Ostatnie odpowiedzi na forum
Cześć Jery, dzięki za wparcie - bardzo potrzebowałem tego. Teraz czuję się jakby trochę lepiej. Daję radę. Doszedłem do wniosku, że przyczyną tej rewolucji jest fragmin (zastrzyki przeciwzakrzepowe). Odstawiłem diabelstwo od wczoraj. W ulotce wyczytałem, że są przeciwwskazania gdy bierze się chemię.
Dodatkowe działanie uboczne to wysokie ciśnienie krwi. Przy moim normalnym górnym 120 miałem rano 140 a wieczorem 160-170. Porażka. Muszę w poniedziałek załatwić leki do regulacji ciśnienia. Temat z ciśnieniem już przerabiałem przy wcześniejszych bólach. Gdy się zgłosiłem na pogotowie miałem 190. Zbadali mi serce (EKG) - wszystko było w porządku. Lekarka doszła do wniosku, że to reakcja organizmu na szok bólowy.
Teraz zajmijmy się Twoimi sprawami. Napisałeś o Twojej morfologii, że już prawie rok po chemii są problemy. Z tego co wiem to cytostatyki buzują w naszym organizmie do 12 miesięcy a czasami dłużej. Jest więc nadzieja, że niedługo zacznie Ci się wszystko prostować. Dla wzmocnienia polecam Ci żeń-szeń w ampułkach. do kupienia w sklepach zielarskich. Są dwa rodzaje: silniejszy i słabszy. W opakowaniu 10 ampułek (jedna na dzień). Koszt ok. 30 zł. Brałem przez miesiąc i były efekty. Czarne myśli typu: białaczka musisz odrzucić. Według mnie jest to bardzo mało prawdopodobne. Trzeba zadbać o siebie: dieta, ruch i mnóstwo zajęć a wszystko będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Wiesiek.
Cześć Jery, dzięki za wparcie - bardzo potrzebowałem tego. Teraz czuję się jakby trochę lepiej. Daję radę. Doszedłem do wniosku, że przyczyną tej rewolucji jest fragmin (zastrzyki przeciwzakrzepowe). Odstawiłem diabelstwo od wczoraj. W ulotce wyczytałem, że są przeciwwskazania gdy bierze się chemię.
Dodatkowe działanie uboczne to wysokie ciśnienie krwi. Przy moim normalnym górnym 120 miałem rano 140 a wieczorem 160-170. Porażka. Muszę w poniedziałek załatwić leki do regulacji ciśnienia. Temat z ciśnieniem już przerabiałem przy wcześniejszych bólach. Gdy się zgłosiłem na pogotowie miałem 190. Zbadali mi serce (EKG) - wszystko było w porządku. Lekarka doszła do wniosku, że to reakcja organizmu na szok bólowy.
Teraz zajmijmy się Twoimi sprawami. Napisałeś o Twojej morfologii, że już prawie rok po chemii są problemy. Z tego co wiem to cytostatyki buzują w naszym organizmie do 12 miesięcy a czasami dłużej. Jest więc nadzieja, że niedługo zacznie Ci się wszystko prostować. Dla wzmocnienia polecam Ci żeń-szeń w ampułkach. do kupienia w sklepach zielarskich. Są dwa rodzaje: silniejszy i słabszy. W opakowaniu 10 ampułek (jedna na dzień). Koszt ok. 30 zł. Brałem przez miesiąc i były efekty. Czarne myśli typu: białaczka musisz odrzucić. Według mnie jest to bardzo mało prawdopodobne. Trzeba zadbać o siebie: dieta, ruch i mnóstwo zajęć a wszystko będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Wiesiek.
Cześć Jery, dzięki za wparcie - bardzo potrzebowałem tego. Teraz czuję się jakby trochę lepiej. Daję radę. Doszedłem do wniosku, że przyczyną tej rewolucji jest fragmin (zastrzyki przeciwzakrzepowe). Odstawiłem diabelstwo od wczoraj. W ulotce wyczytałem, że są przeciwwskazania gdy bierze się chemię.
Dodatkowe działanie uboczne to wysokie ciśnienie krwi. Przy moim normalnym górnym 120 miałem rano 140 a wieczorem 160-170. Porażka. Muszę w poniedziałek załatwić leki do regulacji ciśnienia. Temat z ciśnieniem już przerabiałem przy wcześniejszych bólach. Gdy się zgłosiłem na pogotowie miałem 190. Zbadali mi serce (EKG) - wszystko było w porządku. Lekarka doszła do wniosku, że to reakcja organizmu na szok bólowy.
