Rak złośliwy. Chemioterapia?:o

9 lat temu
Hej, mam 19lat i okolo 2 miesiący temu zdiagnozowano u mnie torbiele na dwóch jajnikach. Na usg wykazało, że jeden ma wielkość 8cm a drugi 9cm, więc szok i niedowierzanie. Jakoś nie chciało mi się w to wszystko wierzyć i poszłam do drugiego ginekologa, który oczywiście potwierdził diagnozę i skierował mnie na badania do szpitala. W szpitalu zrobiono mi usg i markery oraz dano skierowanie do szpitalu do Lublina. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. 21grudnia 1diagnoza, potwierdenie diagnozy 3stycznia, 5stycznia badania w szpitalu, 7stycznia już leżałam w szpitalu w Lublinie, a 8stycznia już miałam operację.Okazało się, że mam raka złośliwego, więc wycięto mi wszystko- jajniki macice wyrostek. Operacje przeszłam bardzo dobrze, w ten sam dzień po operacji normalnie już się śmiałam i żartowałam :) Najgorszy dla mnie był drugi dzień kiedy podano mi kleik do jedzenia i jelita zaczęły pracować. Tylko tego dnia na wszystkich warczałam i się nie uśmiechałam. Ogólnie bardzo dobrze przeszłam okres pooperacyjny, uśmiechnięta z pozytywnym nastawieniem :) Nie ma co się przejmować :) Już jestem miesiąc po operacji i mam się bardzo dobrze :) w czwartek robiłam badania krwi i mam wszystko w normie. Jedyne czego się obawiam to jutrzejszej wizyty w Lublinie.. Tego dnia mam się dowiedzieć co będzie ze mną dalej. Mam nadzieję, że powiedzą, że wszystko już w porządku i że potrzebna tylko chemioterapia profilaktyczna.. Chciałabym was zapytać jak to wszytko wygląda? Czy przed podjęciem decyzji o chemii jeszcze raz mnie zbadają? I czy może się wtedy okazać, że jestem już wpełni zdrowa i niczego nie potrzebuję? Jak wygląda chemioterapia profilaktyczna? Wgl jak zwykła wygląda? W sumie jestem pozytywnej myśli, bo czuję się zdrowa, nic mi nie dolega :) Już w 3dzień od operacji wyglądałam tak samo jak przed operacją :) PS. Tylko pozytywne myślenie pozwoli nam przetrwać :) Pozdrawiam :)
3 odpowiedzi:
  • 9 lat temu
    Dziewczyno, Twoje podejście mnie naładowało pozytywną energią! Życzę Ci aby wszystko szybko się skończyło i ułożyło. Ja mam 28 lat, życie rozpędzone, a już 3 razy dostałam w twarz. Mam wielką nadzieję, że tym razem po raz ostatni. Wszystko jest niby bardzo wcześnie i jest duża szansa na pozytywne zakończenie, ale mam świadomość, że w tej grze nie ma reguł. Oficjalnie "prawdziwego" raka mam od stycznia. Wcześniej była torbiel graniczna (czyli niby ok) i profilaktyczne usunięcie jednego jajnika. Po obu operacjach w błyskawicznym tempie wracałam do normalnego, intensywnego życia. Przecież badania potwierdzały, że nic we mnie nie siedzi. Szybki powrót do pracy i jakiś wyjazd. Podróżowanie jest dla mnie jak nałóg. I praca też. Po pół roku coś się obudziło, choć teoretycznie nie powinno bo niby nic nie było. Akurat zbiegło się z noworocznym urlopem w ciepłych krajach. Fajnie, że zdążyłam jeszcze skorzystać. Nie wierzę, że zmiana klimatu była przyczyną. Po prostu zbieg okoliczności, bomba wybuchła. A jeśli objawy nasiliły się przez zmianę klimatu to tylko dobrze się stało, bo szybciej to wylazło a nie zżerało niezauważalnie od środka. Generalnie, drugi jajnik i pozostałe organy rodne są czyste, ale coś rozlazło się po otrzewnej - 3 niewielkie ogniska, które dały wodę w brzuchu. Dużo wody, która cholernie męczyła. Wycięli mi jakieś nacieki (nie do końca to wszystko rozumiem i nie chcę się wgłębiać, pozostawiam to lekarzom) i jestem teraz po 3 już chemii. Czuję się rewelacyjnie. Po miesiącu od operacji wróciłam do pracy, a po 2 miesiącach i 2 chemii poleciałam służbowo na krótko i niedaleko i świetnie się bawiłam. Nikt mnie na siłę oczywiście nie wysyłał. To była tylko moja decyzja, skonsultowana z lekarzem, i jak się okazało, psychologicznie najlepsza! Ludzie, z którymi się spotkałam, a którzy nie wiedzieli co się dzieje mówili, że świetnie wyglądam i jak ja to robię:). Czasem miałam wrażanie, że to podchody, żebym coś powiedziała, ale rzeczywiście czułam się świetnie i promieniowało ode mnie szczęście. Szczęście, że mogę tu być. Krępuje mnie tylko peruka. Ciągle mam obsesję, że ją widać, bo trochę widać jeśli ktoś się dobrze przyjrzy więc w miarę możliwości trzymam się w bezpiecznej odległości 1m od ludzi. Robię wszystko, żeby to co się dzieje było maksymalnie niezauważalne dla otoczenia. Oczywiście mam już kolejne plany:) Na razie jestem po 3 chemii. Teraz będzie tomograf, którego cholernie się boję. To będzie albo radość albo kolejny cios. Jestem tak pozytywnie naładowana teraz, że nie wyobrażam sobie złych informacji. Ale wiem, że one