Ostatnie odpowiedzi na forum
Kejt nie chodzi o to że ktoś twierdzi że namawiasz...chodzi o to że sprawa szczepień jest dość dyskusyjna i trzeba ją dobrze przemyśleć.
paula92 gratulacje, dbaj o siebie i swoje słoneczko, i oczywiście szczęśliwego rozwiązania <3
Agnieszka76 bardzo rozsądne podejście, wiem że tonący i brzytwy się chwyci, ale trzeba jednak przemyśleć sprawę. Uważam że najważniejsza jest rozmowa, konsultacja z lekarzem prowadzący, który zna całą historie i jest w stanie obiektywnie i rozsądnie na podstawie swojej wiedzy Nam doradzić i pomóc podjąć decyzję. Można też pójść po drugą czy trzecią opinie, ale nie decydować na podstawie wpisu i pod wpływem emocji.
Miłego popołudnia <3
Koytko trzymam kciuki, w kolposkopii wszystko będzie ok <3
ja też czekam i czekam, ciągle ostatnio na coś...tylko czemu się to ciągnie... a wieści takie słabe...
Pozdrawiam :)
Witam:)
Wątek pojawił się parę godzin temu i dał mi do myślenia. Cała sytuacji bycia osobą opiekującą się chorym bądź bycia samym chorym jest bardzo ciężka, ale nadal indywidualna. Ja jestem przedstawicielką obydwóch przypadków. W moim krótkim dość życiu bo lat mam 25, przechodzę z osoby opiekującej się do sytuacji osoby chorej. Przez 4 lat swojego życia opiekowałam się babcią- zmarła na raka trzonu macicy. Stadia jej choroby przechodziłam razem z Nią jako Jej wsparcie od naświetlań, pobytach w szpitalach, dowiadywaniu się o przerzutach, aż po uśmierzaniu bólu i próby zapewnienia względnego komfortu do końca. I z ręką na sercu powiem że to był koszmar, ale absolutnie nie żałuję ani jednej minuty którą poświeciłam na opiekę i dbanie o Babcie. Nigdy nie miałam Jej za złe niczego, choć przyznaje że nie raz zdarzało się płakać z bezsilności, zmęczenia, przychodziły momenty zwątpienia i odbijania się od muru. Cały ten czas pokazał mi jak człowiek jest czasem mały i bezradny, ale też dał mi siłę, naukę nie tylko o tym jak wiele trzeba poświęcić, dać, przeżyć ale także naukę pokory i cierpliwości. Sama teraz mam diagnozę CIN3, stan przed nowotworowy szyjki macicy. Czeka mnie zabieg konizacji. Kolejne czekanie na wyniki histopatologiczne, a czekanie dobija. Dobija chorego, jego najbliższych... Ja staram się moją rodzinę chronić, nie prowokuję rozmów, staram się z nimi tego nie analizować, pokazać że daję radę. To tu, przy Was, przy dziewczynach z forum się otwieram, dyskutuję, tu dostałam także wsparcie od osób które żyją z tym samym co ja- ze strachem. Ale każdy, czy sam chory czy opiekujące się nim osoby, każdy człowiek ma własne indywidualne podejście. Trudno mówić o schematach. Każda historia jest inna. Ale uważam jedno, najważniejsze jest wsparcie, szczera empatia, ale wszystko bez przesady, bez wchodzenia na głowę. W sytuacji gdy pojawia się taka choroba potrzeba serca, ciepła i zrozumienia z podejściem indywidualnym nie schematycznym. Ja tak to odczuwam.
Nana oczywiście jestem na wątku o szyjce. Właśnie dziewczyny z tamtąd poradziły mi zapytać Was o moje powracające torbiele jajników i ich dziwaczne zachowanie :(
Aniasas rozumiem, ale i tak dziękuje za odzew <3
i pytanko: czy miałyście robione markery będąc w szpitalu na konizacji?
Koytko a jak to u Ciebie wygląda? Długo jesteś na tej drodze?
Koytko szperanie po necie to też moja przypadłość. Zwykłe strony, artykuły medyczne, prace profesorów, habilitacje...cuda i dalej nie znalazłam nic co by dało mi idealnie trafną odpowiedz bo też chyba takiej nie ma...