Teraz zajmijmy się Twoimi sprawami. Napisałeś o Twojej morfologii, że już prawie rok po chemii są problemy. Z tego co wiem to cytostatyki buzują w naszym organizmie do 12 miesięcy a czasami dłużej. Jest więc nadzieja, że niedługo zacznie Ci się wszystko prostować. Dla wzmocnienia polecam Ci żeń-szeń w ampułkach. do kupienia w sklepach zielarskich. Są dwa rodzaje: silniejszy i słabszy. W opakowaniu 10 ampułek (jedna na dzień). Koszt ok. 30 zł. Brałem przez miesiąc i były efekty. Czarne myśli typu: białaczka musisz odrzucić. Według mnie jest to bardzo mało prawdopodobne. Trzeba zadbać o siebie: dieta, ruch i mnóstwo zajęć a wszystko będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Wiesiek.
Witam, dziś chciałbym skupić się na sobie bo cierpię.
Chemię biorę co 2 tygodnie. Ostatnio jak pisałem wcześniej miałem 4 tygodnie przerwy (spuchnięta ręka - stan zapalny i niedobór białych ciałek krwi). Na rękę dostałem heparynę (maść do smarowania) i fragmin (zastrzyki przeciwzakrzepowe w podbrzusze) a białe ciałka mają się same naprawić.
Koniec końców zaczął mnie boleć bolak (ognisko rakowe z prawej strony pod żebrami) oraz nerwy mające swoje zakończenia w barku, łopatce i ramieniu - wszystko z prawej strony. Te nerwy bolą bo nacieka na nie raczysko. Wróciłem więc do przeciwbólowych i czekam na zmiłowanie Boże aż przestanie boleć.
Najgorsze, że nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie dopuszczam do siebie myśli, że to atak nowotworu. Jadę w poniedziałek na chemię. Mam nadzieję, że doktor Madzia mi to wyjaśni.
Cześć Sayan, przeczytałem wszystkie Twoje posty aby się zorientować o co chodzi. Mam pytanie: czy Twoja mama porusza się samodzielnie, czy leży? Jaki jest jej stan psychiczny?
Zgadzam się z Aviettą, że w tej sytuacji najważniejsze jest odżywianie. Co ma wydalać jak nic nie je. Problemy z wypróżnianiem powodują chyba największe cierpienie.
Niestety bez udziału mamy niewiele da się zrobić. Dlatego ważna jest jej postawa - czy chce walczyć i czy wierzy w pokonanie choroby.
Zastanawiałem się jaka była przyczyna, że nie udało się dokończyć kolonoskopii. U mnie lekarz wjechał z sondą 20 cm od zwieraczy i dalej nie, bo tam był nowotwór i znaczne przewężenie jelita (prześwit wyniósł 0,9 cm a normalnie jest 2,5 cm).
Gdyby tak było to mamy odpowiedź czy jest nowotwór czy nie.
Twoja mama jest niedożywiona, wycieńczona i słaba. Wszystkie inwazyjne badania (np. kolonoskopia, nie mówiąc o operacjach chirurgicznych) będą ją kosztowały wiele cierpienia i bólu.
Widzę jedyną drogę: musisz pomóc Twojej mamie wzbudzić wolę walki o życie i na tej bazie spowodować wszelkimi sposobami aby zaczęła jeść.
Powodzenia.
Cześć, wyniki badań są najważniejsze. Życzę wszystkim aby określały one dobry kierunek - zwycięstwo nad nowotworem (sobie też) i utwierdzały nas, że idziemy właściwą drogą.
Jednak jeśli tak się nie dzieje to wtedy czarna rozpacz. Przychodzi stres i robi z nami złe rzeczy. Na przykład zaburza sen.
Na pewno dobre w walce ze stresem jest bycie aktywnym, zajęcie się innymi sprawami, praca.
Ja dodatkowo próbuję metod na wyciszenie takich jak trening autogenny i metodę określaną jako "uważność". Pomaga mi to bardzo, ale nie jestem w tym systematyczny.
Czekam na odpowiedź o bólach zarażonej wątroby.
Pozdrawiam-Wiesiek.
Witam, chcę się pochwalić, że dzisiaj czuję się świetnie. Zdarza się tak od czasu do czasu. Wyspałem się w łóżku i są efekty. Może zdziwisz się, że tak to podkreślam, ale zdarzało mi się spać tygodniami w fotelu, na siedząco (też można się wyspać). Na leżąco nie pozwalał mi bolak. Tutaj jest przewaga chirurgicznego usuwania ognisk rakowych.
Martwią mnie przerzuty do wątroby, ale dopóki się nie powiększają istniejące tam ogniska ani nie wzrasta ich ilość to nie ma powodu do alarmu.
Wczoraj zapytałem moją dr Madzię o hipertermię (temat przewinął się na naszym forum i stąd o tym wiem). Byłem zdziwiony kiedy powiedziała, że to dobry pomysł i wyjaśniła, że wiąże się to z podawaniem chemii bezpośrednio do wątroby i wtedy wspomaga tę chemię. Mały minusik jest taki, że na FOZ robią jak na razie tylko w Warszawie i Gliwicach. Nie trzeba mieć skierowania (tak powiedziała dr Madzia). Wynalazłem też firmę komercyjną, ale oni chcą za 12 zabiegów prawie 16000 zł. Piszę o tym bo być może to się komuś przyda.
