Ostatnie odpowiedzi na forum
Tato odszedł wczoraj wieczorem ;(
wiem ze morfine 30stki mial...kardiolog prowadzi tate caly czas ktory mowi ze nic niemoga zrobic bo oni od tego typu choroby nie sa..tata ma tez jakies kroplowki i tabletki inne ale niewiem kochana jakie...jutro ma wyjsc do domu ..dzis jest gorzej niz wczoraj..zaczyna nie poznawac bliskich..zaraz jade do Taty wlasnie
wiktoria11..dostaje morfine w tabletkach tato...zadnych plastrow ani lekow wziewnych do nosa..od diagnozy Mojego Tatusia 1marca mineło 6mies.,tak to jest okropne patrzec jak bliska Nam osoba cierpi..noce mam ciężkie ..okropne lęki mam i budzą mniekoszmary..
Bardzo chciałabym by nie cierpiał i bardzo chciałabym żeby żył... ;(
Tatuś umiera w strasznych meczarniach..Pan Dr mowi ze nie wytrzyma do zwolnienia miejsca w hospicjum..jeszcze przed wczoraj rozmawial a wczoraj juz wspomina dawne czasy ma omamy..jest taki zmeczony strasznie ale bardzo sie broni..bardzo...oczy mu sie zamykaja to zaraz je otwiera boi sie ich zamknac...moj kochany Tatus walczy do konca..
agnieszka76 masz rację muszę znalezć w sobie siły..nawet teraz chciałabym zobaczyć Tatę tak bardzo za Nim tęsknie
Myliłam się..Dr rozmawiał z tata i tata zgodzil sie na hospicjum bez problemu..zaczynam rozumiec dlaczego wczoraj kazal nam jechac do domu..niechce zeby go ogladac w takim stanie jakim jest..niechce by rodzina nad nim chodzila dlatego sie zgodzil..jest bardzo mi przykro bo roznie sie slyszy na temat hospicjum..jedni mowia dobrze inni calkiem zle..wiem jedno..niemoge juz odwiedzac taty,nie dam rady..bardzo bym chciala ale naprawde niedam rady juz
dlaczego człowiek musi tak cierpiec?dlaczego niema lekarstwa na to tak dlugo?dlaczego akurat tate musialo to spotkac?mam zal do calego swiata..malo sypiam bo wszedzie widze tate..
Tato ma wyrazic na to zgode ale sadze ze powie nie..zrobil sie calkiem obojetny..nic go nie interesuje..troszke blednie mowi,zapomina sie ale za chwile jest ok..niewiem co tata sobie mysli nie mowi niechce rozmawiac..jest bardzo przygnebiony..dzien i noc siedzi..nie polozy sie nawet na chwile..bylam zle nastawiona na poczatek leczenia na chemie..jednak po niej wszystko sie poprawilo zaczal jesc tyc nabral checi do zycia ..wiec uwierzylam a po tej radioterapii?wszystko leglo..nawet tata nie je..nie pije..mowil ze wszystko jest nie dobre..jak ktos mowi by choc troszke cos zjadl czy wypil zaraz sie bardzo denerwuje tak jakby do jedzenia czul wstret..
Przepraszam że milczałam ..ciężkie dni mam..tato jest coraz słabszy..choroba postępuje z dnia na dzień..dziś może wyjdzie do domku..dr ma rozmawiac z tata rano czy wyraża zgodę na hospicjum..to jest okropne..mówił mamie ze stan jest ciężki mama rady napewno sobie nieda..mówił tez ze nie powinni go przyjac w takim stanie na oddzial ale pani dr z onkologii nalegala i w drodze wyjatku..przerzuty ma do glowy,jeszcze tydz temu wygladal jako tako rozmawial ale wczoraj ..sil na rozmowy niema prosil bym sobie pojechali do domu i zebym wszyscy dali spokoj..choroba postepuje w bardzo szybkim tempie..na glowie zrobily sie jakies pecherzyki ale Pan Dr powiedzial ze oni nic nie moga zrobic bo to od przerzutow..nierozumiem dlaczego na onkologie nie przewioza taty by go leczyli..niema szans juz?daja to do zrozumienia?