Na wstępie sprostowanie - "cud nowego życia" nie oznacza, że jestem w ciąży! Jakoś nie było okazji, że tak powiem już od lipca, a wiatropylna jak sosna nie jestem! Ale naprawdę się uśmiałam, haha;) Doktory ostatnio są nieugięci jeśli chodzi o odwiedziny i nie chcą do mnie nikogo wpuszczać, oprócz 1 osoby dziennie, którą niby wyznaczyłam na cały okres leczenia. Eh. Dlaczego? Argument of kors jest stały, mój ulubiony - ZARAZKI. Teraz nawet doszedł fakt, że oddział zamknięty. Ale naturalnie kombinujemy;) Nie wiem dlaczego nawet w tej fazie niezbyt mnie przerażają te ich "infekcje". Ogólnie każdy kto przyjdzie do mnie jest zagadywany, obojętnie kto - pielęgniarka, sprzątaczka, lekarz - bo więcej osób tu nie wchodzi;) o pogodzie, polityce czy tam Smoleńsku i trotylu - jestem naprawdę otwarta na wszelkie tematy;] Kolejną rzeczą, na którą pragnę niniejszym ponarzekać jest brak mocy. Robię wszystko, żeby nie spać całymi dniami. Powstrzymuję się tak jak Jaś Fasola w kościele;) Nawet pod prysznic wejść się boję: D : Kurka muszę się umyć, a nie mam mocy totalnie siostro, co zrobić? Pielęgniarka Mirka (luzara max): A co Ty chcesz się myć Doris, przecież z gównem się nie biłaś. D : No ale siostro zarazki te sprawy, muszę. PM : Daj spokój z prysznicem, zrób sobie dzień dziecka. Zresztą święta są, O! Zrób sobie święta. D : Nie no muszę. Na 4 podejścia, ale muszę. PM : No to weź przemyj tylko wrota infekcji. D : Haha! WROTA infekcji. Main gate'y bez kitu. Baczcie na swoje wrota! _______________________________________________________________________________________ Szpitalna wieczerza wigilijna: Rybka po grecku, i kluski z makiem. 2 tyg -3kg, ładny wynik, nie?