Radioterapię zawsze zaleca się po zabiegach oszczędzających. Wykonuje się ją, ponieważ ryzyko powrotu raka po tych operacjach wynosi 1:3, natomiast po dołączeniu radioterapii ryzyko spada do 1:20, a więc jest takie samo, jak w przypadku amputacji piersi.Do naświetlań stosuje się promieniowanie rentgenowskie o dużej energii, aby zabić komórki rakowe.Oczekiwanie na radioterapię bardzo mi się dłuży. Lekarz twierdzi, że mieścimy się w zalecanym, 3 - miesięcznym okresie od operacji i, że nie powinno to mieć wpływu na dalsze leczenie. Ponadto mam dobre wyniki, nie stwierdzono przerzutów. A do radioterapii kolejka, pierwszeństwo mają chorzy dla których jest to jedyna metoda leczenia, bo np. nie kwalifikują się do operacji. Ja to rozumiem, ale chciałabym to już mieć za sobą, bo w głowie mimo wszystko kołacze się myśl, że im szybciej tym lepiej.Ale początek już zrobiony. Miałam wykonaną tomografię w odpowiednim ułożeniu i unieruchomieniu ciała. Oznaczono 4 punkty odniesienia: między piersiami, na brzuchu i po obu stronach ciała na wysokości piersi. Najpierw pomalowano mnie kolorowymi pisakami, a potem te miejsca oznaczono podskórnie czarnym tuszem. Taki punktowy tatuaż zostanie już do końca życia. Nie obyło się też bez małych problemów. Kiedy już taka pomalowana czekałam na 'wjazd' pod tomograf okazało się, że maszyna się zacięła. Trzeba było się ubrać i odczekać godzinę aż usuną usterkę. Potem cała procedura malowania zaczęła się od nowa. Tym razem już bez problemów.Radioterapię zaczynam za 2 tygodnie. 17 naświetleń piersi i 4 na 'lożę', miejsce po usuniętym guzie. I jeszcze dobra wiadomość. Córka znalazła i zaczęła nową pracę. Więc może wszystko się ułoży.