Jutro konsylium ma podjąć decyzję w mojej sprawie;] Opcje są 2: puścić mnie do domu(za tym optuję;) albo dać kolejną chemię. Szczerze to już miałam małą nadzieję, że mi ją darują ze wzgledu na długą remisję i moje przygody wątrobowe, ale nadzieją matką głupich najwidoczniej. Jak to mówi tutaj pewna pani Dr: Cud cudem, a konsolidacja konsolidacją. Po tych wszystkich przebojach naprawdę jedna chemia w zupełności by mi starczyła, no ale jak się upierają to buntować się nie będę... Jestem gotowa na nowe przygody i niejako powrót do podstaw. Doprowadzą mnie pewnie znowu do stanu trupa czyli czeka mnie kolejna nauka chodzenia, jedzenia i wydalania płynów;) Jak niemowlak prawie. A jak na razie jem co mi się podoba, pewnie inni pacjenci są oburzeni, ze obnoszę się jedząc surowe jablka i krojąc salatki;)
W pon mają badać czeresnie (dla niewtajemniczonych moi kochani bracia) czy są zgodni i nadają się jako dawcy do przeszczepu. Eh trzymajcie kciuki;) oby ich antygeny nie kłóciły się z moimi!