zawsze są prawdopodobne i to nie daje mi spokoju. Cokolwiek będzie, nie daje mi spokoju jak ułożyć dalsze życie i jak zmienić podejście do życia. Jestem osobą bardzo niezależną, nie toleruję ograniczeń. Jakiekolwiek ograniczenie powoduje, że robię wszystko, żeby je pokonać. Moje życie ułożyłam wg priorytetów praca-podróże. Nigdy nie myślałam poważnie o założeniu rodziny. Świadomość utraty drugiego jajnika mnie nie przeraża, choć wiem jak bardzo jest realna. Przynajmniej na razie tak mi się wydaje, bo może gdy stanie się to faktem obudzą się inne przemyślenia. Wychodzę z założenia, że mogę uszczęśliwić jakieś opuszczone dziecko i je adoptować. Nawet jako samotna kobieta, choć to podobno bardzo trudne, ale jednak prawnie możliwe. Potencjalna utrata możliwości podróżowania nie daje mi spokoju. Nie przyjmuję tego do wiadomości. Tak samo jak co dalej z planami zawodowymi, choć to będzie dużo łatwiej ułożyć. Jest jeszcze tyle miejsc na świecie, które tak bardzo chcę zobaczyć i poczuć. Tyle miałam (mam) planów. Tyle przewodników czeka na półce aż w końcu przyjdzie na nie czas. W miejsca bliższe i dalsze. Nie potrafię usiedzieć na miejscu. Nie wiem jak się tego nauczyć, jak się uspokoić. Czy to naprawdę możliwe, żebym miała już nigdy nie wyłożyć się pod palmą w pełnym słońcu gdy w Polsce środek zimy? Lub czy naprawdę będę musiała poczekać na ten moment kilka lat? Uwielbiam morze i słońce. Czy w zamian za to będę mogła chociaż wyjechać w Alpy na narty? Czy uda mi się jakikolwiek urlop w tym roku? I jak go w ogóle zaplanować? Czy w ostatniej chwili nie będę musiała zrezygnować? Jak przeżyć słoneczne lato nawet tu, na miejscu? Zawsze tak na nie czekałam, a teraz się go boję, że mnie zdołuje. I wiele innych pytań tego typu... Wiem, w całej perspektywie problemu te pytania są najmniej istotne. Może moje wartości, jakie wykształciłam są głupie i płytkie. Może właśnie spotkała mnie kara za zbyt lekkie podejście do życia? Może wykorzystałam już wszystkie limity szczęścia i Ktoś podjął decyzję, że czas pocierpieć? Może ma mi to dać do myślenia? Może mam coś zmienić? Tylko, że JA NIE CHCĘ NIC ZMIENIAĆ!!! NIE CHCĘ SIĘ ZATRZYMYWAĆ!!! I chcę to krzyczeć całemu światu!!! Tak czy inaczej, właśnie został poważnie naruszony mój poukładany świat. Czy mogę zrobić cokolwiek, żeby nie runął? I jak pogodzić się z tym naruszeniem? Jak się uspokoić? Cokolwiek dalej się wydarzy, nie żałuję ani jednego ruchu w moim życiu. Nie żałuję żadnej decyzji. Żałuję jedynie, że nie wycisnęłam z życia więcej. Tylko czy w tak krótkim czasie było to możliwe? Chyba nie. Chyba wycisnęłam życie na maxa. I chcę wyciskać je dalej! Na maxa! Pozdrawiam!
  • 9 lat temu
    Cześć dziewczyny, Ja mam 20 lat i raka jajnika. Podobno jakiś rzadki. Mam go od kiedy byłam w brzuchu matki zarodkiem, ale uaktywnił się kiedy przeszłam wiek dojrzewania. Było to dla mnie zaskoczenia, ale byłam na to psychicznie przegotowana ponieważ, moja mama miała raka płuc. Myślę, że dlatego tak łatwo mi przez to przejść ponieważ, przechodzę to drugi raz. Żałuję tylko, że mama dowiedziała się miesiąc przed śmiercią, że ja też jestem chora. Wycieli mi prawy jajnik wraz z jajowodem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to rak. Dopiero po badaniach hp ale czułam, że coś jest nie tak. Dopiero miesiąc po operacji dostałam telefon i skierowali mnie na profilaktyczną chemioterapie. Przed chemioterapią zdecydowałam się na punkcje jajnika. Ponieważ, z doświadczenia wiedziałam, że mogę nie mieć okresu (bo mama nie miała)i nie mieć dzieci. Oddałam komórki do zamrożenia chodź mam nadzieję, że będę mogła zajść w ciążę naturalnie :) Chemioterapii miałam 2 cykle. Na początku 5 podań i 2 dni przerwy, jedno podanie i tydzień przerwy i jedno podanie- tak wyglądał jeden cykl. Już jestem po chemii, a jutro mam lekarza który zobaczy mój wynik tomografu. Trochę się boję bo mam złe przeczucie. Może dlatego że nie mam okresu, a trochę boli mnie podbrzusze. magg dlaczego nie oddałaś komórek przed chemioterapia? Zawsze to jakieś zabezpieczenie na przyszłość :( ale miejmy nadzieję, że będziemy płodne później :) A co do słońca to też nie wiem jak będzie wyglądać lato w tym roku :( i nie potrafię sobie tego wyobrazić. Obecnie smaruje się balsamem ochronnym 50 bo nie potrafię wytrzymać w jeansach i koszulkach z długim rękawkiem. Może macie jakiś pomysł jak się ubierać w takie upalne dni i czy balsam wystarczy ? Pozdrawiam
  • Hej koleżanki odpowiedzcie bregi na Jej pytanie :D Przecież na Was można zawsze liczyć :D


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat