Nasza fighterka, Aga, chłoniak z 3 naciekami na mózgu, wczoraj się dowiedziała, że z tomografu wynika, że 2 zmiany zniknęły po chemii, a trzecia się powiększyła i zmutowała, zmieniła strukturę. Okrutnie się podłamała. W sumie od niedz narzeka, że coś dziwnego dzieje się w jej głowie, oprócz tego że ogólnie wszystko wokół się kręci to nie może znaleźć słów albo nie czuje się sobą. A po wczorajszej rewelacji przypisała to wszystko nowemu koledze na mózgu. Podobno ma racje, bo ma prawo tak się czuć. Był też u nas pan Dr spec od mózgu, mega rozbawiły mnie jego badania. pan Dr spec od mózgu : (macha jej głupkowato palcami przed oczami) Co ja teraz robię? Aga : Zabawia pan dziecko? Ach te eksperty od mózgu, myślą, że mamy nie po kolei na podstawie takich badań;) Nie dziwie się, że połowa ludzkości może być zaliczona do świrów. Oprócz tego nasza Aga wkurza się, bo jej córka skończyła roczek, a jej nie było przy tym, nie wypuszczą jej do domu nawet na godzinkę przed kolejną chemią, jeśli w ogóle wymyślą coś dla niej. Każdy tutaj wymięka w jakimś momencie, nawet tak cierpliwe anioły jak Agnieszka właśnie. Ala zaś, po chemi ostrej jak siekiera, śpi większość dnia. A jak się odważy i coś zje to postanawia oddać to z powrotem. Ale dochodzi do łazienki, więc nie ma tragedii. Wczoraj w przypływie powera, zrobiła mi paznokcie, skromnego frencza;) A do mnie przychodzi jakiś przydupas, zamiast mojego doktora. Jakiś student na praktykach pewnie. Ma ohydne spocone łapska (rękawiczki? spray antybakteryjny?) i nie umie mierzyć ciśnienia. Mam wrażenie, że się orientuję bardziej co mi jest, niż on sam. Próbowałam wyciągnąć od niego jakie mam wyniki, ale on dopiero przyszedł do pracy i poszedł na obchód, a doktor B mu jeszcze nie przekazał mojej teczki... Ręce opadają.