Ostatnie odpowiedzi na forum
Do smutna: u mojego meza tez jest nieco podobna komplikacja , bo wyglada jaby guz pecherza wypychal ( zmniejszal udroznienie jelita grubego) , dlatego pobrali wycinek z pecherza i z jelita.Z pecherza wycieli ile mogli podobno.../wyniki 4 maja.
Do smutna28 : skoro lekarz proponuje usuniecie pecherza to w pewnym sensie jest to dobre rokowanie bo moglby np powiedziec ze bedzie stosowal dzialanie paliatywne.../Po takiej operacji tata moze jeszcze dlugo zyc.
Do smutna28 : skoro lekarz proponuje usuniecie pecherza to w pewnym sensie jest to dobre rokowanie bo moglby np powiedziec ze bedzie stosowal dzialanie paliatywne.../Po takiej operacji tata moze jeszcze dlugo zyc.
Do 2416 -poczatek po rozmowie z lekarzem mialam fatalny, ale od razu tez moglam zobaczyc jak to wplywa na meza. Szybko musialam porzucic taki nastroj i mysli o potencjalnie mozliwej smierci bo jestem przekonana, ze wyleczenie w duzej mierze zalezy od kondyncji psychicznej czlowieka i wiary w swoje wyzdrowienie.Dzisiaj juz maz czuje sie calkiem dobrze i powoli wraca do zycia. Z workami ( wodonercze) nauczyl sie juz funkcjonowac, zaczal jak dawniej duzo gadac przez tel -je wreszcie zdrowo-jest OK. Ale nie ukrywam, ze na nogi postawila mnie rozmowa ze znajomym lekarzem -Wiktorem Chmielarczykiem ( mozna przeczytac jego ksiazke " slowo ktore leczy" ) bo skoro czlowiek z ogromnym doswiadczeniem onkologicznym mowi mi , ze w swojej karierze zawodowej mial nawet przypadki cofniecia sie nowotworu z przerzutami ( samoistne) to nie jest to pustoslowie .Wypytalam go o wszystko ze szczegolami i uspokoilam sie.Musze byc silna bo skoro maz jest gdy ja jego nie doluje to ja tez musze. A poza tym tak naprawde to trzeba sie cieszyc kazdym dniem i dzialac bo nie wiemy na 100 % ile nam tego zycia jeszcze zostalo...a jak duzo to chyba nie bedziemy "umierac" codziennie przez 20 lat np. Nie ukrywam tez przez 1 dobe ustawilam sobie caly plan dzialania i to tez dalo mi wzgledny spokoj. Na koniec zostawilam np terapie lekami eksperymentalnymi, ktore jeszcze nie sa dopuszczone w polsce i pacjent musi wyrazic na to zgode.cdn : polecam te ksiazke bo skoro godzinna rozmowa z dr Chmielarczykiem cakowicie zmienila moje nastawienie do tej choroby-to warto przeczytac.
Aniu...nie wiem czy to dobrze, ze tak mowia. Przeciez nie moga wiedziec na 100%.Posiadlam wiedze , ktora na chwile mnie powalila psychicznie, a miala zly wplyw na kondycje mojego meza. Porozmawialam z innym lekarzem ( znajomym) i ten potrafil mnie uspokoic i co wazniejsze ustalic dalsza strategie postepowania. Jak chory ma wyzdrowiec gdyby przestal w to wyzdrowienie wierzyc? Okazuje sie , ze medycyna to nie jest nauka scisla , a lekarz ocenia na podstawie tylko wlasnego doswiadczenia. Lekarz z innym doswiadczeniem zawodowym juz powie inaczej.Czekamy na wyniki badan i mimo wiedzy o zlym rokowaniu -staram sie myslec pozytywnie.Wlasnie dowiedzialam sie , ze pewna mloda osoba z dalszej rodziny uslyszala w 2012 roku , ze pozyje 2 miesiace ...jej mama zmarla na raka. Mamy 2015 rok a ona zyje i funkcjonuje normalnie.Jest chora , ale nie poddaje sie.
