Ostatnie odpowiedzi na forum
Witam wszystkich, moja mama czuje się dobrze, jest już w domu i powoli dochodzi do sił. Z workiem też już sobie radzi, chociaż bywa że ją zalewa w nocy ale to dużo zależy jaki to jest worek na razie sobie próbuje różne. Lekarze powiedzieli, że miała dwa rodzaje raków i że w porę dosłownie w ostatniej chwili jej to cholerstwo całe wycięli, bo na szczęście węzły miała czyste. Schudła 13 kg przez 1,5 miesiąca ale teraz ma taki apetyt, że na pewno szybko nadrobi. Bardzo się cieszę, że z tego wyszła bo były momenty zwątpienia. Jak dojdzie do sił ma się zgłosić do onkologa i on zadecyduje co dalej czy zostanie zastosowana chemia czy radioterapia. Życzę zdrowia i dużo siły aby o nie walczyć.
Drodka musisz być silna i funkcjonować normalnie wiem że jest ciężko ale nie nasz wyjścia, zobaczysz że wszystko się ułoży tylko trzeba jeszcze czasu. Moja mama czuje się lepiej już chodzi, rana się goi. Tylko narzekała mi że worek który ma przyklejony do ciała często jej przecieka w miejscu gdzie jest przyklejony. Piecze ją skóra i pewnie zrobi jej się rana.
Dorotka,
to po 4 miesiącach się to stało, przecież po tak odległym czasie to powinno już dawno się zrosnąć. A może wdała się tam ropa, jak lekarze to tłumaczyli, że co było przyczyną.
Dorotka,
zawsze powikłania są możliwe ale czy wszystko zostało zrobione tak jak powinno tego się już nie dowiemy a z lekarzami się nie wygra, jestem ciekawa co będzie napisane na wypisie z tej Kliniki.
hanna.57
staram się nie załamywać mam nadzieję że wyjdzie z tego, że będzie dobrze tylko najgorsze jest to cierpienie i ta niepewność.
Dorotka,
moja mama była cały czas pod kontrolą lekarzy a mimo to doprowadzili ją prawie do śmierci. Objawy niepokojące były już wcześniej mama miała wysoką temperaturę przez tydzień czasu a nie zrobiono jej usg tylko podawano jej antybiotyk wszystko zgonili na ranę że nie chcę się goić i mydlono nam oczy że jest wszystko w porządku. Lekarze stwierdzili że stało jej się to z soboty na niedzielę, ja uważam że to się stało już dużo wcześniej. Lekarz tłumaczył, że powikłania się zdarzają, że na 100 osób 5 umiera, że mama miała niski poziom białka w organizmie co utrudnia gojenie się ran, że miała dużo zrostów po wcześniejszych operacjach co osłabiło jelita i że miała przepuklinę no i że ogólnie się podjęli takiej ciężkiej operacji. Teraz w tym drugim szpitalu w którym była operowana lekarz twierdzi że nie może nam dać gwarancji że mamie się to zrośnie ponieważ ma osłabiony organizm rakiem a poza tym ma niski poziom białka. Dorotka mąż na pewno się wybudzi trzeba być dobrej myśli.
Witam,
jestem tu nowa, przykro mi Aga31.
Witam,
moja mama ma 59 lat i właśnie walczy o życie ponieważ miała komplikacje pooperacyjne po usunięciu pęcherza. Musiała przejść w przeciągu nie całego miesiąca kolejną poważną operację ponieważ jelito na zespoleniu przepuszczało. Wysłano ją teraz w poniedziałek już do innego szpitala i tam jej zrobili operację polegającą na zszyciu jelita. Podobno miała kał w brzuchu. Po pierwszej operacji cały czas nas zapewniano że jest wszystko w porządku, że wyniki są ok a gdy pojawiła się u mamy temperatura mówiono nam że to jest od rany która nie chcę się goić. Mamie zrobiono kolejny zabieg niby czyszczenie rany, miała podane znieczulenie do kręgosłupa i dalej po tym zabiegu mówiono że jest w porządku, że mama już będzie wypisana tylko musi dojść do sił.. Nagle po 4 dniach po zabiegu stwierdzono że to jelito przepuszcza i że może być konieczna operacja (była niedziela), że dostaje teraz lek który może zespoić jelito w ciągu 24 godzin a jak się nie uda to będzie miała operację w poniedziałek. Rano w poniedziałek przewieziono mamę do publicznego szpitala na chirurgię ogólną i tam zrobiono mamie operację, dziś jest 3 dzień po operacji powoli dochodzi do siebie ale nie ma siły jeszcze nawet mówić, lekarz który operował mamę mówił że nie daje nam gwarancji czy jelito się zrośnie bo mama ma organizm osłabiony przez rak i ma niski poziom białka w organizmie. Teraz czekamy cali w strachu aby mama to przetrwała.Ogromnie cierpi a my z nią.