Lubię rozmawiać z sobą.Jak byłam mała uporczywie ze sobą rozmawiałam na głos.Rekompensowałam sobie brak rodzeństwa i brak zainteresowania ze strony swoich rodziców./W końcu rozmawiałam z kimś inteligentnym-ze sobą/Potrafiłam iść ulicą i głośno rozważać Ważne Kwestie, kłócić się ze sobą, śmiać.Teraz mogłabym się martwić, czy jestem "normalna".Bo teraz muszę rozmawiać ze sobą tylko wtedy, gdy nikt mnie nie słyszy.Bo tylko w myślach mogę powiedzieć sobie , co myślę o tym, o tamtym...I know...Ile razy miałeś/aś ochotę głośno powiedzieć, co myślisz, ale brakło Ci głosu i odwagi?Ile razy miałeś/aś ochotę powiedzieć - wal się,mam to gdzieś, wychodzę, odpieprz się, jesteś bez winy - rzuć pierwszy kamieniem?Ja mam ochotę na to kilka razy dziennie.Najgorsze (dla słuchających) że zaczynam to  robić :]I strasznie mnie boli niesprawiedliwość. Takim fizycznym bólem, nie do wytrzymania psychicznym starciem z rzeczywistością , choćbym miała zabić "sprawiedliwość musi stać po mojej stronie" !Ale...Gdy popełnię błąd-pokornie biję się w pierś.Dosłownie.Rak mnie tego nauczył . Pokory. Przy odgarnianiu śniegu (trzeba się poruszać trochę) doszłam jednak do wniosku, że świata nie zbawię i nie ustawię po swojemu (niestety).I zostanę przy opcji ratowania siebie. I siebie będę zbawiać i dobrze sobie robić o!***Bo przecież to normalne, że jak jest zima to musi być zimno!