od 2017-02-09
ilość postów: 226
Dawno mnie tu nie było... tzn. zaglądałam, ale nie udzielałam się... Ostatnie miesiące życia mojej mamy to była równia pochyła. Zmarła 10 kwietnia. Było mi dane być z nią do końca, choć jej cierpienie rozdzierało serce. Dziś przeglądam moje posty na tym forum i myślę czy na pewno zrobiłam wszystko by ją ratować... Wspominam też wspaniałe kobiety i ich córki. Dobrze, że są takie fora, dzięki nim nie czułam się osamotniona w chorobie mamy, zyskałam dużo cennych rad. Mam nadzieję, że będę mogła podzielić się jeszcze wiedzą, którą zdobyłam przez czas leczenia. Wszystkim chorym życzę dużo nadziei i wiary. Mamie mimo beznadziejnego początkowego rozpoznania udało się wyrwać trochę życia. I był to bezcenny czas. Nie przesadzę jeśli powiem, że najlepszy czas w naszej relacji. Serce boli, miewam różne stany od całkowitego wyparcia tego co się stało, po np. nagły wybuch płaczu w miejscu publicznym, ale dziękuję, że miałam wspaniałą mamę przez 28 lat mojego życia. Odeszła za wcześnie... Może kiedyś uda mi się to zrozumieć. Ściskam i dziękuję za całe dobro, które od Was otrzymałam :*
Też wysłałam, dopiero teraz udało mi się wejść na forum.
Zawsze czekałam tu na posty Nany :( Będzie jej brakować. Z resztą, brak słów...
Wzdycham do nieba o łagodne odejście dla Nany i siłę dla rodziny. Wspaniała, mądra kobieta.
Dla mnie również był to zaszczyt. Nana to osoba, która mimo cierpienia potrafi myśleć zdroworozsądkowo, nie użala się nad sobą i potrafi jeszcze pocieszać i doradzać innym. Wielki szacunek.
Lena jesli moge zapytac... dlaczego podjeto decyzje o koncu leczenia? Czy wyczerpaly sie rodzaje chemii ktore mozna bylo podac, czy choroba sie tak bardzo rozszalala, czy tez organizzm mamy byl juz tymi chemiami wyczerpany?
Jestes córką i zawsze będziesz.
Ania_walczę_o_mamę
Myślę, że na waszym miejscu zrobiłabym badanie. Przecież po leczeniu powinny być kontrole, tak samo po pierwszym rzucie chemii jak i po wznowie. Właśnie przy rozsianym raku kontrole powinny być częste.
Nie wiem czemu taka zmiana u lekarza, bo go nie znam, ale wydaje mi się, że w Waszej pierwszej rozmowie na temat badań chciał Cię uspokoić i też pewnie pokazać, że są jakieś standardy i wyznaczniki i nie będzie wypisywał badań "na zawołanie". A później tak jak piszesz zorientował się, że w sumie kilka miesięcy minęło, więc już można zrobić kontrolę. Nie wiem co to za lekarz, ale znając ich i wiedząc ile mają pacjentek i historii, to może nawet nie pamiętał Waszej poprzedniej rozmowy :) Tak, czy inaczej tomografia co kilka miesięcy nie jest chyba bardzo szkodliwa, więc ja bym zrobiła. Wiadomo, że to nerwy, no ale...
Co do spotkania, to ja byłabym chętna, jednak heh... jestem z Rzeszowa :D Ale gdyby udało się coś zorganizować np w jakimś miejscu w połowie drogi, albo w jakimś ładnym mieście w którym nie byłam, to czemu nie :P
Ja byłam dziś z mamą u lekarza. Na razie nie powiedział jaka chemia i kiedy, kazał zrobić markery i wczwartek idę na rozmowę... aż mi słabo jak pomyślę, co teraz...
Witajcie.
Lena przykro mi. Pamietam Twoje wczesniejsze posty i kiedys zastanawialam sie co u Was i dlaczego przestalas pisac. My corki naszych mam musimy to przejsc. Nie wiem jak u Ciebie, ale ja musze przyznac ze czas choroby mojej mamy to jednoczesnie najlepszy czas w naszej relacji. Kochamy sie bardzo i korzystamy z tych chwil. Z tego co napisalas teraz tez bylyscie bardzo blisko i to bardzo cenne.
