Margareta, długo nie odpisywałam, ale, prawdę mówiąc, nie bardzo wiedziałam jak? Wierzę, że radzisz mi z dobrego serca, piszesz to, co czujesz, ale do mnie to nie przemawia. Gdyby nasz organizm był takim misterium, że potrafi zwalczyć wszystko, co mu zagraża, takim samouzdrawiaczem, to byśmy nie chorowali. Nie spotkałam nikogo, komu ewidentnie pomógł RSO czy inne CBD, więc dlaczego miałabym to zażywać? Wiem, jaki jest mój stan, ale nawet w tej sytuacji nie będę sięgała po specyfiki, które jeszcze nikomu nie pomogły. Nie jestem aż tak zdesperowana, żeby chwytać się brzytwy. Pomysł z wyjazdem na wieś nawet mi się podoba, ale nie o tej porze roku. Mamy na wsi dom po rodzicach ze wszystkimi wygodami, ale nie wyobrażam sobie chodzić codziennie do drewutni po opał i palić w piecu! Wiejskie jajka? Kto teraz na wsi karmi kury naturalną paszą, wszyscy sypią kupne mieszanki. Widziałam! Zdrowe jedzenie? I owszem! Soki, dżemy i inne przetwory mam własnej roboty z własnego ogrodu i sadu, jeszcze z ubiegłych lat. Kiszoną kapustę i ogórki, ekologiczne, podrzuciła mi siostra. Sama robię wędliny, bo te ze sklepu mnie odrzucają, chociaż mięso jest kupowane w sklepie. Wyluzować się, zapomnieć o raku... Sądzisz, że to możliwe? Wyobrażasz sobie, jak się śpi w innej pozycji niż na leżąco? A ja tak właśnie śpię. Można zapomnieć o raku, kiedy boli cię każda cząsteczka ciała, mniej lub bardziej, ale od dawna nie ma dnia, żeby nic nie bolało? Staram się żyć w miarę normalnie - sprzątam, piorę, gotuję, piekę ciasta, czasami coś szyję, dzisiaj przesadziłam nawet kilka kwiatków. Są lepsze i gorsze dni, ale o raku zapomnieć już się nie da. Po prostu się nie da.