Wieczorem przeszlam do dzialania. Zadzwonilam do lekarza onkologa , ktory 4 lata temu pracowal w klinice na Ursynowie. Opowiedzialam jaki jest stan rzeczy i dostalam takie wsparcie , ze od razu uspokoilam sie. Przede wszystkim niczego nie przesadzal. Stwierdzil , ze 4 stadium to jeszcze o niczym nie swiadczy. W swojej pracy przezyl 5 przypadkow samoistnego cofniecia sie nowotworu i nie wiadomo z jakiej przyczyny.Mozna dywagowac o silach imunologicznych organizmu pacjenta czy jego psychice...jako przyklad podal mi biografie Solżenicyna.Powiedzial o radioterapii, ktora wykorzystywana w duzym natezeniu zastepuje noz chirurgiczny. A poza tym uslyszalam, ze w Polsce pacjent onkologiczny ma duze prawa, np do konsultacji drugiego lekarza. Tu wybralam prof. Tomasza Demkowa.Nie boje sie juz tak jak wczoraj, priorytetem stalo sie dzialanie. Tak podchodze do rzeczy i czuje sie z tym lepiej...a musze tak sie czuc aby maz mial z mojej strony wsparcie , a nie ciezar.
Wieczorem przeszlam do dzialania. Zadzwonilam do lekarza onkologa , ktory 4 lata temu pracowal w klinice na Ursynowie. Opowiedzialam jaki jest stan rzeczy i dostalam takie wsparcie , ze od razu uspokoilam sie. Przede wszystkim niczego nie przesadzal. Stwierdzil , ze 4 stadium to jeszcze o niczym nie swiadczy. W swojej pracy przezyl 5 przypadkow samoistnego cofniecia sie nowotworu i nie wiadomo z jakiej przyczyny.Mozna dywagowac o silach imunologicznych organizmu pacjenta czy jego psychice...jako przyklad podal mi biografie Solżenicyna.Powiedzial o radioterapii, ktora wykorzystywana w duzym natezeniu zastepuje noz chirurgiczny. A poza tym uslyszalam, ze w Polsce pacjent onkologiczny ma duze prawa, np do konsultacji drugiego lekarza. Tu wybralam prof. Tomasza Demkowa.Nie boje sie juz tak jak wczoraj, priorytetem stalo sie dzialanie. Tak podchodze do rzeczy i czuje sie z tym lepiej...a musze tak sie czuc aby maz mial z mojej strony wsparcie , a nie ciezar.
Witam,
moj maz ma guza pecherza moczowego, wczesniej myslano ,ze jelita grubego.Trafil do szpitala na Woloska w Warszawie po stwierdzeniu na Banacha obustronnego wodonercza.
Maz nalezy do ludzi, ktorzy po prostu nie "chodza po lekarzach" i bagatelizowal wczesniejsze objawy. Dotychczasowe leczenie to stworzenie alternatywnego pozbywania sie moczu z organizmu, czyli wszycie rurek do kazdej nerki -polaczonych ze zbiornikami, ktore chory musi sam oprozniac. Zaczeto od biopsji jelita grubego ( jeszcze nie ma wynikow) , nastepnie biopsja i wyciecie czesci guza z pecherza moczowego -zauwazony podczas biopsji z jelita.Nie ma jeszcze badan histopatologicznych. Maz zloscil sie gdy pytalam o stan rzeczy , nie informowal mnie, a 20 kwietnia zadzwonil , ze ma dobra informacje: jest zdrowy i wychodzi do domu. Niestety wczoraj zle sie poczul i pojechalam z nim do lekarza prowadzacego, ktorego zmusilam w tzw cztery oczy do przedstawienia mi pelnej wiedzy i najgorszej opcji. Oto czego sie dowiedzialam : Rak pecherza jest bardzo duzy , 4 stadium, nie ma wynikow , ale kazdy rak pecherza jest zlosliwy. Maz za pozno przyszedl i nawet nie chcial powiedziec czy mial wczesniej objawy. Guz nacieka tylna sciane pecherza i chyba wypycha jelito grube . Sceptycznie wypowiedzial sie o operacji, ze bylaby zbyt inwazyjna , zaleca chemie ( pewnie tak bardziej paliatywnie) ...a na moje zapytania o ewentualna dlugosc zycia to uslyszalam , ze moze nawet pol roku...///! Niestety nie bylam przygotowana psychicznie do pozyskania takiej wiedzy , wyszlam z gabinetu ledwo powstrzymujac placz-maz to widzial. //Kilka godzin rozpaczalam , ale wiedzialam ze musze sie szybka wziac do kupy bo nie takiego wsparcia oczekuje moj maz.