od 2024-09-04
ilość postów: 1
Cześć. To teraz moja historia. Pierwszą cytologię zrobiłam w tym roku (a jestem tuż po 30-stce...). Tak się niestety zdarza i z tego co rozmawiam ze znajomymi, szczególnie w średnim wieku to świadomość Polek jest bardzo niska. Sama na siebie jestem zła, że tak późno poszłam do lekarza. Mówi się tyle, że tak szyjki macicy to cichy zabójca i kobiety po 50 dostają nawet listowne zaproszenia na badanie. Wiecznie miałam pilniejsze sprawy niż umówienie się na cytologię.
Uznałam, że warto byłoby w końcu zrobić badanie. Zbierałam się od 2021 roku do lekarza, ale do gabinetu trafiłam dopiero pod koniec maja 2024. Czułam się dobrze, nie miałam żadnych objawów choroby. 3 tygodnie później dostałam telefon z przychodni, że wynik ASC-H wymaga dalszej diagnostyki. Przekopałam większość polskich stron w poszukiwaniu informacji. Cały czas trzymałam się myśli, że to tylko podejrzenie niepokojących zmian. Ginekolog zlecił testy na HPV - wyszły typy 16 i 33. 18.07. stawiłam się w szpitalu na kolposkopię. Lekarz, przedstawiając mnie studentom powiedział, że mam HSIL. Trochę mnie to zdziwiło, że był tego pewien przed kolposkopią. W trakcie badania pobrano wycinki i miesiąc później otrzymałam wynik - HSIL CIN III. 20.09 czeka mnie konizacja szyjki macicy. Potrzebowałam skierowania na operację od lekarza ginekologa. Był na mnie zły, że jak do tego doszło i dlaczego doprowadziłam do takiego rozwoju zmian. No co miałam powiedzieć. Uznałam wcześniej, że nie potrzebuję badań, bo przecież jestem młoda, zdrowa i nic mi nie dolega. Chodziłam przecież do ginekologa. Stosowałam się do jego zaleceń. O cytologię nikt nigdy nie pytał. Młodym kobietom przysługuje bezpłatna chyba raz na 3 lata, również mi nie zaproponowano. Tę w maju robiłam prywatnie. Mimo wszystko cieszę się, że pomimo ogromnego braku wiedzy coś mnie tknęło i poszłam na cytologię dzięki czemu mam jeszcze szansę z tego wyjść. Za kolejnych kilka lat mogłoby być za późno.