Przełamałam się i obejrzałam ostatnie odcinki House'a, chociaż wiele osób mi to odradzało, bo podobno jest chemia i ktoś miał umrzeć na raka;) Jakby mnie to jeszcze ruszało;P Gorzej by było jakbym to obejrzała w domu, a tutaj jakoś tak bardziej swojsko. Polecam wam, niesamowicie się kończy. W każdym razie rozbawiły mnie niektóre rzeczy: 1. Wilson trzymał kroplówkę z chemią w szufladzie! A na niej było coś napisane "chemotherapy drug". Haha! Nie orientuję się w 100% jakie są procedury, ale wydaję mi się, że chemię trzeba trzymać w lodówce i od momentu rozpuszczenia jej (bo to jest proszek) jest określony czas do wykorzystania, inaczej trzeba to wywalić do kosza, bo traci właściwości. A ten łeb trzymał to u siebie w gabinecie w pudełku. Na worku musi być napisane co to jest (składnik), dla kogo i godzina rozpuszczenia. I wielki warning LEK CYTOSTATYCZNY. No to akurat było. Przed podaniem musisz powiedzieć wierszyk jak się nazywasz, datę urodzenia i imię ojca;D w razie wu. 3. Dostał tylko 1 worek chemii i 1 kurację... Też nie wiem czy to możliwe przy nowotworze mózgu. Bo to mega mało. 4. Miał wenflon w żyle pod łokciem... Jak ktoś przychodzi na 1-dniówkę też dostaję wenflon w łapę, ale jeśli chemia jest ostra to by tą żyłę rozwaliła, a on wszystko ciągnął w tą jedną żyłę: chemię, sól fizjologiczną, przeciwbólowe... No ciekawe;) 5. Chemia trwała 1 dzień, 1 dzień był w dołku, a na drugi wrócił do pracy;) Salwejszyn;] Też niesamowite! Może na potrzeby serialu ciut to przyspieszyli;)   I piękny dialog na koniec wprowadzający pacjenta do leczenia: House : Za głupotę (toast)! Chwila, nie skończyłem jeszcze. Za ból mięśni i spazmy. Za połączone odczucie, jakby były odrywane, a w ich miejsce wstawiane kawałki rozbitego szkła. Wilson : Powinienem cokolwiek z tego zapisać? House : Twój żołądek wypełniony żółcią. Kiedy wymiotujesz, masz wrażenie, że ktoś wpycha ci w przełyk rozgrzany do białości młotek, rozrywający twoje ciało. Krew spływa w dół  twojego gardła, dławiąc cię i kneblując, zostawia tłusty, miedziany smak nadpalonej monety. Wilson : Jestem onkologiem. Wiem... House : Gdybyś wiedział, nie siedzielibyśmy tutaj. Dzień drugi: twoje białe ciałka znikają pozbawiając twój organizm możliwości obrony. Twoja temperatura sięga gwiazd. W jednej sekundzie czujesz, że twoja skóra jest w ogniu.W następnej jest jak zagrzebana w lodzie. Każdy nerw w twoim ciele zapala się w tym samym momencie, dopóki agonia nie przestanie być tylko słowem czy pomysłem...stanie się twoją jedyną rzeczywistością. Masz halucynacje. Marzysz o śmierci. A potem wyścig się zacznie. Czy twoje ciało da radę wycofać się w czasie, zanim wrogie organizmy i pasożyty wycofają je bezpowrotnie? Wygrywasz, żyjesz.Przegrywasz, umierasz. Ładny opis, nie? Taki poetycki, sama lepiej bym tego nie ujęła;) Tylko z tą śmiercią trochę przesadzili ;]