Jestem , żyję, zabrałem się do pisania z sanatorium, bo chyba tu mam trochę więcej czasu, przyjechaliśmy wczoraj, ja jako wykupiłem sobie prywatnie to mam mniej zabiegów niż żona, tak , że mam czas na pisanie :-). Oczywiście żartuję, tak naprawdę czas zawsze można znaleźć , ale gdy jest monotonia w życiu to i nie ma o czym pisać. Wstawanie , praca, trochę koło domu porobić, raz w miesiącu po glivec i tak w koło, ale w lipcu udało mi się wydębić dwie porcje glivecu, oparło się to co prawda o NFZ , ale w drodze wyjątku i na odpowiedzialność lekarza, wydali mi dwa opakowania z powodu urlopu w sierpniu tak że następna wizyta we wrześniu. Na dworze już grzeje, już ciepło choć dopiero przed 9, ale zapowiadają 35C , lubię ciepło ale teraz w chorobie gdy się więcej pocę takie temperatury zaczynają i mi przeszkadzać, zwłaszcza, że patrzę przez okno na góry, góry to może za dużo powiedziana bo jestem w Muszynie, ale z moją kondycją i temperaturą zewnętrzną budzą zgrozę :-), nie mogę się doczekać soboty , niedzieli wtedy wybierzemy się na dłuższą wycieczkę, teraz przez te kilka dni muszę rozruszać stare kości na spacerniakach. Muszę się przyznać , że przyjechałem zmęczony, przed wyjazdem miałem trochę pospiechu w domu, zakup węgla, zmiana samochodu, musiałem przejrzeć i stary, który daliśmy córce i nowy nabytek, już nie taki nowy bo 6 lat, kończę bo żona wróciła :-), jeszcze się odezwę pozdrawiam Marian