- Czy słyszałaś o wadze przebaczenia w leczeniu raka ? - zapytała mnie pielęgniarka przygotowując się do założenia wenflonu w moją lewą rękę.- Słyszałaś - syczę przez zęby - przerabiam to odkąd zachorowałam .- Kiedy wybaczysz, zaczniesz zdrowieć - puściła do mnie oko.- ?? - wybałuszam oczy na nią - jakie to kurwa proste - ot, tak wybaczyć.Mam komu wybaczać, niestety.Niestety nie mam zamiaru.Bynajmniej nie jestem na to gotowa.Wiem z teorii, że to pomaga. Co z tego.Urażona duma puka mnie w ramię i krzyczy : nigdy w życiu !- Coś musiałaś spieprzyć w poprzednim wcieleniu, że zachorowałaś - kręci głową moja pielęgniarka podkręcając kroplówkę.- Ciekawe, co - aż podskakuję na krześle. - nigdy się nad tym nie zastanawiałam, czy kiedyś było inne życie, nie czułam obowiązku, żeby się takimi rzeczami zajmować.- Mało tego, sama sobie rodziców wybrałaś - pielęgniarka rozkręciła się z tymi rewelacjami, jak Boga kocham !- Chyba oszalałaś Kobieto - warczę. W życiu bym sobie takich rodziców nie wybrała!- Tak tak - kiwa głową, a moja podświadomość warczy jak pies z najeżonym grzbietem - mało tego, Twoja córka też sobie Ciebie wybrała za matkę!Wypuszczam powietrze. Zastrzeliła mnie. Muszę pomyśleć.Zasypiając w domu już na kanapie, ustrzeliła mnie tylko jedna zgodność z jej teoriami.Muszę wybaczyć, inaczej będę się dręczyć i denerwować , a jest to niewskazane. Każdy gniew zabiera mi energię do walki i choroba się rozprzestrzenia. Mam winić te kilka osób za moje zdrowie?Proste to przecież. Zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Nie, obarczyć kogoś , czyjeś sumienie. Niech każdy zajmie się sobą. Zło powraca. Każdy sam za swoje czyny odpowiada, a ja nie jestem od sądzenia. Magda, głębokie wdechy trzy i piszemy listy do tych, którzy mnie zranili.Listy, które nigdy nie będą wysłane, a które pomogą mi zrzucić balast.Na uspokojenie piękny Eros, książka i weekendowy zapach odpoczynku po zomecie :>Eros nie chce mnie opuścić, książka trzyma przy życiu z zapartym tchem, a na wyniki czekam.Miłego łykendu :>♥