Witajcie! Jestem tak obolała, że nawet nie chce mi się pisać. Już raz napisałam, ale chyba coś niechcący wcisnęłam i wszystko zżarło. Więc od nowa.
W poniedziałek założono mi cewnik do kręgosłupa w okolicy lędźwiowej i "okablowano" całe plecy - rurka od cewnika przyklejona w kilku miejscach plastrami do pleców, wyprowadzona do prawego obojczyka i tu przypinana specjalnym klipsem. Lekarz zapewniał, że po podaniu leku przez ten cewnik będę mogła swobodnie położyć się na plecach czy brzuchu. We wtorek miałam mieć znieczulenie lędźwiowe, jak kobiety rodzące i przeprowadzony właściwy zabieg. Niestety, nic z tego nie wyszło. Wystarczyło, że tylko położyłam się na stole na brzuchu, przeszył mnie tak ogromny ból, że o mało nie wyskoczyłam ze skóry. Zabiegu nie dało się przeprowadzić. W środę podano mi "końską dawkę", ale zemdlałam z powodu drastycznego spadku ciśnienia. Lekarze zdecydowali się spróbować przeprowadzić zabieg w pozycji siedzącej. Wymagało to "przemeblowania", ustawienia aparatury na podwyższeniu i pod kątem. Przeprowadzono termolezję nerwów współczulnych trzewnych, mimo kilku prób nie udało się dotrzeć do nerwów od tej chorej nerki. Zabieg niby w połowie się udał, ale pozytywnych efektów zupełnie brak, tak jak poprzednio.
Co do cewnika w kręgosłupie. Miał służyć do podawania morfiny, bo ponoć jej działanie przy takim podaniu jest znacznie lepsze. Niestety, nie zauważyłam tego, za to utrudnienie ogromne. Odpadła jedyna możliwa pozycja do spania. Śpię przecież na siedząco, opierając się plecami o postawioną na sztorc poduszkę przy szczytku łóżka. Teraz oprzeć się nie dało, bo w kręgosłupie czułam jakby wbito mi gwóźdź, a rurka na plecach wpijała mi się w każde żebro, jako że jestem chuda jak szczapa i składam się, jak powiedział mój wnuczek, wyłącznie z kości, skóry i żył. Do tego utrudniona pielęgnacja i pomoc kogoś przy podawaniu leku, bo sama sobie bym z tym nie poradziła. Stanęło więc na tym, że cewnik usuwamy.
Czyli nic się w kwestii bólu nie zmieniło. Od jutra mam trochę zmienione leki, zwiększoną dawkę morfiny. Co dalej - zobaczymy. Mam już dość leków, lekarzy i leczenia. To nie jest już życie.