Ostatnie odpowiedzi na forum
To świetnie że masz bardzo dobre wyniki, jasne że Ciebie wyleczą!
ewa30- operacja oszczędzająca u mnie była trochę przez przypadek i tylko dlatego ze pierwsza biopsja określiła złośliwość na G2. Gdyby wynik pierwszy wskazywał na G3 byłaby amputacja piersi. Operował mnie bardzo doświadczony onkolog i jak mi powiedział wyciął guzka z dużym zapasem zdrowej tkanki oraz 16 węzłów pachowych dla bezpieczeństwa.
I dobrze zrobił bo badanie histopatologiczne tej wyciętej części piersi z guzem wykazało stopień złośliwości G3. Ale w węzłach na szczęście nie było jeszcze komórek nowotworowych. Ale jestem pod ciągłą obserwacją i lekarz prowadząca mnie uprzedziła, ze jeśli cokolwiek zacznie się dziać w tej operowanej piersi to natychmiast ją usuną i powtórzą cały cykl leczenia. Ale narazie jest wszystko dobrze i dlatego się bardzo cieszę.
Rybenka, mnie zaczęły odrastać po 5 chemii ale pewnie to jest indywidualna sprawa. Ale przyśpeszają gwałtownie w czasie radioterapii . Ja zdjęłam perukę jak miałam już spory odrost i fryzjer mógł nadać im odpowiednią linię . Było to jakieś 4,5 miesiaca od zakończenia radioterapii. Ale ja lubię trochę dłuższe włosy a nie taką męską fryzurkę ,dlatego dłużej czekałam na własną fryzurę. Zresztą była zima więc nawet mi odpowiadało noszenie peruki. Gdybym jednak chciała miec krótką fryzurkę to byłoby to jakieś 1,5 miesiaca szybciej.
ewa30, ja właśnie takiego się pozbyłam 2cm i G3. Jak widać po mnie można go pokonać! I zrobisz to na pewno! Wszystkie dacie radę! Dzięki za miłe słowa. A włoski odrosną, mi też wyszły na początku kręcone ale kręciły się do pierwszego fryzjerskiego cięcia. Ale są dużo ładniejsze niż poprzednio. Pozdrawiam wszystkie.
Nie wchodziłam tu kika dni a tu takie "doły". Przeżywałam na swój sposób stres związany z badaniem oceniającym wyniki leczenia skorupiaka, trzy-dniowy pobyt na badaniach w szpitalu i co? Mam wypis w ręku i jest wszystko super! Po dwóch latach małe -wielkie zwycięstwo! Nie warto było aż tak się denerwować ale na to nie ma mocnych. Nie znam osoby która po zakończeniu leczenia nie denerwuje się kontrolnymi badaniami.
Ewa30 sama wychowasz swoje dziecko i będziesz się cieszyć wszystkim razem z nim . Ale psychika jest bardzo ważna- jesteś leczona i będziesz wyleczona! Innej opcji nawet nie próbuj brać pod uwagę. Irena Santor już chyba 17 lat jest po leczeniu raka o najwyższym stopniu złośliwości i nie zamierza iść na drugą stronę. Takich ludzi jest dużo w dzisiejszych czasach, więc dlaczego masz nie trafić do tej lepszej grupy? Oczywiście że wszystko będzie dobrze, masz jeszcze dużo do zrobienia na tym świecie.
Ellaj- podobno to lepiej jak nowotwór jest hormonozależny bo lepiej reaguje na leczenie i zwiększa szanse wyleczenia. Ja niestety mam ten drugi i pomimo róznych opinii dwa lata po zakończeniu leczenia wszystko jest w porządku. Jak to mi lekarz dzisiaj powiedziała ze nie ma się do czego przyczepić. I niech tak pozostanie na zawsze!
A dzisiaj z radości wypiję sobie z mężem dobrego drinka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. I wam życzę tego samego!
Agasiu, to normalne że masz problem ze snem. Stres związany z tą przeklętą chorobą jest niewyobrażalny. Jeśli coś mogę doradzić to korzystaj raczej z tabletek uspokajających i wyciszających a nie nasennych. Lekarz powinien Ci takie zapisać bo te dostępne bez recepty są za słabe. Ja w takich chwilach brałam lexotan /1/2 tabletki/ zapisany przez lekarza i bardzo dobrze mnie wyciszał. Spałam dobrze a rano wstawałam normalnie i normalnie funkcjonowałam. Na pewno jest wiele innych leków które powinny pomóc jeśli lekarz je odpowiednio dobierze.Cierpliwości, wraz z zakończeniem leczenia wszystko wróci do normy Także kłopoty ze snem się skończą. Pozdrawiam.
Witam dziewczyny. Przeszłam chemię i radioterapię, zabieg operacyjny oszczędzający bo z biopsji wyszedł nowotwór złośliwy 2 stopnia. Ale po badaniu wyciętego guza nowotwór złośliwy 3 stopnia. Receptory czyli her mam wszystkie ujemne, czyli nie ma możliwości zastosowania leczenia hormonalnego. Guzek miał 13 mm ale po operacji z badania histopatologicznego wyszedł 20 mm. Usunięto mi 16 węzłów, na szczęście były wolne od komórek nowotworowych. Chemię znosiłam kiepsko, radioterapia to była pestka. Praktycznie bez żadnych dolegliwości. Minęło prawie 2 lata i mogę powiedzieć że do tej pory wszystko jest w porządku. Za trzy dni mam kontrolne badania w szpitalu i wierzę że nadal wszystko będzie dobrze. Najgorzej wspominam chemię /torsje/ i perukę, zwłaszcza latem. Ale przeżyłam i wy też przeżyjecie. Pozytywne nastawienie to połowa sukcesu. Życzę dużo sił i wiary w to że będzie dobrze a na pewno będzie ok. Nie zrażajcie się trudnościami bo to jest ciężka choroba i walka z nią nie jest prosta ale nie jest niemożliwa. Trzeba dać sobie czas bo leczenie to jest minimum 7 miesięcy / w moim przypadku 6 cykli czerwonej chemii i 35 dni radioterapii/ . Potem jeszcze nabieranie sił, odrost włosów przez kilka następnych tygodni. W sumie daje to prawie rok. Ale żyję i zamierzam nadal żyć. Życzę wytrwałości i pozytywnej energii w zwalczaniu paskudnego skorupiaka. Pozdrawiam wszystkich walczących i zdrowiejących. Będzie dobrze, nie ma innej opcji!