napisany 10 lat temu
Powinnam zacząć "Drogi Raku" ale nie moge tak rozpocząć mojego listu, jest forma grzecznosciowa a ja nie mam ochoty być miła dla mojego Raka.
Nie polubilismy się i nie było między nami żadnej sympatii, więc nie będzie to miły list jak do przyjaciela.
Od pierwszego momentu, gdy dowiedziałam się, że mam takiego pasożyta, wiedziałam, że zrobie wszystko aby się go jak najszybciej pozbyć. Postawa bojowa na 1000 % moich mozliwości. Pełna mobilizacja, nie ma innej obcji.
Ani jednej chwili nie poczułam się chora, nie dałam mojemu rakowi takiej satysfakcji, o nie... to ja byłam górą.
Gdy dowiedziałam się o nowotworze miałam 33 lata, całe życie przed sobą i 4 letniego synka, który dodawał mi sił i nie pozwolił ani na chwilkę zwątpić w to, że wszystko bedzie dobrze.
Tak tez się stało...najpierw ciężka operacja, transfuzja, naświetlania, wyniki ....i nie ma przerzutów ))))
Mieisące rehabilitacji i nabierania sił ale usmiech mojego ukochanego szkraba dodawał mi sił.
Kazdego dnia starałam się życ tak, aby mój synek nie odczuwał mojej choroby i braku sił...bo to przeciez dla niego ))
A mój Rak...nigdy nie był moj...był tylko epizodem w moim życiu, który przewartościował życie i sprawił, ze doceniam kazdy dzień jeszcze bardziej.Żegnaj Raku, na zawsze !!!!
Dziś minęły już prawie dwa lata od operacji i czasami zastanawiam się, czy to się wszystko naprawdę wydarzyło )) Trzymam kciuki za wszystkich, którzy są na początku tej drogi ! Dziś wiem, że zawsze i wszędzie mogę wszystko !!! Bo wszystko zaczyna się w głowie !!!
napisany 10 lat temu
Raku Ty cholerna chorobo. Odpuść sobie i zostaw wszystkich ludzi w spokoju.
Dziękuje
napisany 10 lat temu
Zabierasz nam bliskich ... Niszczysz rodziny ... Jesteś straszny ale da się ciebie pokonać .
napisany 10 lat temu
Ja walczyłam i wygrałam!Przeszłam VIII chemii!! Ani przez chwilę nie zwątpiłam w zwycięstwo! Pamiętajcie pozytywne nastawienie to połowa sukcesu!!! Jola.