Jak my sobie radzimy z rakiem?
Witam...
Witam.Doskonale wiem, jak ważne jest, aby raka w sobie "oswoić", jak ważne jest spotkać ludzi, którzy wygrali bitwę z nowotworem, a nie tylko tych, którzy towarzysza nam...albo już nie na korytarzu onkologii w kolejce na chemię.Piszę do Państwa, ponieważ oboje moi rodzice są dotknięci to chorobą.Tato już 7 lat, Mama 3.Przez te wszystkie lata obydwoje stosują suplementację wspierającą ich układ odpornościowy.Nie zrezygnowali z medycyny konwencjonalnej, ale dzięki wsparciu suplementów bardzo dobrze znieśli zarówno chemio-, radioterapię jak i sam zabieg operacyjny.Gdyby byli Państwo zainteresowani dalszymi informacjami, proszę o kontakt sasha1@poczta.fm
-
wypowiedź mojej Mamy:
Z dystansu czasu bez emocji, próbuję odnieść się do osobistych doświadczeń w poskramianiu raka jelita grubego. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że tę walkę można wygrać, ale pod jednym warunkiem, że nie będzie to pojedynek pacjent- choroba. To jest poważna bitwa, każda ze stron potrzebuje sojuszników. Po stronie choroby są: lęk, długi okres diagnostyki, brak skutecznych leków, przerażenie rodziny. Z przytoczonego zestawienia wynika, że pacjent jest na przegranej pozycji, ale wcale tak nie musi być. Należy niezwłocznie przystąpić do wzmocnienia organizmu. Fakt zachorowania jest najlepszym dowodem, że nasz układ obronny był niesprawny przynajmniej od kilku lat, skoro nie eliminował patologicznych komórek. Skierowanie do poradni onkologicznej rozpoczyna I- wszy etap spirali lęku. Wadliwy układ obronny jest dodatkowo zablokowany emocjami, nowotwór rozwija się bezkarnie. Wynik biopsji potwierdzający obecność komórek nowotworowych to początek etapu II-go. Badania trwają, czas leci, układ obronny jest porażony, organizm wyczerpany dodatkowo uciążliwymi przygotowaniami do badań, nowotwór nadal ma przewagę bezkarnie rośnie. III- etap, decyzja o formie terapii. Od rozpoznania w warunkach Polski upłynęło kilka tygodni. Stopień zaawansowania choroby i siły witalne organizmu odwrotnie proporcjonalne. Jeżeli zapada decyzja, że będzie to zabieg operacyjny to kolejny szok dla organizmu, istniejąca śladowa aktywność układu immunologicznego zostaje skierowana na zabezpieczenie pola operacyjnego.
Pojedyncze komórki nowotworowe poza miejscem operowanym zaczynają się dzielić jeszcze szybciej. Wyczerpany układ obronny im nie przeszkadza.
jeżeli chemioterapia – to średnio 30% szans na niszczenie komórek nowotworowych, 100% skuteczności niszczenia układu odporności.
radioterapia - powstanie dodatkowych ognisk uszkodzenia tkanek i zahamowanie czynności układu krwiotwórczego.
Przez cały czas okoliczności sprzyjają chorobie. Zwłoka w dostarczeniu wsparcia dla układu obronnego, to bezpowrotnie utracone szanse.
Moja strategia była następująca. Natychmiast w momencie podejrzenia:
opanowanie lęku
odbudowa układu obronnego
odtruwanie organizmu, wsparcie wątroby
równowaga hormonalna
uzupełnienie nienasyconych kwasów tłuszczowych
I...mamy szanse na ,,brak aktywności procesu nowotworowego”
W naszym przypadku wygraliśmy bitwę. Wojna jeszcze trwa. Minęło 7 lat, mimo braku choroby nowotworowej mąż kontynuuje suplementację już w dawkach profilaktycznych. Od 3 lat przedstawiony schemat stał się moim udziałem z powodu raka sutka. Stosuję się do wszystkich zaleceń medycyny konwencjonalnej, jestem po agresywnej chemioterapii którą zniosłam bardzo dzielnie , po radioterapii i zabiegu ginekologicznym. Jestem pełna wiary w powodzenie skojarzonej terapii.