pazdzierniku o wymiarach 4 cm...to byl wierzchołek góry lodowej...ten który jest ma wymiary 7 na 5 na 5 czyli zajmuje caly pęcherz..do tego przerzuty na płuca i wątrobe..ale o tym poinformowała ja Pani onkolog ...do której dotalam sie od reki tylko dlatego ze polecil nas urolog ktory mame operowal...wczoraj rozmowa dzisiaj pierwsza chemia juz byla- mama jezcze jutro i w niedziele ja dostanie...pozniej ponoc 2 miesiace przerwy-
pani doktor tylko mi powiedziala ze przy dobrej tolerancji chemii mama ma szanse przezyc do roku- Boże az ciezko o tym pomyslec...ale trzymam kciuki zeby Wam i waszym bliskim sie udało..kazdy przypadek jest inny
Dzien dobry Wam wszystkim
słow mi brak by nazwac to co czuje--mama ma przerzuty na płuca a dzisiaj dostałam wynik tk jamy brzusznej i na wątrobie zmiana o charakterze meta o średnicy 5x3x3..ona nie wie ze to przezut kolejny.. wczwartek jedziemy do lekarza--wierzyc mi sie nie chce ze Bóg nie dał jej nawet szansy walczyc- o chorobie dowiedzielismy sie 7 października a dzisiaj..słow brak...jak mam ja pocieszac?
jestem odretwiała- tak szybko sie to toczy- ledwo sie dowiedziałysmy a juz jest tak powazne i realne zagrozenie jej zycia- jak teraz zyc? jak ja podtrzymywac na duchu jak sama nie mam sily walczyc ze łzami- w najgorszych snach nie bralam pod uwage takiej tragedii
Witam Was wszystkich- siedze i płacze- mam wrazenie że nie robie nic wiecej od poniedziałku od kiedy przyszedł wynik RTG klatki piersiowej mamy- liczne zmiany na obu płucach o charakterze meta o srednicy 20 mm...mama ma przerzuty- nie wiem jeszcze co z innymi narzadami bo tk ma jutro...dzwonilam do jej urologa powiedzial- ze jak sa tak odlegle przerzuty to na operacje jest juz za PÓŹNO- tylko chemia i leczenie paliatywne- Umieram chyba razem z nia- serce mi peka - ona pyta co oznacza ten wynik a ja nie mam odwagi jej powiedziec nawet o tym ze operacja sie nie odbedzie- licze ze lakarz 28 jej powie...boje sie...wierzylam ze bedzie dobrze...
mamba skad jestes jak mozna wiedziec? pytam bo ja tez jestem z Lubuskiego
Dziekuje,,,moje mysli kraża stale wokół choroby mamy- wszystko inne straciło na znaczeniu- praca, znajomi, moja 4 letnia coreczka mówi ze jestem denerwujaca- majac na mysli nerwowa..
JA TEZ NIE ROZUMIEM POSTEPOWANIA LEKARZA MOJEJ MAMY- BYLEGO LEKARZA- I TO ONA MUSIALA GO POPROSIC O JAKIES INNE DZIALANIE jak jego pseudo leczenie nie odnosilo skutku- a ze mama jest osoba ze tak powiem skromna cicha i nie umie sie o siebie wykłucic- tak to wyszlo- zreszta z lekarzem byly przeprawy o wszystko- nawet o skierowanie na tomograf-bo stwierdzil juz po operacji TURB ze to dodatek a nie wazne badanie- myslalam ze go w d..pe kopne..
boje sie o wyniki tomografu- jezeli okaza sie złe...Boze nawet sobie nie wyobrazam tego- a powiedz mi jak mozesz- jak dlugo trwa lezenie w szpitalu i w domu- do momentu pewnej sprawnosci?- pytam bo chce sobie zaplanowac jakos najblizsza przyszłosc..a mama bedzie w szpitalu 200 km od domu.i jak z mama rozmawiac- zeby nie zalamala sie psychicznie- dodam ze walcze z nia i jej paleniem papierosow...
Dzien dobry wszystkim...jestem tutaj nowa to mój pierwszy post choc czytam forum od kilku dni od chwili własnie- zaczne w skrócie... dokładnie rok temu mojaja mama 61 lat byla z wizyta u urologa bo pojawila sie krew w moczu..wczesniej tez miewała problemy z pecherzem i nerkami.. lekarz leczyl ja antybotykami- pozniej twierdzil po badaniu usg ze ma kamien w pecherzu stad te bóle i krwawienia...w sumie przez okres 8 miesiecy byla u niego 5 razy..dopiero w sierpniu lekarz raczyl ja skierowac na badanie do szpiatala gdzie okazało sie ze ma guz pęcherza moczowego o średnicy 4 cm..
i zaczeło sie od 7 pazdziernika zyjemy jak w letargu...mama miala pod koniec pazdziernika usuwany guz w Poznaniu i pobrany do badania histopatologicznego.. wynik przyszedl w srode...RAK NACIEKOWY UROTELIARNY O WYŻSZEJ ZŁOSLIWOŚCI pT2.. obecnie czekamy na tomograf który bedzie miala robiony 21 listopada a na 28 mamy wizyte w Poznaiu zeby ustalic co dalej- napewno bedzie miala usuwany pecherz moczowy...i co dalej? nie wiem...
umieram ze strachu o nia..Mama niby sie trzyma choc widze ze nie spi po nocach i placze w ukrciu- wczoraj płakałyśmy obie i rozmawialysmy ze musi byc dobrze...choc jestesmy na poczatku walki o życie..a ja jestem pogubiona nie wiem co dalej..jakich lekarzy szukac - co zrobic..
boję sie...czarownica Pani miala usuwany pęcherz może mi Pani powiedziec cos wiecej? jak wyglada operacja ? jak sie pozniej po niej odnalesc? jak dlugo sie lezy itd? jest tyle pytan na które nie znam odpowiedzi.
dodam ze teraz mame leczy inny urolog- a z tamtym który postawil będna diagnoze chce sie rozliczyc- ja bo mama macha na to reka ..
Corka- strasznie Ci współczuje i wiesz- nie chce przyzyc tego co ty teraz czujesz..juz nic nie bedzie jak dawniej