od 2018-02-10
ilość postów: 2
@ corkataty, Mam nadzieje, heniek
Bardzo Wam dziękuję za odpowiedź. Tata miał zabieg w Poznaniu, w Świętej Rodzinie, a więc wcale nie w szpitalu powiatowym, a mimo to takie podejście lekarza...W środę idziemy na prywatną wizytę do onkologa, liczę, że on się tatą zajmie na poważnie. Najważniejsze teraz to chyba sprawdzić, czy nie ma przerzutów, prawda? RM czy PET?
Cześć drodzy forumowicze jestem tu nowa i bardzo potrzebuję Waszej rady. Lekarze przez ponad pół roku leczyli mojego tatę na zapalenie pęcherza. Wreszcie dostał skierowanie na cystoskopię. Zabieg przeprowadzono 24 stycznia. Lekarz stwierdził liczne brodawczaki i "wyskobał co mógł". Tata następnego dnia miał iść do domu, jednak z uwagi na bardzo duże krwawienie (z cewnika leciała żywa krew) i ogromny ból zabieg powtórzono (czyżby lekarz coś spartolił?). Po 3 dniach tatę wypisano do domu z rozpoznaniem "naciekajacy rak pęcherza moczowego T2MxNx". 8 lutego przyszły wyniki histpat: "naciekający rak pęcherza moczowego o wyższej złośliwości, T2". Lekarz, który przeprowadzał zabieg kazał tacie przyjść na wizytę 27 lutego i załatwić sobie skierowanie do szpitala, bo na 13 marca ów lekarz planuje zrobić kolejną cystoskopię i kolejne histpat celem potwierdzenia diagnozy. Twierdzi, że najpierw trzeba się upewnić, a potem się zastanowi, czy usunąć pęcherz, czy też jakąś chemię podać.
Powiedzcie mi, czy to jest standardowa procedura??! Przecież ma już potwierdzenie, że jest rak i to złośliwy. Zamiast operować i ratować tatę, on karze nam czekać kolejne tygodnie. Mamy czekać aż się zrobią przerzuty (o ile jeszcze ich nie ma)?! Nie wiem co robić. Jestem zagubiona. Pomóżcie proszę...