Poznajecie?Oto ten lubczyk, który robił za rabarbar :DNie nadążam za cykaniem zdjęć, tak wiosna szaleje, ale to dobrze.Odseparowałam się od internetu.Wchłaniam nowe zapachy powietrza.Zaciągam się nim od rana, zapominając o sraku.Morfologia też zapomina. Się.Białe krwinki - podążajcie za vit.B6! (mao-2 tys)*Czwarty wlew zomety umknął blogasiowi w natłoku opisów szpitalnego koszmarku.Wczoraj odbyłam piąty wlew.Obyło się bez sensacji.Ktoś w poczekalni burczał co prawda, że wchodzę bez kolejki do zabiegowego, alewybaczcie - już się przyzwyczaiłam.Nie jestem w stanie każdemu się tłumaczyć, że tak, że srak, że bez kolejki, że mogę.Nawet nie chcę się tłumaczyć.Niektórzy to rozumieją, patrzą na mnie i choć nie widzą, żebym się czołgała ciężko chora, to jednak wiedzą, że po coś tam przyszłam, nie dlatego, że nie mam co robić w domu.(wiem, bo słyszałam rozmowy pod gabinetem - przykre)Co robię z przykrymi dla oka/ucha dyskusjami?Zamykam je w worku i wyrzucam na śmieci.Ludzie dzielą się na tych, co wiedzą lepiej, czyli gówno wiedzą, jak i na tych, co rozumieją, co, jak i do kogo mówią.*Niebo się zachmurzyło nade mną, ale przez uchylone okno wpada świeże, nasączone deszczem powietrze.Zasłaniam się książką, po czym zapadam w sen.Taki dla zdrowotności.Udanego łykendu, moi drodzy! <3