kkaassiiaa, Walczy

od 2015-04-01

ilość postów: 22

Ostatnie odpowiedzi na forum

Do startu gotowi... HSIL- CIN 3 / CIS

9 lat temu
Witaj. Nie wiem czy mam szwy, ale pewnie tak bo inaczej się chyba nie da. Takie kolejki w Gdańsku choć chyba to zależy od stanu, bo moja koleżanka z dnia na dzień musiała się zgłosić. Też mnie już boli brzuch i krwawię, lekko, ale krwawię. Po ośmiu godz pracy na nogach turlam się do domu jakbym była w 9 mcu ciąży :-)...brzuch strasznie mi pęcznieje. Chyba za szybko wróciłam jednak do pracy. Jednak ja taka głupia jestem, że nosem będę się podpierać a nie nawalę.Nie znoszę gdy ktoś się nade mną użala... mąż zły trochę , że zamiast odpoczywać ciągle jestem na nogach. A ja mimo strachu zgrywam twardziela i z uśmiechem twierdzę, że jeszcze nie umieram... Z tego co mówiono przed to miałam mieć usunięty tylko stożek jakieś 1,5 cm a potem niby się zobaczy czy nie trzeba dociąć. Stwierdziłam na to, że na moje to niech od razu ucinają więcej bo dzieci już nie planuję. Mam ich wystarczająco- troje. Wypisu ze szpitala też nie mam, odbiorę wraz z wynikami więc nie mam tak naprawdę pojęcia co w nim jest.Miał mi się jakiś strupek oderwać po tygodniu, ale nic się jeszcze nie odrywa. Chyba rana się słabo goi, może jakiś stan zapalny i stąd ten spęczniały brzuch. Na noc biorę Gynaldin i rano jest ok. Dzisiaj chciałam dzwonić czy wyniki już są ( bo z łyżeczkowania były szybciej), ale odwagi zabrakło...A jeszcze w święta mama mnie pocieciszyła: babcia miała raka rozsianego po całej macicy, a dziadek zmarł na raka płuc...a ja w wywiadzie podałam, że raka w rodzinie nie było ...ach....Suma sumarą i tak mam wiele szczęścia, że w porę wykryto zmiany więc myślę, że będzie dobrze. Tego również Wam wszystkim życzę z całego serca.

Do startu gotowi... HSIL- CIN 3 / CIS

9 lat temu
Witajcie kobietki. Od pół roku moje życie to tylko czekanie....a to na wyniki, a to na konizację i znowu na wyniki. Ten stres mnie wykończa... W październiku 2014 wynik cytologii: ,,Rozpoznanie wg systemu Bethesda: Ocena ogólna : Stwierdzono obecność nieprawidłowych komórek nablonkowych. I.Czynniki infekcyjne (mikroorganizmy): nie stwierdza się II.Inne zmiany nienowotworowe (odczynowe i naprawcze): nie stwierdza się III.Komorki nabłonka płaskiego: -ASC-H- atypowe komórki nabłonka płaskiego nie można wykluczyć HSIL IV. Komorki nabłonka gruczołowego: Prawidłowe Rozmaz odpowiada wg Papanicolaou: grupa III B "" Od mojej gin usłyszałam coś w rodzaju, że nie mam się martwić. To prawdopodobnie rak, ale jak zgodzę się na wycięcie szyjki z macicą to mam szanse być zdrową. Mówiła...mówiła....a do mnie nic więcej nie docierało....wysiadłam...łzy kapały mi po twarzy, aż w końcu rozpłakałam się na dobre. Do szpitala trafiłam 25 listopada 2014 r w fatalnym stanie psychicznym...wyłam i wyłam. Tak bardzo się bałam...Zrobili mi kolposkopię i pobrali wycinki. Lekarz uspokoił mnie trochę.Powiedział ,ze są silne zmiany, ale raczej to na nowotwora nie wygląda. Raczej...ale nie na pewno... Chwile później narkoza i wyłyżeczkowanie i do domu. Ok 16 grudnia miały być wyniki wycinków. Wariowałam ...Mimo, że do 17 grudnia miałam zwolnienie 27 listopada już byłam w pracy. W domu nie mogłam wytrzymać sama ze sobą. W końcu przed świętami odbieram wynik a wraz z nim skierowanie na konizację- rozpoznanie CIN3. Termin konizacji na 23 marca 2015. Przecież zwariuję do tego czasu - pomyślałam...ale cóż... 20 marca marca mam zgłosić się do szpitala na kwalifikację i kolposkopię. Czekam....17 marca (zamiast 10) dostaję miesiączkę...zaczynają się schody...19 marca zgłaszam się do szpitala z zapytaniem co w tej sytuacji. Czy mam jutro być na kolposkopii i kwalifikacji. Pada pytanie czy do niedzieli przejdzie mi miesiączka. Odpowiadam, że szanse są bo miesiączkuję 5-7 dni więc w ndz będzie 5 dzień , przy szczęściu ostatni. Jednak biorąc pod uwagę tygodniowe spóźnienie szanse małe bo prawdopodobnie przedłuży się do wtorku. Lekarz decyduje w końcu, że liczymy na cud. 20-ego nie wstawiam się na kwalifikacji i kolposkopii, ale 23-ego przychodzę na izbę przyjęć i zobaczymy. Pominięto kolposkopię, nie brałam leków (bo podczas miesiączki nie można), ale termin konizacji zachowany. Dwa dni diety kiślowej i rano na czczo przyjechałam na Izbę Przyjęć. Cud się nie zdarzył- wciąż plamiłam. 23 marca zgłosiłam się na Izbę Przyjęć. Nie przyjęto mnie z powodu miesiączki. Konizacja przesunięta- słyszę. Szukają nowego terminu- bagatela znowu ok 3 mcy bo brak wolnych termiów. W akcie desperacji mówię, że codziennie mogę jeść kisiel i każdego ranka być na czczo pod telefonem bo może ktoś szybciej odpadnie i zwolni się miejsce ( tak jak ja odpadłam). I stał się cud...usłyszałam, że nic nie przekładamy. W końcu to małe krwawienia, które da się przeczyścić, przepłukać...Tak bardzo się cieszyłam , że mogłabym z tej radości wycałować cały personel szpitala. Pierwszy raz poczułam, że ktoś rozumie co czuję, że nie jestem tylko pionkiem, który można przesunąć. Od tego momentu tryskałam energią. Po badaniu ginekologicznym lekarz zapytał, czy mam jakieś pytania, czy wiem co mnie czeka. Powiedziałam z humorem , że nie wiem i nie muszę wiedzieć bo to co najważniejsze to już wiem a mianowicie wiem, że jestem w dobrych rękach i wierzę, że będzie dobrze i już nigdy tu nie wrócę. Dziś wiem, że to było głupie. Trzeba było pytać bo jestem zielona w temacie. Nie wiem nic poza tym, że miałam konizację i kolejne łyżeczkowanie. Obudziłam się na sali nie czując nic poza bólem gardła. Po odłączeniu kroplówki poszłam po kawę , najadłam się, napiłam i usłyszałam, że jeśli chcę mogę wracać do domu. No to ubrałam się, wsiadłam w samochód i pojechałam do domu. Poinformowano mnie, że wynik za 3 tyg i 8 maja kolposkopia. Dziś mija 9 dzień od konizacji. Poszłam do pracy bo nie mam żadnych dolegliwości . Trochę dziś boli podbrzusze, ale nie jest to jakiś mocny ból. Kobietki co dalej? Co ze szwami? Ktoś musi je ściągnąć czy są rozpuszczalne?