No i stało się. Po prawie 37 latach pracy przeszłam na emeryturę. To znaczy byłam już na wcześniejszej emeryturze i pracowałam ale teraz, przymuszona nowymi przepisami, musiałam rozwiązać umowę o pracę. Inaczej emerytura uległaby zawieszeniu. Za kilka dni wracam co prawda do pracy, ale już na innych warunkach i w krótszym wymiarze czasu. W takich chwilach wyraźnie odczuwa się upływ czasu i tego, że jakiś etap życia już za mną. W młodości marzy się o emeryturze i o dużej ilości wolnego czasu i ma się mnóstwo planów na ten wolny czas. Teraz jednak z tym wolnym czasem nie za bardzo jest co zrobić. Dlatego cieszę się, że mam możliwość jeszcze popracować. I, że jak na razie, obronną ręką wychodzę z choroby - chociaż przede mną dalsze leczenie, w tym radioterapia, i ciągłe kontrole. I niepokój, czy wszystko jest w porządku. Wiem, że to jeszcze potrwa zanim usłyszę, że jestem wyleczona ale na razie cieszę się tym co jest.Córce także skończył się okres wypowiedzenia i jest bez pracy. Ale szuka nowej, chodzi na rozmowy. Ważne jest, że wierzy, że uda jej się coś znaleźć.Obie staramy się myśleć pozytywnie.