Mam pytanie do wszystkich: jakie są objawy zaatakowanej wątroby, czy boli, bo mnie jak na razie nie boli.
To, co napisałaś o ojcu jest bardzo budujące. Wygracie tę wojnę, bo jesteście dzielni.
Dobranoc.
Dzień dobry Dominiko i Avietto, właśnie wróciłem ze szpitala, miałem wziąć 11 chemię, ale niestety miałem za mało białych ciałek we krwi i nici z tego.
Dziękuję Wam za zainteresowanie. Najpierw opowiem o bólu. Mój ból pochodzi od "bolaka", który znajduje się z prawej strony brzucha, pod żebrami (zakręt esicy/odbytnicy). Dobrze dla chorego jest wiedzieć gdzie jest ból i jakie są jego przyczyny. Można się skupić na tym miejscu i jakoś przeżyć. Tylko po co cierpieć? Nie da się opowiedzieć wszystkiego w krótkim opisie. Zanim opanowałem go i nauczyłem z nim żyć minęło prawie trzy miesiące. Doświadczenia te zdobyłem dzięki lekarce rodzinnej, pogotowiu i OIOM-owi w naszym szpitalu. Przetestowałem wszystkie leki przeciwbólowe, wcześniej przeciwzapalne i teraz już wiem jakie leki uśmierzają (łagodzą) mój ból.
Do bólu człowiek przyzwyczaja się i zaczyna znosić coraz większe jego dawki. Tylko po co? Stosując leki przeciwbólowe a ja stosuję opioidy (należy do nich również morfina) można się od nich uzależnić. To jest niebezpieczeństwo na które trzeba uważać. Dlatego też jak bolak odpuszcza to ja nie biorę tych lekarstw. Dzięki chemii te przerwy zdarzają się coraz dłuższe.
Teraz o przyczynach bólu: samo jelito ponoć nie boli, ale te cholerne nacieki powodują stany zapalne wszystkiego co jest na zewnątrz (otrzewna,błony a nawet nerwy). Przy poruszaniu się jest to uciskane i wtedy jest jazda.
Imponuje mi Dominiko Twój tata, że tak potrafi pracować. Ja mam z tym problemy.
Avietto, badania są dobre bo wskazują drogę i czasami pocieszają. Nie należy ich się bać tylko traktować jako pomocne narzędzia.
Wasi ojcowie nie narzekają i ukrywają swoje problemy zdrowotne bo są facetami i to jest przypisane męskiej psychice, ale to temat na inną okazję.
Teraz trochę religii. W biblii można znaleźć fragmenty mówiące o tym, że nasze myśli urzeczywistniają się w naszym życiu. Avietto, Twój strach przed najgorszym, jeśli będziesz się go uporczywie trzymała oby się nie spełnił - życzę Ci tego. Przepraszam, że postawiłem przed Tobą zadanie, którego sam nie mogę wykonać.
Moja chemia to schemat CLF1. Przynosi skutek taki, że rak nie rozwija się i nie ma nowych przerzutów, ale też i nie cofa się co mnie martwi. Boję się zabiegów chirurgicznych. Czasami źle znoszę samą chemię ale to jest do przeżycia. Problemem dla mnie jest utrzymanie wysokiego poziomu wiary w zwycięstwo i optymizmu. Mam nadzieję, że poprawa nastąpi w 1-2 miesiącu po zakończeniu tej serii (12 chemii). Gdyby jednak tak się nie stało to mam pomysł co dalej robić.
Pozdrawiam Was, Wiesiek.
Witam wszystkich forumowiczów. Ładnie się przedstawię; mam na imię Wiesław, skończyłem 64 lata, od marca tego roku walczę z rakiem jelita grubego (guz na zakręcie esica/odbytnica - 5,5 cm, dwa duże przerzuty do wątroby o średnicy 4-5 cm i kilka mniejszych, przerzut do nadnercza prawego). Od połowy września biorę chemię w CO w Gdyni (mieszkam w Tczewie).
Widzę na tym forum wielkie, dobre uczucia i duże wsparcie jakie sobie dajecie. Mógłbym się trochę poudzielać tutaj, podzielić swoim doświadczeniem. Wydaje mi się, że o walce z bólem mógłbym napisać książkę.
Nie ma tutaj zbyt dużo mężczyzn chorych na raka. Niektóre dziewczyny mają chorych ojców w moim wieku. Może udałoby się uchylić rąbka tajemnicy, co w takim, chorym facecie siedzi w środku. Sam chciałbym również skorzystać z Waszego ciepła empatii i współczucia.
Na pierwszy raz może wystarczy. Pozdrawiam.