Ostatnie odpowiedzi na forum
Użytkownik @bbb napisał:
Janusz jak sobie radzicie?
No chwilę nie odwiedzałem forum. Mama dzięki Bogu żyje. Jak na razie nie ma przerzutów. Choć przy każdej wizycie stres i niepokój wraca. A raczej, poprawię się - przed wizytą. A po wizycie - uspokojenie. Nadal narzeka na bóle w miejscu operacji (nerce). I ciągle coś jej tam dolega. Narzekała na bóle głowy więc znalazła się na oddziale naurologii. Miała tomografię głowy. Przy wyjściu lekarz prowadzący stwierdził, że ma nerwicę. Moja mama mieszka sama z moim tatą. I wydaje mi się, że brakuje jej "dużej" rodziny, gdzie ciągle coś się dzieje i nie ma czasu myśleć o sobie. U nas zawsze w domu była "kupa" - taka wesoła i gwarna.... . A jak tam u Ciebie Kate1906. Pozdrawiam wszystkich walczących i życzę w 2014 zdrowia i pozytywnego zakręcenia.
Chciałbym się dołączyć do forum. Mam 48 lat a problem ma moja mama (70 lat). Chciałbym się zwrócić do iwa253-y i Kate1906. Jak długo po zabiegu dochodzi się do zdrowia. Chodzi mi o dolegliwości pooperacyjne, typu: tu mnie boli a tu mam twarde, jestem słaba. Jak trochę pochodzę to muszę poleżeć, itd. Obecnie mama uskarża się na coś twardego w miejscu operowanym. Chętnie by z Wami popisała no ale nie używa komputera. Ok miesiąc temu miała usuniętego guza prawej nerki. Wynik Histopato: "Rak jasnokomórkowy nerkowokomórkowy, pT1a, G2:. Opis: "Fragment miąższu nerki pokryty torebką włóknistą z guzem o łącznych wymiarach: 35x 28 x18 mm. Na przekrojach guz o wymiarach 23 x 17 x 17 mm, dochodzący do torebki włóknistej, margines głęboki 4 mm". Co do powyższego, jeśli się Wam chce, będę wdzięczny za wszelki komentarz. I jeszcze jedno. Mama jest osobą głęboko wierzącą i ze względu na swój wiek uspokaja nas (rodzinę), że cokolwiek by nie było, to ona już swoje życie przeżyła. Że jakby coś się działo, żeby z nią nigdzie nie jeździć (na zabieg namówiliśmy ją my - dzieci. Guz był wykryty przypadkiem i w stadium jak stwierdziliśmy dającym nadzieję). I wracając do tej jej wiary, mam wrażenie, że coraz bardziej zaczyna się sama z problemem miotać. Że wiara nie załatwia jednego - wyczekiwania - kiedy przerzuty. Czy urwanie w piersiach, to już przerzut do płuc? A my rodzina - zabiegani. Wiemy że choruje, ale rano czekają nas obowiązki, trzeba do pracy, po południu na wywiadówkę.... I tak z dnia na dzień. W zasadzie na spotkaniach rodzinnym rozmowa z nią ogranicza się do jej wypowiedzi czy jest gorzej czy lepiej, czy boli czy nie? Ja mieszkam ok 10 km od mojej mamy. Chciałbym ją jakoś wesprzeć, ale nie wiem jak. Co ona chciałaby ode mnie usłyszeć. Jakich słów oczekuje. Jakiego wsparcia? czy zdrowy może zrozumieć chorego z taką diagnozą? Niby nic od nas rodziny nie oczekuje (poza podwiezieniem do lekarza) ale 2 tyg. temu wiedząc, że bezproblemowo poruszam się po internecie, podała mi przez mojego tatę ksero wyniku badania Histopatologicznego, że bym pogrzebał coś w internecie. Stąd moja wizyta tutaj na forum. Pozdrawiam, życząc zdrowia. Proszę jeszcze, napiszcie coś, choć o tych dolegliwościach pooperacyjnych. Do jakiego okresu występują. Czy ten twardy brzuch z przodu w okolicy cięcia to normalne, czy trzeba do lekarza?