Na wstępie zaznaczam, że przedstawiam wersję z perspektywy studenta dwóch uczelni państwowych;) Pierwsze primo (ultimo) - renta z ZUS-u. Wszyscy pewnie podskakują z radości, że w końcu ZUS może nam coś dać, a nie tylko ciągnie od nas. Otóż, jak zawsze trzeba spełnić pewne warunki. Przedłożyć parę kopii dokumentów(dowodu osobistego, ubezpieczenia, zaświadczenia o byciu studentem etc). Wysłać dokumentacje medyczną. Stawić się do oceny lekarza ZUS-owego, który stwierdzi czy nie ściemiamy, czy naprawdę coś z nami nie tak. W moim przypadku darowali sobie ten meeting, pewnie po przejrzeniu moich wypisów i zaświadczenia o dłuuugiej hospitalizacji. Dostałam zieloną, błyszczącą legitymację rencisty ważną do 2014r. (nie wiem w sumie dlaczego) i pobieram miesięcznie tyle, że na waciki starczy;-) Po drugie primo, secundo, dodatek pielęgnacyjny z MOPS-u. Przyznają go na podstawie dochodu na łebka w gospodarstwie. Nie jest to jakaś ogromna suma, bo z 200zł/miesięcznie. Ale dla niektórych zawsze coś. Po trzecie primo, tertio, sporo jest w stanie pomóc uczelnia. Stypendium zdrowotne każda uczelnia przyznaje na innych zasadach, białaczki wyceniają całkiem hojnie;) Nie trzeba być szóstkowym studentem, wystarczy być chorym, konkretnie chorym. Jest jeszcze zapomoga, również przyznawana przez uczelnie, raz na semestr. Uznają wszelkie zdarzenia losowe, które mogą nadszarpnąć studencką kieszeń. Z tego co słyszałam ciąża i zgubienie laptopa z pracą magisterską też są traktowane jako zdarzenia losowe;D U mnie na uczelni nawet 500zł/sem. W ogóle nie lubię określenia pacjent onkologiczny. Czuję się tak staro;P ________________________________________________________________________________________ Wy też tęsknicie za Michealem?