W dniu dzisiejszym wróciłam z badań i konsultacji... Były to ciężkie dni... Patrząc z perspektywy czasu, na ten ostatni rok, to co się działo, każda kolejna wizyta w szpitalu, poradni onkologicznej staje się coraz bardziej stresująca, ponieważ nigdy nie wiem co, tak na prawdę usłyszę. Tym bardziej, iż właściwie pokładam swoje życie, zdrowie w ich rękach, rękach specjalistów...Oni decydują o moim dalszym leczeniu. Niestety kilka lat temu zmarła Bardzo mi Bliska Osoba na nowotwór...Poniekąd obwiniam o to lekarza - nie bez powodu, a wręcz przeciwnie -, ponieważ nie zrobił szczegółowych badań, bezpodstawnie leczył na błahą przypadłość, która po upływie 7 miesięcy okazała się niewyleczalną chorobą, padła diagnoza rak nerki...To był szok dla wszystkich, przecież pacjent był leczony na rwę kulszową...Po ciężkich dwóch latach zmagań z chorobą płomień zgasł... Ta Osoba odeszła...Szanowna Pani Doktor, po dziś dzień mijając mnie na ulicy, nie potrafi spojrzeć w oczy, ucieka wzrokiem, bądź zmienia trasę... A wystarczyło zrobić badania, ale cóż ... czasu nie cofniemy... Tak było parę lat temu.... A teraz??.... Choruję ja, właściwie już od ponad roku... Ale mimo tego cieszę się każdym dniem, niezależnie od samopoczucia, które mogę porównać do rosyjskiej ruletki,gdyż zmienia się co chwilę i nie bywa nazbyt znośne...Ale wiem, iż mam dla Kogo Żyć, Męża, Mamy, Rodziny, Przyjaciół, a tym bardziej dla samej siebie! Chcę dawać radość, szczęście Innym! Chcę się spełniać w życiu zawodowym, jak i prywatnym... To daje mi siłę, energię na to, by zmagać się z tym każdego dnia! Dzięki mojemu nastawieniu, wierze w to, iż będzie, musi być dobrze, moje rokowania wg. lekarzy z wizyty na wizytę są coraz lepsze, a więc mam wiele powodów do radości! Tego i Wam Życzę... ...Cieszcie się życiem Kochani... ~~Oliwia