Nana niezmiennie Cie podziwiam. Za Twoje podejscie do choroby. Troche przypominasz mi moja mame. Ona tez ma "zdrowe" podejscie do choroby i duzo wewnetrznego spokoju. Choc u nas to ja jestem glowa leczenia, mama nie interesuje sie rodzajami chemii, rokowaniami, woli zebym to ja chodzila do lekarzy itd. ale na taki uklad poszlysmy.
Nie pisalam dawno ale czytam Was ciagle. U nas zle. Dzis przyszedl wynik PET. Ostatnia chemia nic nie dala. Jest progresja i rozsiew. Niestety... we wtorek idziemy do lekarza. Chcialabym zeby mama dostala jeszcze cos z platyna ale ze wzgledu na progres choroby w, trakcie chemii to raczej nie przejdzie. Bede jednak dopytywac i walczyc. Ostatnio duzo smierci wokol nas. Odchodza kobiety, ktore zaczynaly walke z mama. Tez mialy IV stopien. Mama walczy prawie 2 lata. Tak bardzo chcialabym ja tu zatrzymac. Kiedys panicznie balam sie wznowy i ona nadeszla, pozniej tego ze kolejna chemia nie zadziala i tak tez sie stalo. Myslalam ze sie zalamie. A nadzieje mam nadal. Moja mama jest bardzo dzielna. Czasem mysle ze to ona jest dla mnie w tym wszystkim najwiekszym wsparciem.
Pozdrawiam Was serdecznie i zycze duzo zdrowia. I radosci z zycia. Z najmniejszych rzeczy.
nana u mojej mamy przy ostatniej serii chemii bywalo tak, ze przy kontrolnej morfologii kiedy powinien byc nadir wyniki byly jeszcze dobre a przed samym podaniem fatalne. Rozmawialam o tym z lekarzem i mowil ze tak czasem organizm reaguje... z opoznieniem na podawane cytostatyki.
Jestem załamana. Po 5 wlewie carboplatyny + caelyx marker znów poszybował do góry. Teraz jest już 142. Prawie tyle samo co przed rozpoczęciem tej chemii. Masakra. Chemia nie działa kompletnie, a tylko wyniszczyła organizm, wyniki po każdym wlewie leciały na łeb na szyje. Markery też leciały, do 3 wlewu. Teraz miała być ostatnia chemia, ale zbyt niskie płytki i mamę odesłali, kazali przyjść w przyszły poniedziałek. O markerach nawet nie było z kim rozmawiać. Jutro idę do szpitala, bo jej lekarz ma być na dyżurze i będę z nim rozmawiać, czy jest sens podawania tego ostatniego wlewu, skoro markery rosną. To jest jakiś koszmar. Tak liczyłam, że po tej chemii będzie chociaż chwila wytchnienia, ale niestety... Nie mam pojęcia co będzie dalej...
witajcie. Aniu ciesze sie ze leczenie zakonczylo sie sukcesem. Teraz duzo witamin i wyniki powoli sie unormuja.
Nana, przykro mi. Chyle czola przed Toba i Twoja postawa. Mam jednoczesnie nadzieje ze nie bedzie tak zle.
My na zakrecie. Leczenie wznowy nie idzie tak jakbysmy sobie tego zyczyly. Markery spadaly do 3 chemii a po czwartej ca 125 poszedl w gore. Jednoczesnie HE4 zaliczyl spory spadek, wiec nie wiemy i lekarze tez nie wiedza co o tym myslec. Jutro mama ma sie zglosic do ostatniej chemii i dowiemy sie jak markery zachowuja sie po piatej... nie musze mowic jaki stres mi towarzyszy. Licze choc na to ze nie poszly do gory choc i tak musimy raczej pogodzic sie z faktem ze ta chemia nie wniosla zbyt wiele a organizm wyciencza. Z kazdym podaniem cala morfologia w dol, sterydy itd. Nie mamy pojecia co dalej.